-Nancy wszystko w
porządku?- Madison spojrzała na przyjaciółkę zatroskana.
Odczekała chwilę, ale i tak nie
uzyskała żadnej odpowiedzi. Dziewczyna była pogrążona w głębokim transie, więc
Mad tylko westchnęła głęboko i zerknęła na koty, które bawiły się w powietrzu
zalotnie. Ponownie wróciła wzrokiem do niej, płosząc się od razu. Teraz Nancy
miała szeroko otwarte oczy, a jej źrenice diametralnie się zmniejszyły.
-Czy naprawdę wszystko z tobą w porządku?- Madie zmarszczyła
brwi, lekko się przysuwając.
-Ty zginiesz jako pierwsza…- odezwała się jej przyjaciółka
dość zniekształconym głosem, gdy jej głowa powoli obracała się w stronę
brunetki.
- Przestań się wygłupiać, to jest poważna sprawa, a ty sobie
jak zwykle jaja robisz!
Zaśmiała się w odpowiedzi i
szybko chwyciła ją za szyję, uniemożliwiając jakąkolwiek reakcję. Mad otworzyła
szerzej oczy, chwytając za rękę swojej przyjaciółki.
-Ch-cholera… N-Nanc!- wykrzyczała, gdy jej uścisk zaczął się
stawać mocniejszy- P-puść mnie!... Puszczaj mnie powie-działam!
Nie mając zbyt wielkiego wyboru,
Mad kopnęła ją ma tyle mocno, by Nancy puściła ją z jękiem, a to pozwoliło
brunetce na głębokie zaczerpnięcie powietrza. Dziewczyna podniosła się szybko i
przyjęła pozycję bojową, marszcząc przy tym mocno brwi. Zastanawiała się,
dlaczego jej przyjaciółka tak nagle zmieniła nastawienie. Kilka minut wcześniej
przecież rozmawiała z nią normalnie o tym, co męczy ją w środku. No właśnie! W
środku! To pewnie to coś wzięło nad nią kontrolę. „Jednak medytacja nie była
dobrą decyzją”- pomyślała, karcąc się przy tym, za swój wybór- „ Powinnam była
to przewidzieć. Cholera, trzeba będzie to odkręcić.” Spojrzała na przyjaciółkę,
która miała być teraz jej rywalką. Obserwowała dokładnie, jak Nancy podnosi się
z trudem i patrzy wprost na nią. W jej oczach było coś nienaturalnego, same te
zmniejszone źrenice, wielkości ziarna grochu budziły niepokój, ale było w nich
coś jeszcze. Coś obcego, co nie pasowało do normalnej osoby.
-Cooo się dzieje?- Mashmallow podleciał do Mad razem z Celią-
Pokłóciłyście się czy coś?
-Nie zbliżajcie się- Mad spojrzała na nich z poważną miną-
Może wam coś zrobić, więc odsuńcie się, ja się nią zajmę.
-H-huh?- Celia od razu zlękła się- Co się stało?
-Nie wiem. Nancy coś kontroluje, więc jest nieprzewidywalna.
-Hy hy hy, czyż to nie słodkie kociaki?- Nancy uśmiechnęła
się szeroko.
Celia od razu ukryła się za
Mashmallowem, gdyż jej dziki uśmiech przyprawiał o dreszcze. Kot wypiął klatkę
piersiową bardziej, sprawiając wrażenie, że nie boi się wcale. I tak właśnie
było. Był jednym z odważniejszych Exceedów, bowiem o ten tytuł walczył razem z
Panter Lily. Tym właśnie imponował ocelotce, która nadal bała się wielu rzeczy.
Nikt ją za to nie winił, w końcu każdy byłby nieufny, gdyby zamknięto go w
klatce na dłuższy czas. W głębi duszy marzyła o tym, żeby kiedyś być równie
nieustraszoną. Chciała także stać się silniejsza, by móc ochronić Nancy za to,
ile dla niej zrobiła. A teraz była w niebezpieczeństwie i nie mogła jej pomóc.
Uczucie bezsilności powoli zaczęło ją przytłaczać, a z jej oczu zaczęły płynąć
łzy. Zacisnęła zęby i w jednej chwili postanowiła
-N-Nancy!- krzyknęła wyłaniając się zza swojego obrońcy- Nie
daj się! Nie możesz mnie teraz zostawić!
-C-Celia, schowaj się za mną!- Marsh chciał złapać ją za
łapkę, ale w tej samej chwili wystrzeliła w stronę blondynki.
-Celia!- Mad poruszyła się zaskoczona.
Mała kotka z płaczem zbliżała się
do swojej ulubienicy, by jakoś jej pomóc. W jej głowie jednak panowała pustka,
a żaden pomysł się nie nasuwał. Zauważyła jak Nancy uśmiecha się, a jej ramię
przekształca się w wodę, która rusza od razu w jej stronę. Celia zatrzymała się
gwałtownie i otworzyła szerzej oczy, ale nie zdążyła się obronić przed
nadciągającym uderzeniem. Wydając z siebie donośny pisk, poleciała w stronę
linii drzew, by uderzyć mocno w jedno z nich.
-Celia!- Mad i Mashamallow spojrzeli w stronę małej kotki,
która opadła na ziemię.
Oboje mimo wszystko byli
przerażeni sytuacją. Nancy nigdy by nie skrzywdziła swojej małej przyjaciółki.
Tygrys zacisnął zęby i wściekły ruszył w jej kierunku, zaciskając mocno
piąstki.
-AAAAAA!! TO ZA CELIĘ- wściekły Marsh zaczął przełykać łzy-
NIE DARUJĘ CI!
Zdążył się uchylić przed
pierwszymi ciosami dziewczyny, zmniejszając odległość dzielącą ich z sekundy na
sekundę . Nancy zmarszczyła brwi i wróciła do normalnej postaci, by po chwili
wystrzelić z siebie wodne kolce, które trafiły kota.
-Bariera świetlna!- Mad wystawiła przed siebie rękę, by
tarcza mogła ją skutecznie ochronić przed naciągającymi pociskami- Mashmallow!
Uważaj! Uciekaj stamtąd!
Nancy zamknęła tygrysa w mocnym,
wodnym uścisku i cisnęła nim w drzewo obok Celii. Uśmiechając się nienaturalnie
szeroko, zamknęła ich w wiezieniu, by mogli dokonać w nim żywota. W tym samym
momencie, naładowana mocą pięść Mad uderzyła ją w brzuch i wybiła do góry.
Więzienie rozproszyło się, uwalniając przy tym koty.
-Nie masz prawa krzywdzić moich przyjaciół!- Mad spojrzała
na lecącą dziewczynę wilczym wzrokiem.
Blondynka zaczerpnęła mocno
powietrza i zaczęła kaszleć, by natychmiast zmienić formę deszczu i opaść na
ziemię, w tym na Mad, która uciszyła się, próbując przewidzieć następny ruch.
Nim zdążyła cokolwiek zrobić, poczuła na plecach mocne kopnięcie, a jej ramię
przeszył niezmierny ból. Opadła na kolana chwyciła się za krwawiącą cześć
ciała, zerkając przy tym na swoją przeciwniczkę. Zobaczyła jej żądny krwi
uśmiech oraz pełne szaleństwa oczy, które wędrowały po całym jej ciele. Nancy
zaśmiała się złowieszczo i obeszła ją powoli.
-Myślisz, że tak
łatwo ci się dam?- spytała zranionej- Mogłam po prostu dzięki wodnemu
ciału uniknąć twojego ciosu. Wiem o jej ciele wszystko.
- Cholerne ścierwo- warknęła, próbując się podnieść- Zostaw
Nancy w spokoju!!
- Nie ładnie jest odzywać się bez pozwolenia. Muszę cię
ukarać. Wodne Cięcie!
W jednym momencie kilkadziesiąt
uderzeń zaczęło spadać na Mad, rozszarpując jej czarną bokserkę wielu miejscach
jak i shorty. Szybko opadła na twarz z jękiem, próbując się podnieść. Nie mogła
poddać się w takim momencie. Nie teraz. Musiała do cholery uratować Nancy.
Marshmallowa. Celię.
- I co? Masz coś jeszcze dziewczynko do powiedzenia?
Nadepnęła mocno na jej głowę,
przygwożdżając tym samym do ziemi.
-J-jeszcze raz m-mnie nazwiesz d-dziewczynką- Madison
zaczęła się podnosić, pomimo oporu je strony przeciwniczki- T-to przestanę być
miła!
Chwyciła ją z całej siły za nogę
i pociągnęła na bok, doprowadzając do tego, że omal się nie wywróciła.
Zadowolona z siebie odsunęła się, spoglądając nieprzerwanie na zdeterminowaną
brunetkę. Ta uniosła się, opierając ręką na nodze i spojrzała na nią z pogardą
całego świata.
-Bieg świetlny- nagle znalazła się przy Nancy i uderzyła
mocno w brzuch, trzymając się przy tym za ramię- Żryj to….
Usłyszała jak wydaje z siebie
pisk i upada na kolana, a potem kuli się.
-M-M-Mad…- wyrzekła normalnym głosem- P-proszę… P-pomóż
m-mi…
-N-Nancy?...- Mad obróciła się momentalnie, patrząc na nią z
troską- W-wszy-stko gra?
-M-Mad-die.. P-pomóż mi!! N-nie dam rady!! P-po-móż mi d-do
chole-r-ry!! O-on wraca!!
-Nanc...
Zrobiła krok w jej stronę, ale w
tym samym momencie ona uniosła się i obróciła do niej z szerokim uśmiechem.
- Wybacz, gówniara chce wszcząć bunt- odpowiedziała od razu.
-Nie będziesz nazywać jej gówniarą- Madie uniosła rękę nad
siebie i zgięła palce jakby chciała coś chwycić.
Nad jej głową zaczęło się
pojawiać białe światło, które zaczęło formować się w spiralę, z jarzącym się u
podstawy elementem. Nancy zaczęła się cofać
szybko i zakrywać lekko ręką oczy, zachwycona ilością mocy. Obie
patrzyły sobie w oczy, pewne swojego zwycięstwa.
-A więc to twoja specjalność??- zaczęła się śmiać
rozstawiając ramiona- No szybciej! Szybciej!! I tak to zniosę!
-Pożałujesz tego co nam zrobiłeś!!
Ruszyła na swoją przyjaciółkę z
okrzykiem bojowym, jak prawdziwy wojownik. Wściekłość w jej oczach była
połączona z bólem jaki przeżywała, nie tylko fizycznym, ale i psychicznym. Nagle stanęła i zamachnęła się, rzucając w
jej stronę spiralą światła.
- Andromeda!!
Oczy Nancy zmieniły się, a na jej
twarzy zaczął malować się strach.
-M-Madie..- jęknęła
tylko cicho, zanim potężna magia uderzyła w nią i rozbłysło się przytłaczające
światło.
Mad pobladła na twarzy, a potem odleciała z powodu siły
uderzenia, tracąc przy tym przytomność jak jej przyjaciółka.
***
-Cholera jasna.-warknęłam, kiedy cień uderzył mnie mocno po
raz kolejny.
Nie
mogłam trzeźwo myśleć. Nie wiedziałam co zrobić. Ale musiałam jakoś się
uratować, w końcu nie mogłam doprowadzić do tego, że stracę przyjaciół.
Zmarszczyłam brwi i ruszyłam na niego.
-Nie potrafiłaś nawet zatrzymać u siebie ukochanego, a
przyjaciół chcesz ratować?
Zatrzymałam się gwałtownie. Ugodził mnie w czuły punkt
-Skąd o tym wiesz? Nic o mnie nie wiesz!
-Wiem więcej o tobie niż ty sama.
-Kłamiesz.
-Znam twoje pragnienia, myśli, wspomnienia. Wszystko. Nawet
to, jak bardzo zależało ci na Nikodemie. Teraz wrócił to waszego normalnego
świata, układa sobie życie z nową dziewczyną, wolny od ciebie. Jestem pewien,
ze chciał cię tylko wykorzystać, inaczej by nie został. Nikt cię nie zechce,
pogódź się z tym.
O nie. Tego było już cholera za wiele. Ruszyłam na niego
wściekła.
-Wodny pęd!- uderzyłam w cień, który pod moim uderzeniem
rozpłynął się i pojawił za mną.
Była
to niewyrównana bitwa. Jak mogłam trafić cień, skoro w każdej chwili mógł się
rozpłynąć? Znów spróbowałam go uderzyć, ale bez skutku. Dostałam kilka razy, aż w końcu osunęłam się
na kolana, wykończona całą sytuacją. Dyszałam, spoglądając na to jak idzie w
moim kierunku. Nie chcę nawet wiedzieć, co w tym momencie wyrabiał z moim
ciałem. Mam nadzieję, że Mad sobie poradzi. A Celia i Marshmallow nie ucierpią.
Powinnam lepiej znaleźć sposób, jak go pokonać. Jak mogłam nie zauważyć jego
obecności wewnątrz mnie?
-Mogę pokazać ci, to teraz właśnie robię z twoimi
przyjaciółmi.
Wyciągnął rękę a w czerni pokazał
się otwór na kształt ekranu. Od razu pojawił się obrał. A to co zobaczyłam,
zmroziło mi krew w żyłach. Moje ciało właśnie rzucało Celię w stronę drzew.
-NIE!- krzyknęłam, od razu zalewając się łzami- CO TY
ROBISZ?? ZOSTAW JĄ!
Po chwili sam Marshmallow ruszył
w moją stronę by oddać mi za to, co zrobiłam swojej małej przyjaciółce. Spotkał
go podobny los. A ja czułam się taka bezradna. Jak mogłam ja skrzywdzić?? I
wszystko z mojej winy, nieważne, że ktoś mną steruje, ale zrobiłam to.
Niewybaczalne. Załzawiona, po kilku minutach wstałam i zacisnęłam mocno pięści.
-Nie wybaczę ci tego.- wycedziłam- No chodź tu! Bierz mnie!
Przetarłam oczy i przyjęłam pozycję bojową, gotowa przyjąć ciosy. Ruszył
na mnie ze spokojem, pewny swojego zwycięstwa. Ruszyłam się z miejsca, biegnąc
wprost na niego, ale w ostatnim momencie zmieniłam zdanie i wyminęłam go,
stając w stabilnej pozycji.
-Mam cię…- zmarszczyłam brwi i wyciągnęłam przed siebie
ręce- Wodne wiezienie!
Z obu
stron otoczyła go woda i zamknęłam w wodnym sześcianie, starając się, by nie
się ulotnił za szybko. Wszystko zniknęło, a ja, poczułam silny ból w brzuchu,
gdy ujrzałam ponownie ziemię.
Chyba wszystko w porządku! Pokonałam go! Ale uczucie wróciło
z powrotem, a ja zaczęłam tracić kontakt z rzeczywistością.
-M-M-Mad…- wyrzekłam, czując jak ogarnia mnie panika -
P-proszę… P-pomóż m-mi…
-N-Nancy?...- usłyszałam jej głos- W-wszy-stko gra?
-M-Mad-die.. P-pomóż mi!! N-nie dam rady!! P-po-móż mi d-do
chole-r-ry!! O-on wraca!!
Krzyczałam z całych sił by tylko mnie usłyszała.
-Nanc...
Ponownie znalazłam się na naszym polu bitwy, gdzie cień stał i śmiał się
niskim, przerażającym głosem.
- Pomóż mi, nie dam rady?... Tak, nie dasz rady, ale nikt ci
nie pomoże… Nawet Madison.
Kłamstwo. Zawsze mi pomagała. Teraz
też musiała. Pewnie nawet chciała. Spuściłam głowę. Próbowałam się uspokoić, aż
w końcu poczułam, że moc zaczyna się we mnie kumulować. Wypełniała mnie i
otacza. Moja aura i siła rośnie.
-Szybko załapałaś…. Ale to jeszcze nie koniec. Spotkamy się.
Spojrzałam na niego nie tracąc
czujności. Mógł znowu mnie oszukać. Ruszyłam na niego ponownie, czując, jak moc
wzrasta z każdą sekundą, ale zanim go dosięgłam, wszystko rozpłynęło się, a ja
zobaczyłam przed sobą Mad oraz lecącą we mnie kulę światła, która musiała być
Andromedą. Przeraziłam się. Mogłam tego nie przeżyć. Nie chciałam umierać w
taki sposób.
-M-Madie…- jęknęłam, zanim kula światła otoczyła mnie zewsząd
i poczułam potężne uderzenie.
A potem
znów pogrążyłam się w ciemnej otchłani.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz