- Możesz mi powiedzieć, dlaczego już tyle idziemy?- wydyszałam,
ledwo łapiąc oddech.
- Czas na trening Nanc, czas na trening- Mad wydawała się
nieporuszona wędrówką.
-Ale z jakiego powodu?
-Już ci przecież tłumaczyłam... Zamierzamy wziąć udział w
Wielkim Turnieju Magicznym, by przywrócić naszej gildii dawną świetność...
-Drużyna Natsu i Miry postanowiła trenować.. Tak?
-Dokładnie tak. A my nie możemy być gorsze. Prawda
Mashmallow?
-Pokażemy Sabertooth i innym nasz poziom!- krzyknął.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Po
ostatnich wydarzeniach, zaczęłam wracać do swojego byłego stanu. Więcej się
śmiałam. Często jednak wracał smutek i wspomnienia, które momentalnie wytrącały
mnie z dobrego humor. Do tego, co jakiś czas czułam, że coś co we mnie siedzi,
zaczyna się uaktywniać. Nie podzieliłam się tym z Mad, ale czasami tracę
kontrolę nad sobą i magią. Ale dopóki nie zagraża to nikomu, nie chcę ich
martwić. Nie mają czasu żeby się mną zajmować, gdy nadchodzi tak ważne
wydarzenie. Madison zaplanowała, że również poprawimy swoje umiejętności, by
godnie reprezentować Fairy Tail. Osobiście uważam to za świetny pomysł.
Chciałabym stać się silniejsza. W końcu straciłam siedem cennych lat. No i
chłopaka. Cholera. Dlaczego nadal o tym myślę? Madie nadal go nie ma, a jest
szczęśliwa. W tym momencie przejrzałam się jej. Może rozmyślam, dlatego, że
przyzwyczaiłam się do bliskiej obecności drugiej osoby? Cholera wie.
-Nancy! -Celia lądując, uwiesiła się na moich ramionach
- O czym myślisz?
-Huh? Ja?.... No w sumie o tym jak uczynić swój trening
wydajniejszym... No i o tym jak się to przełoży na moją moc.
-Właśnie mam do ciebie pytanie...-zaczęła Mad- wcześniej nie
miałam okazji spytać... Podczas walki z Maxem użyłaś nieznanej mocy.....
Odkryłaś jej źródło?
-M-m-mocy?.... Chyba nie mówisz o tym tamtym no tym?
-...Tak dokładnie o tym.... Nie panowałaś nad tym prawda?
Gdybyś zlokalizowała źródło, mogłabyś ją wydobywać powoli, aby nią dobrze
władać.
- No tak, tak.
-Masz okazję to zrobić.
-Teraz??- zdziwiłam się- Przecież miałam ćwiczyć, żeby
poprawić potęgę swojej magii!!
- W ten sposób to zrobimy... Uznałam, że to będzie dla
ciebie najlepsze rozwiązanie.
- Ale dlaczego?
-Gdybyśmy miały wziąć udział w Turnieju Magicznym i ktoś by
cię sprowokował.... Używając Nikodema to....
- Silne uczucia mogłyby ją obudzić, a bez kontroli, mogłabym
spowodować duże zniszczenia, a nawet ktoś mógłby ucierpieć.
-Nancy to do ciebie niepodobne...-Mad odwróciła się i
spojrzała na mnie badawczym wzrokiem.
Próbowała znaleźć powód mojej
zmiany. Ale on przecież był taki sam.
-Dlaczego niepodobne?- nadęłam policzki mocno.
-Myślenie zawsze zostawiasz mi!
-C-Co proszę?? Zmrużyłam oczy i nadęłam policzki.
Miałam ochotę przetrzepać jej łeb
po przyjacielsku. Madie potrafiła być złośliwa. Czasami się to bardzo przydaje.
Wtedy nasz przeciwnik traci pewność siebie. Wracając, nasza podróż trwała
trochę czasu. Od pewnego momentu nawet zaczęły mnie boleć nogi! W końcu
dotarłyśmy do miejsca naszego treningu. Była to średniej wielkości polana,
która z jednej strony była otoczona lasem, a z drugiej, jeziorkiem z dość dużym
wodospadem. Światło, które na niego padało sprawiało, że pojawiała się tęcza.
Do tego do moich uszu docierał tylko szum wody i śpiew ptaków. Idealne miejsce
na odpoczynek i trening. Celia wzniosła się po chwili w powietrze, uśmiechając
się i zachwycając widokami.
-Tutaj jest pięknie!- obróciła się w naszą stronę.
-Maaaaaaad- Mashmallow podleciał do kotki- Jak znalazłaś to
miejsce?
- Wiesz… Ciebie wtedy jeszcze nie było…. Gdy pierwszy raz
rozstałyśmy się z Nancy….
-Rozstałyście?- Celia przekrzywiła lekko głowę na bok-
Dlaczego? Pokłóciłyście się o coś?
-Co? Oczywiście, że nie- zaśmiałam się wesoło- To nie było
tak… My się nie kłócimy…
-Czy mogę dokończyć?- Madison spojrzała na nas z twarzą
zimnej suki-…. Dziękuję… Zostałam porwana przez naszego starego wroga…
Maximusa… A gdy tylko się wydostałam, rozpoczęłam swój trening, by stać się
silniejszą.
-Ano… W sumie nie opowiedziałaś mi dokładniej o swojej wędrówce-
zamyśliłam się na chwilę.
-Nie pytałaś…
-A powinnam?... Byłam tak uradowana, że kompletnie
zapomniałam!
-W każdym razie- Moja przyjaciółka zawiesiła na chwilę głos,
wzdychając lekko i opierając ręce na biodrach- Natknęłam się na smarkacza o
imieniu Sting... Wystarczy, że jest się miłym dla dzieciaka i się mu pomoże, to
już mówi do ciebie „Master”. Prosił mnie bym go czegoś nauczyła, był taki
irytujący. Ale w końcu jego maślane oczy mnie przekonały i trzeba było znaleźć
jakieś miejsce na trening.
-I tak znalazłaś się tutaj?- spytałam od razu.
-Tak.
Byłam pod wrażeniem. Nigdy bym
nie pomyślała, że Mad mogłaby wziąć kogoś pod swoje skrzydła. Do tego
irytującego dzieciaka. To niepodobne do niej. Nie jestem pewna czy maślane oczy
by ją przekonały. Najwyraźniej zobaczyła w nim… Potencjał? Albo urok
osobisty?... W każdym razie, było to zastanawiające. Miałam ochotę ją trochę
podręczyć. A nasze Exceedy również wydawały się być zaciekawione jej historią.
-Czyli dobre wspomnienia?- Marshmallow uśmiechnął się- To
bardzo dobrze, ułatwi nam trening.
- M-my też mamy ćwiczyć?- Celia przestraszyła się lekko, a
wskazywały na to lekko skulone uszy.
-Boisz się?
-Y-yhym… J-ja nie umiem nic…
-Spoookojnie! W końcu oboje jesteśmy Exceedami! Na pewno ci
pomogę!
Uśmiechnęłam się pod nosem. Oboje
dobrze się ze sobą dogadywali. Mashmallow pomagał jej jak mógł, opiekował się i
pokazywał wszystko. Między innymi, to dzięki niemu się otworzyła i stała się
weselsza. Stanowili zgraną parę, nikt nie mógł temu zaprzeczyć. Spojrzałam
ponownie na Mad, która również na mnie zerknęła. Obie uśmiechnęłyśmy się
serdecznie.
-Czyli mamy na to trzy miesiące?- powiedziałam w końcu.
-Tak, a co?
-To chyba, aż za dużo czasu.
****
W końcu rozpoczęłyśmy trening.
Madison zaczęła od ulepszenia podstawowych umiejętności maga światła. Lumos,
Deszcz Światła, Tarcza Światła, wszystko po kolei. Nasz wspólny trening polegał
jedynie na tym, że z samego rana razem się rozgrzewałyśmy, prościej mówiąc,
ćwiczyłyśmy ciało. W ten sposób nasza magia mogła stawać się potężniejsza. Ja z
kolei, musiałam całymi dniami medytować, by odnaleźć w sobie przyczynę
nieznanej dotąd mi mocy. Nie przynosiło mi to nic oprócz tego, że głos w mojej
głowie zaczął odzywać się częściej. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że
podpowiadał mi same czarne myśli, które momentami przejmowały mój umysł
całkowicie i nie mogłam ich wtedy wykurzyć. Przez to traciłam chęci do dalszego
treningu i robiłam przerwy. To był jeden z tych momentów. Usiadłam i spojrzałam
w stronę naszych kotów, które bawiły się beztrosko. Westchnęłam ciężko, niby
miały ćwiczyć razem z nami. Kątem oka zauważyłam jak moja najlepsza
przyjaciółka podchodzi do mnie i siada obok. Po jej czole spływała kropla potu,
wędrując w stronę skroni. Miała włosy
związane w kucyk, czarną podkoszulkę na ramiączkach oraz niebieskie shorty.
Przez ten cały czas pracowała z całych sił, gdy ja się obijałam. To taki
żałosne. Zwinęłam się w kulkę i ukryłam głowę.
-Nancy co się dzieje?- spytała po chwili.
Jej bystre oczy podążyły w moją
stronę, przenikając mnie na wskroś. Wzdrygnęłam się lekko i uniosłam z powrotem
głowę, wzdychając przy tym ciężko. Zastanawiałam się co jej powiedzieć. Że nie
dam rady? Że to wszystko na nic, nie mam po co się starać, ponieważ to nie
wyjdzie? Tyle czasu zmarnowanego, nie dam rady.
-Wykrztusisz coś wreszcie z siebie?
-Ja…
-Hm?
-Nie dam rady…- zaczęłam powoli opierając się na rękach i
patrząc w niebo- Nie dam rady tego zrobić.
-Co ty znowu bredzisz?- zauważyłam jak mruży oczy- Ty nie
dasz rady? Dalej się nad sobą użalasz?
- Nie potrafię… O nim zapomnieć to jedno… Poskładać się z
powrotem to drugie… A trzecie, to nie mogę znaleźć źródła…. Do tego...
Zastanowiłam się chwilę. Przecież
nie mogłam powiedzieć Mad, że słyszę głosy. Załatwię sobie u niej darmową sesję
psychologiczną. A nie chciałam tego. Naprawdę, nie chcę żeby uważała mnie za
jakiegoś czubka.
-Do tego co?- była nieugięta jak zwykle- Zaczęłaś to
dokończ. No już. Na co czeka…
- Bo to jest ciężka sprawa! Jak mam ci powiedzieć, że słyszę
głos w mojej głowie?!
Dziewczyna uniosła brwi
zaskoczona moim wybuchem. Sama się tego nie spodziewałam, to tak samo wyszło.
Zagryzłam wargę mocno i wstałam szybko. No i wpadłam. Ciekawe co teraz powie.
Wyśmieje mnie. Uzna za żart. Na pewno. I bardzo dobrze. Nie chcę jej niczego
wyjaśniać. Poczułam jak mimowolnie zaciskam pięści.
-Nanc co się z tobą dzieje?- usłyszałam nutę niepokoju w jej
głosie- Co się z tobą dzieje do cholery? Od kiedy wróciłyśmy z Tenroujimy
zachowujesz się całkiem inaczej. Co cie zmieniło? Coś cię dręczy?
-Tak!- Poczułam po moich policzkach spływają łzy- Wszystko
się zmieniło! Straciłam siedem lat życia! Chłopaka! Nasza gildia jest w
kawałkach! Do tego od kiedy przebudziłam się na Tenroujimie, cały czas coś mąci
mi w głowie. Odzywa się w najmniej odpowiednich momentach, dołuje! To jest
okropne Mad, to jest okropne, bo nie mogę sobie z tym poradzić! Myślałam, że po
prostu mi się wydaje!
Nagle poczułam jak Madie obejmuje
mnie mocno i przytula do siebie. Zerknęłam na nią dalej płacząc. Miała kamienny
wyraz twarzy. Nie zdradzała żadnych uczuć, ale w głębi duszy wiedziałam, że się
martwiła. Stałyśmy tak przez dłuższy czaz, dopóki się nie uspokoiłam do końca.
Bolała mnie głowa i oczy, które były spuchnięte. Płacz jest okropny, ale bardzo
uspokaja, pozwala jasno myśleć. W końcu przyjaciółka uśmiechnęła się lekko do
mnie.
-Już lepiej?- puściła mnie powoli, przyglądając mi się.
-Y-yhyyym….
- To teraz… Musisz porozmawiać z tym… „głosem”, inaczej nie
dowiemy się czym jest.
Spojrzałam na nią, unosząc
zaskoczona brwi. Jak mogła tak szybko przejść do działania? Nie uznała to za
szaleństwo? Nawet ja uważam, że zaczynam wariować, a ona w poważną mina od razu
zdradziła mi plan działania. Z drugiej strony cieszyłam się, że mam kogoś
takiego jak Mad. Zawsze mogłam na nią liczyć, zwłaszcza w takich chwilach.
Uśmiechnęłam się mimowolnie.
-W takim razie….- zaczęłam- Co mam robić, Mad?
- Medytuj…- usiadła, poklepuj miejsce obok siebie- Będę przy
tobie…
-Wiem o tym… Przepraszam za kłopot.
-Nie wkurzaj mnie Nancy…
-Tak jest Madine!
Usiadłam przy niej po turecku i
wzięłam głęboki oddech. Zamknęłam oczy, czując przy tym narastający strach.
Zastanawiałam się, co się stanie, gdy uda mi się skontaktować z ”głosem”. Czy
okaże się czymś obcym? Czy może jest wytworem mojej wyobraźni?
-Musisz się tylko wyluzować-usłyszałam głos Madison- Nie
myśl o niczym.
-J-jak sobie życzysz- odpowiedziałam jej niepewnie.
Zaczęłam oddychać głęboko. Powoli
wyciszałam swoje myśli. Poczułam wielka ulgę, spokój. Teraz wystarczyło
poczekać, aż da jakiś znak. Albo nie, sama to zrobię, nie będę oczekiwać.
-No i gdzie jesteś?- Spytałam- Głupi głosie, odezwij się.
-Mnie szukasz?- w moim umyśle pojawiła się jakaś ciemna
sylwetka- Pierwszy raz zdecydowałaś się ze mną porozmawiać.
-Chcę dowiedzieć się kim jesteś… I dlaczego mnie
prześladujesz!
-Ładnie…. Ale nie mogę ci zdradzić swojego imienia… Wiedz
jednak, że zostałaś wybrana na pojemnik przeze mnie.
-Pojemnik? O czym ty gadasz??
-Widzisz…. Jestem formą potężną formą astralną, która
niestety, nie posiada własnego ciała. Nie mogę żyć bez nosiciela, zazwyczaj
jest to słabe ogniwo…. Jak ty.
Oburzyłam się. Nikt nie nazwał
mnie jeszcze słabym ogniwem. Fakt, byłam bardzo wrażliwa, ale to nie znaczy, że
byłam słabym ogniwem. Przecież potrafiłam znieść wiele, przetrzymać w sobie
dużo smutku. Radziłam sobie zawsze. Czy to nie powinno oznaczać, że jestem
silna?
-Nie, nie jesteś-odezwał się głos- Smutek, który ogarniał
twoje serce, sprawiał, że otwierała się na trwałe wyrwa, która pomagała mi się
do ciebie dostać.
-…Kiedy to się niby stało?- byłam tak ciekawa- Przecież
tutaj nie ma…
-Podczas twojej podróży dzięki kostce oczywiście. Spotkałem
cie między wymiarami. Mimo że byłem uśpiony, miałem pojemnik. Tylko silny
strach i smutek pomógł mi się przebudzić…
-Jak wtedy podczas walki z Maximusem?
-Jednak jesteś bystra- cień zaśmiał się.
-Oczywiście. Tylko bycie poważną mnie nudzi. Gadaj. Dlaczego
nie odezwałeś się od razu po walce?
- Musiałem urosnąć w
siłę. Siedem lat przerwy to idealny moment dla mnie, nawet, gdy ty byłaś
uśpiona .Od razu powiem, że nie jestem szkodnikiem.. Oprócz magii, którą
posługuje się nosiciel. daję mu możliwość użyczenia swojej mocy.
-Aha…. Czyli możesz mi ją dać od tak? A gdzie jest haczyk?
-Musisz być godna…. Inaczej pochłonę twoje ciało i stanie
się moim narzędziem. A ty na zawsze zatracisz się w nicości.
-Brzmi jak tekst ze starego horroru.
-Nie bądź taka pewna siebie- wyczułam jak jego aura zmienia się
tak, że aż poczułam lęk- Gadanie w niczym ci nie pomoże.
Poczułam jak jego intencje się
zmieniają. Do tej pory nie miały żadnego wyrazu, teraz jednak zmieniły się.
Były pewne nienawiści i chęci zagłady mojej osoby. W jednym momencie
znaleźliśmy się na arenie, wokół której roztaczał się drut kolczasty, a za nim,
nicość. A wiec zamierza ze mną walczyć. Jestem jednak pewna, że od razu wygram.
Do tego posiądę nową moc. Obiecująca wygrana.
-A zatem?- zaśmiałam się- Przecież już wiesz, że wygram.
Czego od razu się nie poddasz?
-Mówiłem, żebyś nie była taka pewna siebie- sylwetka w
błyskawicznym tempie znalazła się przy mnie, zadając mi bolesny cios w brzuch.
Zawyłam głośno, odlatując przy
tym dwa metry dalej. W cieniu po chwili pokazały się krwistoczerwone oczy oraz
szeroki uśmiech, ukazujący ostre zęby.
-Zapomniałem ci wspomnieć…. W momencie, gdy zwycięstwo
przesuwa się na moją stronę, twoje ciało przechodzi pod mą kontrolę….
-C-co??-zdumiałam się, unosząc się powoli.
Mimo że była to walka w moim
umyśle to cholernie bolało. Jak prawdziwie zadane obrażenia.
- A pierwsze co zniszczę….- cień zmrużył oczy- … To twoi
przyjaciele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz