czwartek, 21 lipca 2016

Rozdział 16- Bezchmurna noc

                Drugi dzień Wielkiego Turnieju Magicznego rozpoczął się na dobre. Jak się okazuje w Wielkim Turnieju zostało osiem drużyn: Raven Tail, Sabertooth, Blue Pegasus, Lamia Scale, Fairy Tail A i B, Mermaid Heel oraz  Quatro Cerberus. Po krótkim powitaniu rozpoczyna się konkurencja o nazwie „Rydwan”. Uczestnicy mają się ścigać po tytułowym powozie aż do areny. Do zadania zostali zgłoszeni Kurohebi z Raven Tail, który znajduje się na pierwszej pozycji, a za nim są Ichiya, Yuka, Risley i Bacchus.
Stoję obok Mad i ducha pierwszej mistrzyni- Mavis zażenowana, patrząc jak Smoczy Zabójcy z obu drużyn Fairy Tail i Sabertooth męczą się. Smoczy Zabójcy mają to do siebie, że ich słabą stroną są środki transportu. Mamy coś ze sobą wspólnego, ja również mam chorobę lokomocyjną. Wszyscy członkowie gildii wraz z nami, mają nadzieję, że jednak nasi przyjaciele zdobędą ostatnie punkty. Napięcie rośnie, gdy wraz ze Stingiem spierają się o miejsca, targani konwulsjami.  Boję się o nich, patrząc na punktację drużyn, która nie jest dla nas przychylna, chcę by sytuacja się poprawiła. Patrzę jak Gajeel i Natsu uporczywie, ostatkami sił wysuwają się naprzód przed Stinga. Wielki ekran gwarantuje nam dźwięk i obraz z konkurencji, dzięki czemu możemy widzieć i słyszeć o czym rozmawiają zawodnicy.
-Mogę zadać małe pytanko?- odezwał się Sting- Po co wystartowaliście wyścigach?....
-Dla naszych towarzyszy….- Natsu zaczął czołgać się dalej- Przez te siedem lat…. Zawsze… Czekali na nas…. Nieważne jak było ciężko, nieważne jak ponuro…. Nawet jeśli wyszli na głupców, trwali i trwali…. I chronili gildię…. Dla naszych towarzyszy…. Pokażemy ci…..
Zamarł, by po chwili wydrzeć się na za się na cały głos ze wzrokiem pełnym determinacji:
-DOWÓD, ŻE FAIRY TAIL NIE STAŁO W MIEJSCU!!! I DLATEGO BĘDZIEMY SZLI DO PRZODU!!
Czuję jak moje serce zaczyna walić, podchodzi do gardła, gdy widzę jak się starają, czuję jak presja przechodzi również na mnie, Mad, Celię, Marshmallowa, innych członków gildii. Do moich oczu napływają łzy, które po chwili mimowolnie zaczynają płynąć strumieniem po policzkach. Natsu… Zawsze idzie do przodu, dla swoich towarzyszy…. Dla swojej rodziny…. Ja też chcę….
-Dacie radę Natsu!- krzyknęła Celia, zaciskając swoje małe łapki w piąstki.
-Aye sir!- zawtórował jej Happy, mając łzy w oczach.
-Dajesz Gajeel, nie poddawaj się skurczybyku- z drugiej strony usłyszałam niski głos Panther Lily.
Na twarzach reszty członków pojawiły się szerokie uśmiechy. Gildia to przyjaciele, to rodzina. Nie chodzi o jakieś głupie zawody, tylko o to, by pokazać jak wielką siłę mamy razem.
-NATSU Z FAIRY TAIL  A, SZÓSTE MIEJSCE! DWA PUNKTY!- odzywa się z głos, słyszany w każdym miejscu na arenie i widowni- GAJEEL Z FAIRY TAIL B, SIÓDME MIEJSCE! JEDEN PUNKT!
-TAAAAK!- z mojego gardła wydobył się głośny krzyk, poczułam jak podskakuję z radości.
-STING Z SABERTOOTH REZGNUJE! BEZ PUNKTÓW!
Spojrzałam w stronę przeciwników. Wszyscy mieli poważne miny, Rogue wydawał się być całkiem z kamienia.
Patrzę na Mad, która uśmiecha się lekko do mnie, zapewne z powodu rezygnacji jej byłego ucznia. Tak… Dla mistrza to największa satysfakcja…. Mimo to jej oczy zrobiły się dziwnie szkliste ze wzruszenia. Obok nas mistrz Makarov zaczął płakać z radości, a tłum zaczął bić brawa. Nareszcie możemy pokazać co umiemy, tylko szkoda, że same nie możemy brać udziału, wtedy dopiero by się działo. Na ekranie pokazuje się punktacja. Na pierwszym miejscu jest Raven Tail, gildia, o której wiem dość niewiele, nigdy o niej nie słyszałam. Wyprzedzili oni Sabertooth.  Drużyny Fairy Tail oczywiście są na ostatnim miejscu. NA RAZIE. Widziałam jak Lucy zniknęła, żeby zabrać wykończonego Natsu do szpitala. Nie będą obecni przy zapowiedzi pierwszego pojedynku, który ma odbyć się między członkiem prowadzącej gildii  Raven Tail- Kurohebim, tym samym, który wygrał pierwszą konkurencję i Tobim Hortatą z Lamia Scale. Członek Lamia Scale był półnagim facetem-psem, który na szyi nosił skarpetę na sznurku. Zaczyna się już od razu. Po krótkiej wymianie ataków i zdań zawodnicy zakładają się.
-TY!!!      Jeśli wygram, powiesz mi swoje prawdziwe imię!- krzyknął Tobi atakując  przeciwnika pazurami.
-Nie ma sprawy…. A jak ja wygram? -Mężczyzna o nieprzyjemnym wyglądzie zręcznie unikał jego ataków.
-Wyjawię ci swój wielki sekret!
Zmarszczyłam brwi. Nie minęła chwila, sędziowie jeszcze nie zdążyli tego skomentować, a członek Lamia Scale leżał już na ziemi pokonany przez przedstawiciela Raven Tail. Zauważyłam jak członkowie przegranej gildii w jednym momencie stracili całą swoją pewność siebie.
- Jest silny- usłyszałam głos Erzy.
- Ta… I nie sądzę, by dał z siebie wszystko…- zawtórował jej Gray.
-To…. Jaki jest twój sekret?- odezwał się Kurohebi.
-Moje skarpetki- Tobi zagryzł zęby, hamując łzy zarazem- Nie… Nie potrafię znaleźć jednej z nich. Chociaż szukałem przez ostatnie trzy miesiące. Dlaczego nie mogę jej znaleźć?
Uniosłam brwi zaskoczona…. Jak coś tak błahego może być dla człowieka ważne? No jak? Człowiek Raven Tail puknął się kilka raz w pierś, wskazując mu zagubioną skarpetę. Od razu usiadł zapłakany, chwytając ją w dłonie, a na jego twarzy pojawiła się nieopisana radość.
-Tutaj była?? Pod moim nosem??!!-zawył- Dobry z ciebie gość…. Uuu-uu…. Wreszcie ją znalazłem.
Do moich uszu dotarły komentarze innych członków Fairy Tail, spojrzałam jak przybyła w końcu Lucy zamurowało. Wróciłam wzrokiem na arenę, na której Kurohebi wyciągnął dłoń do Tobiego, ale zamiast pomóc mu wstać, zerwał z jego szyi skarpetę…. I rozszarpał ją na strzępy.  Towarzyszył temu głośny płacz psowatego gościa. Dawno nie byłam świadkiem takiej sceny… Najgorsze co może być…. Niszczenie szczęścia czyjejś osoby…. Zacisnęłam pieści, zerkając na nieporuszoną Madison. Tylko śmiech Ravel Tail odbijał się echem po pogrążonej w ciszy arenie.
Następna walka dnia ma się odbyć pomiędzy Bachusem z Quatro Cerberus a naszym członkiem Elfmanem. Oznaczało to nasz ostateczny koniec. Co prawda Elfman jest silnym magiem, ale przeciw Bachusowi nie wystarczy jego siła. Moje zdanie po cichu podzielali również inni. To oznaczało naszą kolejną porażkę. Stają na arenie. Bacchus od razu narzuca mu zakład, dotyczący pożyczki jego sióstr- Lisanny i Miry, na jedną noc. Co za napalony pies. Nie dość, że to on ukradł Canie strój, to jeszcze domagał się reszty naszych dziewczyn. To działa na Elfmana jak płachta na byka. Walka od razu zaczyna się ostro, nasz przyjaciel, pomimo swoich chęci, dostaje ciągle ciosy od zboczeńca z QC. Mimo to, wstaje, nie tracąc nadziei.
- Jeżeli ja wygram… Do końca Igrzysk nazwa waszej gildii będzie brzmiała „Quatro Szczeniaczek”- odezwał się, zyskując pewność siebie.
-Pfff- prychnął drugi- Niech będzie….
Przeciwnik w końcu sięgnął po gorzałkę i z niezliczoną prędkością zaatakował Elfmana, pewny swojego zwycięstwa, unosząc przy tym chmarę kurzu. Wyłania się z niej nasz człowiek, który zmienił swoją postać, a jego skóra została otoczona łuskami. Bacchus zdezorientowany atakuje go, ale w końcu męczy się, a na kolanach zostaje jedynie Jaszczuroczłowiek. Następuje chwila ciszy, by potem odezwały się głośne wiwaty na cześć Elfmana- brata, który nie poddał się dla swoich sióstr.
-FAIRY TAIL A ZDOBYWA 10 PUNKTÓW! CODAJE 12 PUNKTÓW! CZY TO ZAPOWIEDŹ ODRODZENIA FAIRY TAIL?!?!
Na tym zakończyła się kolejna walka, a wyczerpanego Elfmana zabrano do szpitala. Odwróciłam się w stronę Mad.
-Widzisz, przybyłam i już nasz los się odmienił- zaśmiałam się wesoło, ocierając łzy.
-Oczywiście- Mad odpowiedziała mi uśmiechem.
- Może powinnyśmy mu pogratulować?
-Taaak- odezwała się Celia radośnie.
- Ranny powinien spać, Evergreen się nim zajmie.
-Podzielam zdanie Mad- wtrącił Mashmallow- poczekajmy lepiej na kolejne widowisko.
-Też prawda!- zaśmiałam się ponownie.
Po chwili zapowiedziano przedostatnią walkę dnia:
-MIRAJANE STRAUSS Z FAIRY TAIL B VS REZERWOWY CZŁONEK BLUE PEGASUS, JENNY REALIGHT!!
Tylko, że zamiast normalnej bitwy…. Dziewczyny zorganizowały sobie konkurs przebieranek…. Co spowodowało zadowolenie męskiej części widowni… Zmieniały stroje jak szalone, w końcu sama zaczęłam zazdrościć im seksapilu. Zerkałam na miejsce, w którym przebywał Sabertooth, ale dziwnie oddychając z ulgą, zobaczyłam, że Rogue w ogóle się tym nie przejmuje, a Stinga jak nie było tak nie ma. Wróciłam wzrokiem na arenę, na której w końcu dziewczyny przybrały swoje formy bojowe. Mijarane ze swoją Stan Soul, wyglądała nieziemsko. Kobieta, która potrafi być nie tylko piękna, ale i zabójcza.
-Poznałam twój zakład….. A teraz chcę poznać twoją siłę….- w tym momencie zaatakowała swoją przeciwniczkę Jenny, pokonując ją bezsprzecznie.
Przybrała ponownie swoją normalną formę i odwróciła się do niej ze słodkim uśmiechem.

-Przepraszam… Nie mogę się doczekać chwili, gdy zobaczę cię w stroju Ewy w „Tygodniku Czarodziejów”
Ostatnia walka dnia odbyła się między Yukino Aguria z Sabertooth a Kagurą Mikatsuchi z Mermaid Heel. Bitwa zakończyła się zwycięstwem Kagury, co dało dziesięć punktów jej gildii. Sabertooth, najsilniejsza gildia w Fiore, a posiadała tak słabego zawodnika.

***

                Szłam wzdłuż ulicy do miejsca, w którym zostałam dzisiaj odratowana. Rozdzieliłam się z Mad i Marshmallowem, ponieważ musieli coś załatwić, ale mieliśmy spotkać się ponownie, by spędzić wieczór razem. Stanęłam i nachylając się, spojrzałam na taflę wody, która odbijała dwie sylwetki, moją…. I Rogue, który przystanął tuż obok mnie. Od razu podniosłam wzrok na niego i cofnęłam się speszona. Chłopak uśmiechnął się do mnie delikatnie.
-Chyba nie miałaś w zamiarze wpaść do wody?- spytał od razu.
- Tak… T-t-to znaczy nie!- język zaczął mi się plątać z zaskoczenia- A-a tak w ogóle to nie wolno nam ze sobą rozmawiać… W końcu jesteśmy wrogami.
-Nasze gildie są… Teoretycznie my też…
-Fro-sama!- odezwał się jego Exceed w stroju żaby.
-…Ale czy to przeszkadza nam w rozmowie?... Nie jestem do ciebie wrogo nastawiony….
-Nie… Raczej nie… Ja do ciebie też… W-w końcu uratowałeś mi życie, mimo że jestem magiem wody.
-Trudno było cię złapać....
-Sugerujesz, że jestem gruba?- uniosłam brwi, udając typową kobietę.
-Nie, nie, wcale nie, chodzi o to, że rozpadałaś się właśnie…. Na ciecz….
-Wiem….
Przypomniałam sobie tamtą chwilę, chociaż wolałabym do niej nie wracać.
-To była dobra walka….- przerwałam ciszę między nami.- Mimo że przegraliście, wasz Gwiezdny Mag… Też mamy swojego…
-Prawda…- westchnął- Yukino jest naszą dobrą towarzyszką…. Dzisiaj wam się poszczęściło…
-Poszczęściło?.... To co dzisiaj zaprezentowaliśmy to dopiero początek, w następnych dniach ty i twoja gildia zobaczycie… Mimo to, że jesteście dobrzy…. My jesteśmy lepsi… I Fairy Tail zwycięży, pokonując was!
Wskazałam kciukiem na znak gildii na piersi. To był zły pomysł ,bo tylko dałam mu pretekst patrzenia na nie. Nikt nie będzie obrażał naszej gildii, nawet jeżeli uratował mi życie.
- Nie o to mi….
-Żegnam… Do zobaczenia na arenie….
Odwracając się na pięcie, odeszłam z Celią u swego boku. Było to zagranie godne mojej osoby, powinnam częściej się zachowywać jak Mad…. Ciekawe co porabia ta oaza spokoju, pieprzony kwiat lotosu….

***

                Nadszedł wieczór. Jeden z najpiękniejszych w mieście Krokus, gwieździsta, czarująca noc, idealna na romantyczne przechadzki. Tę okazję wykorzystała brunetka, która aktualnie spacerowała jedną z ulic stolicy Fiore. Niedługo miała się spotkać z Nancy, żeby urządzić kolejną popijawę na cześć gildii, ale na to było jeszcze trochę czasu. W oddali zauważyła postać osamotnionego chłopaka, który szedł w białym płaszczu i spuszczoną głową, wyglądał na zamyślonego. Gray Fullbuster, jeden z najseksowniejszych chłopaków w całym Fiore, wiele razy się z nią umawiał, ale od jakiegoś czasu to ustało. Dziewczyna nie chciała na niego napierać, ani zdradzać swoich uczuć, ponieważ mogłoby się to wiązać z późniejszymi problemami. Jednakże tego wieczora,  coś podkusiło ją do podjęcia się próby rozmowy z nim. W pewnym momencie skręcił w jedną z ulic, która prowadziła do punktu widokowego. Postanowiła pójść za nim, stąpając cicho, aby w żadnym wypadku nie zdradzić swojej pozycji. Gnana dziwnym przeczuciem w końcu zobaczyła, jak chłopak o kruczych włosach podchodzi do opierającej się mur Erzy.
-Co ci jest Erza?- spytał swoim niskim, spokojnym głosem- Co ty robisz w takim miejscu?
Brązowowłosa chciała dyskretnie dołączyć do rozmowy w odpowiednim momencie, więc zbliżyła się, by słyszeć o czym rozmawiają.
- Ach… Nic takiego- Scarlet pogłaskała się po karku- Co z tobą? Wyglądasz na zagubionego.
-Ciągle tkwię w bezsensownych sporach Lyona i Juvii….
Juvia, kolejna dobra przyjaciółka Nancy, po uszy zakochana w Grayu, uważa, że wszystkie dziewczyny są zakochane w nim i są jej rywalkami w miłości. Dość żałosne.
-Bezsensownych powiadasz…. Chociaż mnie tam nie było, mogę zgadnąć, o czym rozmawiali…….. No…. Zauważyłeś uczucia Juvii, prawda?
-No…- odezwał się niechętnie.
-To dlaczego wszystkiego nie wyjaśnisz?....Poza tym… Zauważyłam, że również macie się ku sobie z Madison.
A więc jednak zauważyli- pomyślała dziewczyna.- Więc  już nie można tego ukryć…
-Taak… I w tym tkwi problem….- chłopak westchnął- To wszystko jest… Takie trudne, skomplikowane…. Nie chcę jej urazić, ale….
-… To dlaczego wszystkiego nie wyjaśnisz?... Cóż… To miłość lub nienawiść… Może to, co mówię to zbyt wielki ciężar….
- …Coś się stało?- spojrzał na nią.
-Nie…. Jest już późno, wracajmy- rudowłosa odwróciła się i spojrzała na Mad, która stała nieopodal z kamienną twarzą.
Zaskoczona, wyminęła ją bez słowa. Chłopak zobaczył ją po chwili i uniósł brwi.
-Mad.. Ty chyba tego….- zawstydził się zażenowany.
-Słyszałam- odpowiedziała, gdy Erza zniknęła z pola widzenia.
Jej głos nabrał obojętnego tonu, ale Nancy od razu by wyczuła, że jest w nim również zawarty ból.
-Ale to nie..-
-Spokojnie, nie będę wam przeszkadzać gołąbeczki. Game over Gray’u Fullbusterze…
-Madison, posłuchaj….
-Bieg Świetlny…

Zanim zdążył skończyć, Mad zniknęła w przestworzach, pozostawiając za sobą białą łunę, która przecięła niebo niczym wstęga. Na jej policzkach pojawiły się łzy, a zęby zacisnęły się mocno. Nie powinna była tego robić, zbliżać się do nikogo. Przynosi to jedynie ból.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz