czwartek, 21 lipca 2016

Rozdział 13 - Ciemność się ujawnia

- Możesz mi powiedzieć, dlaczego już tyle idziemy?- wydyszałam, ledwo łapiąc oddech.
- Czas na trening Nanc, czas na trening- Mad wydawała się nieporuszona wędrówką.
-Ale z jakiego powodu?
-Już ci przecież tłumaczyłam... Zamierzamy wziąć udział w Wielkim Turnieju Magicznym, by przywrócić naszej gildii dawną świetność...
-Drużyna Natsu i Miry postanowiła trenować.. Tak?
-Dokładnie tak. A my nie możemy być gorsze. Prawda Mashmallow?
-Pokażemy Sabertooth i innym nasz poziom!- krzyknął.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Po ostatnich wydarzeniach, zaczęłam wracać do swojego byłego stanu. Więcej się śmiałam. Często jednak wracał smutek i wspomnienia, które momentalnie wytrącały mnie z dobrego humor. Do tego, co jakiś czas czułam, że coś co we mnie siedzi, zaczyna się uaktywniać. Nie podzieliłam się tym z Mad, ale czasami tracę kontrolę nad sobą i magią. Ale dopóki nie zagraża to nikomu, nie chcę ich martwić. Nie mają czasu żeby się mną zajmować, gdy nadchodzi tak ważne wydarzenie. Madison zaplanowała, że również poprawimy swoje umiejętności, by godnie reprezentować Fairy Tail. Osobiście uważam to za świetny pomysł. Chciałabym stać się silniejsza. W końcu straciłam siedem cennych lat. No i chłopaka. Cholera. Dlaczego nadal o tym myślę? Madie nadal go nie ma, a jest szczęśliwa. W tym momencie przejrzałam się jej. Może rozmyślam, dlatego, że przyzwyczaiłam się do bliskiej obecności drugiej osoby? Cholera wie.
-Nancy! -Celia lądując, uwiesiła się na moich ramionach
- O czym myślisz?
-Huh? Ja?.... No w sumie o tym jak uczynić swój trening wydajniejszym... No i o tym jak się to przełoży na moją moc.
-Właśnie mam do ciebie pytanie...-zaczęła Mad- wcześniej nie miałam okazji spytać... Podczas walki z Maxem użyłaś nieznanej mocy..... Odkryłaś jej źródło?
-M-m-mocy?.... Chyba nie mówisz o tym tamtym no tym?
-...Tak dokładnie o tym.... Nie panowałaś nad tym prawda? Gdybyś zlokalizowała źródło, mogłabyś ją wydobywać powoli, aby nią dobrze władać.
- No tak, tak.
-Masz okazję to zrobić.
-Teraz??- zdziwiłam się- Przecież miałam ćwiczyć, żeby poprawić potęgę swojej magii!!
- W ten sposób to zrobimy... Uznałam, że to będzie dla ciebie najlepsze rozwiązanie.
- Ale dlaczego?
-Gdybyśmy miały wziąć udział w Turnieju Magicznym i ktoś by cię sprowokował.... Używając Nikodema to....
- Silne uczucia mogłyby ją obudzić, a bez kontroli, mogłabym spowodować duże zniszczenia, a nawet ktoś mógłby ucierpieć.
-Nancy to do ciebie niepodobne...-Mad odwróciła się i spojrzała na mnie badawczym wzrokiem.
Próbowała znaleźć powód mojej zmiany. Ale on przecież był taki sam.
-Dlaczego niepodobne?- nadęłam policzki mocno.
-Myślenie zawsze zostawiasz mi!
-C-Co proszę?? Zmrużyłam oczy i nadęłam policzki.
Miałam ochotę przetrzepać jej łeb po przyjacielsku. Madie potrafiła być złośliwa. Czasami się to bardzo przydaje. Wtedy nasz przeciwnik traci pewność siebie. Wracając, nasza podróż trwała trochę czasu. Od pewnego momentu nawet zaczęły mnie boleć nogi! W końcu dotarłyśmy do miejsca naszego treningu. Była to średniej wielkości polana, która z jednej strony była otoczona lasem, a z drugiej, jeziorkiem z dość dużym wodospadem. Światło, które na niego padało sprawiało, że pojawiała się tęcza. Do tego do moich uszu docierał tylko szum wody i śpiew ptaków. Idealne miejsce na odpoczynek i trening. Celia wzniosła się po chwili w powietrze, uśmiechając się i zachwycając widokami.
-Tutaj jest pięknie!- obróciła się w naszą stronę.
-Maaaaaaad- Mashmallow podleciał do kotki- Jak znalazłaś to miejsce?
- Wiesz… Ciebie wtedy jeszcze nie było…. Gdy pierwszy raz rozstałyśmy się z Nancy….
-Rozstałyście?- Celia przekrzywiła lekko głowę na bok- Dlaczego? Pokłóciłyście się o coś?
-Co? Oczywiście, że nie- zaśmiałam się wesoło- To nie było tak… My się nie kłócimy…
-Czy mogę dokończyć?- Madison spojrzała na nas z twarzą zimnej suki-…. Dziękuję… Zostałam porwana przez naszego starego wroga… Maximusa… A gdy tylko się wydostałam, rozpoczęłam swój trening, by stać się silniejszą.
-Ano… W sumie nie opowiedziałaś mi dokładniej o swojej wędrówce- zamyśliłam się na chwilę.
-Nie pytałaś…
-A powinnam?... Byłam tak uradowana, że kompletnie zapomniałam!
-W każdym razie- Moja przyjaciółka zawiesiła na chwilę głos, wzdychając lekko i opierając ręce na biodrach- Natknęłam się na smarkacza o imieniu Sting... Wystarczy, że jest się miłym dla dzieciaka i się mu pomoże, to już mówi do ciebie „Master”. Prosił mnie bym go czegoś nauczyła, był taki irytujący. Ale w końcu jego maślane oczy mnie przekonały i trzeba było znaleźć jakieś miejsce na trening.
-I tak znalazłaś się tutaj?- spytałam od razu.
-Tak.
Byłam pod wrażeniem. Nigdy bym nie pomyślała, że Mad mogłaby wziąć kogoś pod swoje skrzydła. Do tego irytującego dzieciaka. To niepodobne do niej. Nie jestem pewna czy maślane oczy by ją przekonały. Najwyraźniej zobaczyła w nim… Potencjał? Albo urok osobisty?... W każdym razie, było to zastanawiające. Miałam ochotę ją trochę podręczyć. A nasze Exceedy również wydawały się być zaciekawione jej historią.
-Czyli dobre wspomnienia?- Marshmallow uśmiechnął się- To bardzo dobrze, ułatwi nam trening.
- M-my też mamy ćwiczyć?- Celia przestraszyła się lekko, a wskazywały na to lekko skulone uszy.
-Boisz się?
-Y-yhym… J-ja nie umiem nic…
-Spoookojnie! W końcu oboje jesteśmy Exceedami! Na pewno ci pomogę!
Uśmiechnęłam się pod nosem. Oboje dobrze się ze sobą dogadywali. Mashmallow pomagał jej jak mógł, opiekował się i pokazywał wszystko. Między innymi, to dzięki niemu się otworzyła i stała się weselsza. Stanowili zgraną parę, nikt nie mógł temu zaprzeczyć. Spojrzałam ponownie na Mad, która również na mnie zerknęła. Obie uśmiechnęłyśmy się serdecznie.
-Czyli mamy na to trzy miesiące?- powiedziałam w końcu.
-Tak, a co?
-To chyba, aż za dużo czasu.

****

W końcu rozpoczęłyśmy trening. Madison zaczęła od ulepszenia podstawowych umiejętności maga światła. Lumos, Deszcz Światła, Tarcza Światła, wszystko po kolei. Nasz wspólny trening polegał jedynie na tym, że z samego rana razem się rozgrzewałyśmy, prościej mówiąc, ćwiczyłyśmy ciało. W ten sposób nasza magia mogła stawać się potężniejsza. Ja z kolei, musiałam całymi dniami medytować, by odnaleźć w sobie przyczynę nieznanej dotąd mi mocy. Nie przynosiło mi to nic oprócz tego, że głos w mojej głowie zaczął odzywać się częściej. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że podpowiadał mi same czarne myśli, które momentami przejmowały mój umysł całkowicie i nie mogłam ich wtedy wykurzyć. Przez to traciłam chęci do dalszego treningu i robiłam przerwy. To był jeden z tych momentów. Usiadłam i spojrzałam w stronę naszych kotów, które bawiły się beztrosko. Westchnęłam ciężko, niby miały ćwiczyć razem z nami. Kątem oka zauważyłam jak moja najlepsza przyjaciółka podchodzi do mnie i siada obok. Po jej czole spływała kropla potu, wędrując w  stronę skroni. Miała włosy związane w kucyk, czarną podkoszulkę na ramiączkach oraz niebieskie shorty. Przez ten cały czas pracowała z całych sił, gdy ja się obijałam. To taki żałosne. Zwinęłam się w kulkę i ukryłam głowę.
-Nancy co się dzieje?- spytała po chwili.
Jej bystre oczy podążyły w moją stronę, przenikając mnie na wskroś. Wzdrygnęłam się lekko i uniosłam z powrotem głowę, wzdychając przy tym ciężko. Zastanawiałam się co jej powiedzieć. Że nie dam rady? Że to wszystko na nic, nie mam po co się starać, ponieważ to nie wyjdzie? Tyle czasu zmarnowanego, nie dam rady.
-Wykrztusisz coś wreszcie z siebie?
-Ja…
-Hm?
-Nie dam rady…- zaczęłam powoli opierając się na rękach i patrząc w niebo- Nie dam rady tego zrobić.
-Co ty znowu bredzisz?- zauważyłam jak mruży oczy- Ty nie dasz rady? Dalej się nad sobą użalasz?
- Nie potrafię… O nim zapomnieć to jedno… Poskładać się z powrotem to drugie… A trzecie, to nie mogę znaleźć źródła…. Do tego...
Zastanowiłam się chwilę. Przecież nie mogłam powiedzieć Mad, że słyszę głosy. Załatwię sobie u niej darmową sesję psychologiczną. A nie chciałam tego. Naprawdę, nie chcę żeby uważała mnie za jakiegoś czubka.
-Do tego co?- była nieugięta jak zwykle- Zaczęłaś to dokończ. No już. Na co czeka…
- Bo to jest ciężka sprawa! Jak mam ci powiedzieć, że słyszę głos w mojej głowie?!
Dziewczyna uniosła brwi zaskoczona moim wybuchem. Sama się tego nie spodziewałam, to tak samo wyszło. Zagryzłam wargę mocno i wstałam szybko. No i wpadłam. Ciekawe co teraz powie. Wyśmieje mnie. Uzna za żart. Na pewno. I bardzo dobrze. Nie chcę jej niczego wyjaśniać. Poczułam jak mimowolnie zaciskam pięści.
-Nanc co się z tobą dzieje?- usłyszałam nutę niepokoju w jej głosie- Co się z tobą dzieje do cholery? Od kiedy wróciłyśmy z Tenroujimy zachowujesz się całkiem inaczej. Co cie zmieniło? Coś cię dręczy?
-Tak!- Poczułam po moich policzkach spływają łzy- Wszystko się zmieniło! Straciłam siedem lat życia! Chłopaka! Nasza gildia jest w kawałkach! Do tego od kiedy przebudziłam się na Tenroujimie, cały czas coś mąci mi w głowie. Odzywa się w najmniej odpowiednich momentach, dołuje! To jest okropne Mad, to jest okropne, bo nie mogę sobie z tym poradzić! Myślałam, że po prostu mi się wydaje!
Nagle poczułam jak Madie obejmuje mnie mocno i przytula do siebie. Zerknęłam na nią dalej płacząc. Miała kamienny wyraz twarzy. Nie zdradzała żadnych uczuć, ale w głębi duszy wiedziałam, że się martwiła. Stałyśmy tak przez dłuższy czaz, dopóki się nie uspokoiłam do końca. Bolała mnie głowa i oczy, które były spuchnięte. Płacz jest okropny, ale bardzo uspokaja, pozwala jasno myśleć. W końcu przyjaciółka uśmiechnęła się lekko do mnie.
-Już lepiej?- puściła mnie powoli, przyglądając mi się.
-Y-yhyyym….
- To teraz… Musisz porozmawiać z tym… „głosem”, inaczej nie dowiemy się czym jest.
Spojrzałam na nią, unosząc zaskoczona brwi. Jak mogła tak szybko przejść do działania? Nie uznała to za szaleństwo? Nawet ja uważam, że zaczynam wariować, a ona w poważną mina od razu zdradziła mi plan działania. Z drugiej strony cieszyłam się, że mam kogoś takiego jak Mad. Zawsze mogłam na nią liczyć, zwłaszcza w takich chwilach. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
-W takim razie….- zaczęłam- Co mam robić, Mad?
- Medytuj…- usiadła, poklepuj miejsce obok siebie- Będę przy tobie…
-Wiem o tym… Przepraszam za kłopot.
-Nie wkurzaj mnie Nancy…
-Tak jest Madine!
Usiadłam przy niej po turecku i wzięłam głęboki oddech. Zamknęłam oczy, czując przy tym narastający strach. Zastanawiałam się, co się stanie, gdy uda mi się skontaktować z ”głosem”. Czy okaże się czymś obcym? Czy może jest wytworem mojej wyobraźni?
-Musisz się tylko wyluzować-usłyszałam głos Madison- Nie myśl o niczym.
-J-jak sobie życzysz- odpowiedziałam jej niepewnie.
Zaczęłam oddychać głęboko. Powoli wyciszałam swoje myśli. Poczułam wielka ulgę, spokój. Teraz wystarczyło poczekać, aż da jakiś znak. Albo nie, sama to zrobię, nie będę oczekiwać.
-No i gdzie jesteś?- Spytałam- Głupi głosie, odezwij się.
-Mnie szukasz?- w moim umyśle pojawiła się jakaś ciemna sylwetka- Pierwszy raz zdecydowałaś się ze mną porozmawiać.
-Chcę dowiedzieć się kim jesteś… I dlaczego mnie prześladujesz!
-Ładnie…. Ale nie mogę ci zdradzić swojego imienia… Wiedz jednak, że zostałaś wybrana na pojemnik przeze mnie.
-Pojemnik? O czym ty gadasz??
-Widzisz…. Jestem formą potężną formą astralną, która niestety, nie posiada własnego ciała. Nie mogę żyć bez nosiciela, zazwyczaj jest to słabe ogniwo…. Jak ty.
Oburzyłam się. Nikt nie nazwał mnie jeszcze słabym ogniwem. Fakt, byłam bardzo wrażliwa, ale to nie znaczy, że byłam słabym ogniwem. Przecież potrafiłam znieść wiele, przetrzymać w sobie dużo smutku. Radziłam sobie zawsze. Czy to nie powinno oznaczać, że jestem silna?
-Nie, nie jesteś-odezwał się głos- Smutek, który ogarniał twoje serce, sprawiał, że otwierała się na trwałe wyrwa, która pomagała mi się do ciebie dostać.
-…Kiedy to się niby stało?- byłam tak ciekawa- Przecież tutaj nie ma…
-Podczas twojej podróży dzięki kostce oczywiście. Spotkałem cie między wymiarami. Mimo że byłem uśpiony, miałem pojemnik. Tylko silny strach i smutek pomógł mi się przebudzić…
-Jak wtedy podczas walki z Maximusem?
-Jednak jesteś bystra- cień zaśmiał się.
-Oczywiście. Tylko bycie poważną mnie nudzi. Gadaj. Dlaczego nie odezwałeś się od razu po walce?
-  Musiałem urosnąć w siłę. Siedem lat przerwy to idealny moment dla mnie, nawet, gdy ty byłaś uśpiona .Od razu powiem, że nie jestem szkodnikiem.. Oprócz magii, którą posługuje się nosiciel. daję mu możliwość użyczenia swojej mocy.
-Aha…. Czyli możesz mi ją dać od tak? A gdzie jest haczyk?
-Musisz być godna…. Inaczej pochłonę twoje ciało i stanie się moim narzędziem. A ty na zawsze zatracisz się w nicości.
-Brzmi jak tekst ze starego horroru.
-Nie bądź taka pewna siebie- wyczułam jak jego aura zmienia się tak, że aż poczułam lęk- Gadanie w niczym ci nie pomoże.
Poczułam jak jego intencje się zmieniają. Do tej pory nie miały żadnego wyrazu, teraz jednak zmieniły się. Były pewne nienawiści i chęci zagłady mojej osoby. W jednym momencie znaleźliśmy się na arenie, wokół której roztaczał się drut kolczasty, a za nim, nicość. A wiec zamierza ze mną walczyć. Jestem jednak pewna, że od razu wygram. Do tego posiądę nową moc. Obiecująca wygrana.
-A zatem?- zaśmiałam się- Przecież już wiesz, że wygram. Czego od razu się nie poddasz?
-Mówiłem, żebyś nie była taka pewna siebie- sylwetka w błyskawicznym tempie znalazła się przy mnie, zadając mi bolesny cios w brzuch.
Zawyłam głośno, odlatując przy tym dwa metry dalej. W cieniu po chwili pokazały się krwistoczerwone oczy oraz szeroki uśmiech, ukazujący ostre zęby.
-Zapomniałem ci wspomnieć…. W momencie, gdy zwycięstwo przesuwa się na moją stronę, twoje ciało przechodzi pod mą kontrolę….
-C-co??-zdumiałam się, unosząc się powoli.
Mimo że była to walka w moim umyśle to cholernie bolało. Jak prawdziwie zadane obrażenia.

- A pierwsze co zniszczę….- cień zmrużył oczy- … To twoi przyjaciele.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz