Drugi dzień Wielkiego Turnieju Magicznego
rozpoczął się na dobre. Jak się okazuje w Wielkim Turnieju zostało osiem
drużyn: Raven Tail, Sabertooth, Blue Pegasus, Lamia Scale, Fairy Tail A i B,
Mermaid Heel oraz Quatro Cerberus. Po
krótkim powitaniu rozpoczyna się konkurencja o nazwie „Rydwan”. Uczestnicy mają
się ścigać po tytułowym powozie aż do areny. Do zadania zostali zgłoszeni
Kurohebi z Raven Tail, który znajduje się na pierwszej pozycji, a za nim są Ichiya,
Yuka, Risley i Bacchus.
Stoję obok Mad i ducha pierwszej
mistrzyni- Mavis zażenowana, patrząc jak Smoczy Zabójcy z obu drużyn Fairy Tail
i Sabertooth męczą się. Smoczy Zabójcy mają to do siebie, że ich słabą stroną
są środki transportu. Mamy coś ze sobą wspólnego, ja również mam chorobę
lokomocyjną. Wszyscy członkowie gildii wraz z nami, mają nadzieję, że jednak
nasi przyjaciele zdobędą ostatnie punkty. Napięcie rośnie, gdy wraz ze Stingiem
spierają się o miejsca, targani konwulsjami.
Boję się o nich, patrząc na punktację drużyn, która nie jest dla nas
przychylna, chcę by sytuacja się poprawiła. Patrzę jak Gajeel i Natsu
uporczywie, ostatkami sił wysuwają się naprzód przed Stinga. Wielki ekran
gwarantuje nam dźwięk i obraz z konkurencji, dzięki czemu możemy widzieć i
słyszeć o czym rozmawiają zawodnicy.
-Mogę zadać małe pytanko?- odezwał się Sting- Po co wystartowaliście
wyścigach?....
-Dla naszych towarzyszy….- Natsu zaczął czołgać się dalej-
Przez te siedem lat…. Zawsze… Czekali na nas…. Nieważne jak było ciężko,
nieważne jak ponuro…. Nawet jeśli wyszli na głupców, trwali i trwali…. I
chronili gildię…. Dla naszych towarzyszy…. Pokażemy ci…..
Zamarł, by po chwili wydrzeć się
na za się na cały głos ze wzrokiem pełnym determinacji:
-DOWÓD, ŻE FAIRY TAIL NIE STAŁO W MIEJSCU!!! I DLATEGO
BĘDZIEMY SZLI DO PRZODU!!
Czuję jak moje serce zaczyna
walić, podchodzi do gardła, gdy widzę jak się starają, czuję jak presja
przechodzi również na mnie, Mad, Celię, Marshmallowa, innych członków gildii.
Do moich oczu napływają łzy, które po chwili mimowolnie zaczynają płynąć
strumieniem po policzkach. Natsu… Zawsze idzie do przodu, dla swoich
towarzyszy…. Dla swojej rodziny…. Ja też chcę….
-Dacie radę Natsu!- krzyknęła Celia, zaciskając swoje małe
łapki w piąstki.
-Aye sir!- zawtórował jej Happy, mając łzy w oczach.
-Dajesz Gajeel, nie poddawaj się skurczybyku- z drugiej
strony usłyszałam niski głos Panther Lily.
Na twarzach reszty członków
pojawiły się szerokie uśmiechy. Gildia to przyjaciele, to rodzina. Nie chodzi o
jakieś głupie zawody, tylko o to, by pokazać jak wielką siłę mamy razem.
-NATSU Z FAIRY TAIL
A, SZÓSTE MIEJSCE! DWA PUNKTY!- odzywa się z głos, słyszany w każdym
miejscu na arenie i widowni- GAJEEL Z FAIRY TAIL B, SIÓDME MIEJSCE! JEDEN
PUNKT!
-TAAAAK!- z mojego gardła wydobył się głośny krzyk, poczułam
jak podskakuję z radości.
-STING Z SABERTOOTH REZGNUJE! BEZ PUNKTÓW!
Spojrzałam w stronę przeciwników.
Wszyscy mieli poważne miny, Rogue wydawał się być całkiem z kamienia.
Patrzę na Mad, która uśmiecha się
lekko do mnie, zapewne z powodu rezygnacji jej byłego ucznia. Tak… Dla mistrza
to największa satysfakcja…. Mimo to jej oczy zrobiły się dziwnie szkliste ze
wzruszenia. Obok nas mistrz Makarov zaczął płakać z radości, a tłum zaczął bić
brawa. Nareszcie możemy pokazać co umiemy, tylko szkoda, że same nie możemy
brać udziału, wtedy dopiero by się działo. Na ekranie pokazuje się punktacja.
Na pierwszym miejscu jest Raven Tail, gildia, o której wiem dość niewiele,
nigdy o niej nie słyszałam. Wyprzedzili oni Sabertooth. Drużyny Fairy Tail oczywiście są na ostatnim
miejscu. NA RAZIE. Widziałam jak Lucy zniknęła, żeby zabrać wykończonego Natsu
do szpitala. Nie będą obecni przy zapowiedzi pierwszego pojedynku, który ma
odbyć się między członkiem prowadzącej gildii
Raven Tail- Kurohebim, tym samym, który wygrał pierwszą konkurencję i
Tobim Hortatą z Lamia Scale. Członek Lamia Scale był półnagim facetem-psem,
który na szyi nosił skarpetę na sznurku. Zaczyna się już od razu. Po krótkiej
wymianie ataków i zdań zawodnicy zakładają się.
-TY!!! Jeśli
wygram, powiesz mi swoje prawdziwe imię!- krzyknął Tobi atakując przeciwnika pazurami.
-Nie ma sprawy…. A jak ja wygram? -Mężczyzna o nieprzyjemnym
wyglądzie zręcznie unikał jego ataków.
-Wyjawię ci swój wielki sekret!
Zmarszczyłam brwi. Nie minęła
chwila, sędziowie jeszcze nie zdążyli tego skomentować, a członek Lamia Scale
leżał już na ziemi pokonany przez przedstawiciela Raven Tail. Zauważyłam jak
członkowie przegranej gildii w jednym momencie stracili całą swoją pewność
siebie.
- Jest silny- usłyszałam głos Erzy.
- Ta… I nie sądzę, by dał z siebie wszystko…- zawtórował jej
Gray.
-To…. Jaki jest twój sekret?- odezwał się Kurohebi.
-Moje skarpetki- Tobi zagryzł zęby, hamując łzy zarazem-
Nie… Nie potrafię znaleźć jednej z nich. Chociaż szukałem przez ostatnie trzy
miesiące. Dlaczego nie mogę jej znaleźć?
Uniosłam brwi zaskoczona…. Jak
coś tak błahego może być dla człowieka ważne? No jak? Człowiek Raven Tail
puknął się kilka raz w pierś, wskazując mu zagubioną skarpetę. Od razu usiadł
zapłakany, chwytając ją w dłonie, a na jego twarzy pojawiła się nieopisana
radość.
-Tutaj była?? Pod moim nosem??!!-zawył- Dobry z ciebie
gość…. Uuu-uu…. Wreszcie ją znalazłem.
Do moich uszu dotarły komentarze
innych członków Fairy Tail, spojrzałam jak przybyła w końcu Lucy zamurowało.
Wróciłam wzrokiem na arenę, na której Kurohebi wyciągnął dłoń do Tobiego, ale
zamiast pomóc mu wstać, zerwał z jego szyi skarpetę…. I rozszarpał ją na
strzępy. Towarzyszył temu głośny płacz
psowatego gościa. Dawno nie byłam świadkiem takiej sceny… Najgorsze co może
być…. Niszczenie szczęścia czyjejś osoby…. Zacisnęłam pieści, zerkając na
nieporuszoną Madison. Tylko śmiech Ravel Tail odbijał się echem po pogrążonej w
ciszy arenie.
Następna walka dnia ma się odbyć
pomiędzy Bachusem z Quatro Cerberus a naszym członkiem Elfmanem. Oznaczało to
nasz ostateczny koniec. Co prawda Elfman jest silnym magiem, ale przeciw
Bachusowi nie wystarczy jego siła. Moje zdanie po cichu podzielali również
inni. To oznaczało naszą kolejną porażkę. Stają na arenie. Bacchus od razu
narzuca mu zakład, dotyczący pożyczki jego sióstr- Lisanny i Miry, na jedną
noc. Co za napalony pies. Nie dość, że to on ukradł Canie strój, to jeszcze
domagał się reszty naszych dziewczyn. To działa na Elfmana jak płachta na byka.
Walka od razu zaczyna się ostro, nasz przyjaciel, pomimo swoich chęci, dostaje
ciągle ciosy od zboczeńca z QC. Mimo to, wstaje, nie tracąc nadziei.
- Jeżeli ja wygram… Do końca Igrzysk nazwa waszej gildii
będzie brzmiała „Quatro Szczeniaczek”- odezwał się, zyskując pewność siebie.
-Pfff- prychnął drugi- Niech będzie….
Przeciwnik w końcu sięgnął po
gorzałkę i z niezliczoną prędkością zaatakował Elfmana, pewny swojego
zwycięstwa, unosząc przy tym chmarę kurzu. Wyłania się z niej nasz człowiek,
który zmienił swoją postać, a jego skóra została otoczona łuskami. Bacchus
zdezorientowany atakuje go, ale w końcu męczy się, a na kolanach zostaje jedynie
Jaszczuroczłowiek. Następuje chwila ciszy, by potem odezwały się głośne wiwaty
na cześć Elfmana- brata, który nie poddał się dla swoich sióstr.
-FAIRY TAIL A ZDOBYWA 10 PUNKTÓW! CODAJE 12 PUNKTÓW! CZY TO
ZAPOWIEDŹ ODRODZENIA FAIRY TAIL?!?!
Na tym zakończyła się kolejna
walka, a wyczerpanego Elfmana zabrano do szpitala. Odwróciłam się w stronę Mad.
-Widzisz, przybyłam i już nasz los się odmienił- zaśmiałam
się wesoło, ocierając łzy.
-Oczywiście- Mad odpowiedziała mi uśmiechem.
- Może powinnyśmy mu pogratulować?
-Taaak- odezwała się Celia radośnie.
- Ranny powinien spać, Evergreen się nim zajmie.
-Podzielam zdanie Mad- wtrącił Mashmallow- poczekajmy lepiej
na kolejne widowisko.
-Też prawda!- zaśmiałam się ponownie.
Po chwili zapowiedziano
przedostatnią walkę dnia:
-MIRAJANE STRAUSS Z FAIRY TAIL B VS REZERWOWY CZŁONEK BLUE
PEGASUS, JENNY REALIGHT!!
Tylko, że zamiast normalnej
bitwy…. Dziewczyny zorganizowały sobie konkurs przebieranek…. Co spowodowało
zadowolenie męskiej części widowni… Zmieniały stroje jak szalone, w końcu sama
zaczęłam zazdrościć im seksapilu. Zerkałam na miejsce, w którym przebywał
Sabertooth, ale dziwnie oddychając z ulgą, zobaczyłam, że Rogue w ogóle się tym
nie przejmuje, a Stinga jak nie było tak nie ma. Wróciłam wzrokiem na arenę, na
której w końcu dziewczyny przybrały swoje formy bojowe. Mijarane ze swoją Stan
Soul, wyglądała nieziemsko. Kobieta, która potrafi być nie tylko piękna, ale i
zabójcza.
-Poznałam twój zakład….. A teraz chcę poznać twoją siłę….- w
tym momencie zaatakowała swoją przeciwniczkę Jenny, pokonując ją bezsprzecznie.
Przybrała ponownie swoją normalną
formę i odwróciła się do niej ze słodkim uśmiechem.
-Przepraszam… Nie mogę się doczekać chwili, gdy zobaczę cię
w stroju Ewy w „Tygodniku Czarodziejów”
Ostatnia walka dnia odbyła się
między Yukino Aguria z Sabertooth a Kagurą Mikatsuchi z Mermaid Heel. Bitwa
zakończyła się zwycięstwem Kagury, co dało dziesięć punktów jej gildii.
Sabertooth, najsilniejsza gildia w Fiore, a posiadała tak słabego zawodnika.
***
Szłam
wzdłuż ulicy do miejsca, w którym zostałam dzisiaj odratowana. Rozdzieliłam się
z Mad i Marshmallowem, ponieważ musieli coś załatwić, ale mieliśmy spotkać się
ponownie, by spędzić wieczór razem. Stanęłam i nachylając się, spojrzałam na
taflę wody, która odbijała dwie sylwetki, moją…. I Rogue, który przystanął tuż
obok mnie. Od razu podniosłam wzrok na niego i cofnęłam się speszona. Chłopak
uśmiechnął się do mnie delikatnie.
-Chyba nie miałaś w zamiarze wpaść do wody?- spytał od razu.
- Tak… T-t-to znaczy nie!- język zaczął mi się plątać z
zaskoczenia- A-a tak w ogóle to nie wolno nam ze sobą rozmawiać… W końcu
jesteśmy wrogami.
-Nasze gildie są… Teoretycznie my też…
-Fro-sama!- odezwał się jego Exceed w stroju żaby.
-…Ale czy to przeszkadza nam w rozmowie?... Nie jestem do
ciebie wrogo nastawiony….
-Nie… Raczej nie… Ja do ciebie też… W-w końcu uratowałeś mi
życie, mimo że jestem magiem wody.
-Trudno było cię złapać....
-Sugerujesz, że jestem gruba?- uniosłam brwi, udając typową
kobietę.
-Nie, nie, wcale nie, chodzi o to, że rozpadałaś się
właśnie…. Na ciecz….
-Wiem….
Przypomniałam sobie tamtą chwilę,
chociaż wolałabym do niej nie wracać.
-To była dobra walka….- przerwałam ciszę między nami.- Mimo
że przegraliście, wasz Gwiezdny Mag… Też mamy swojego…
-Prawda…- westchnął- Yukino jest naszą dobrą towarzyszką….
Dzisiaj wam się poszczęściło…
-Poszczęściło?.... To co dzisiaj zaprezentowaliśmy to
dopiero początek, w następnych dniach ty i twoja gildia zobaczycie… Mimo to, że
jesteście dobrzy…. My jesteśmy lepsi… I Fairy Tail zwycięży, pokonując was!
Wskazałam kciukiem na znak gildii
na piersi. To był zły pomysł ,bo tylko dałam mu pretekst patrzenia na nie. Nikt
nie będzie obrażał naszej gildii, nawet jeżeli uratował mi życie.
- Nie o to mi….
-Żegnam… Do zobaczenia na arenie….
Odwracając się na pięcie,
odeszłam z Celią u swego boku. Było to zagranie godne mojej osoby, powinnam
częściej się zachowywać jak Mad…. Ciekawe co porabia ta oaza spokoju, pieprzony
kwiat lotosu….
***
Nadszedł wieczór. Jeden z najpiękniejszych w mieście Krokus,
gwieździsta, czarująca noc, idealna na romantyczne przechadzki. Tę okazję
wykorzystała brunetka, która aktualnie spacerowała jedną z ulic stolicy Fiore.
Niedługo miała się spotkać z Nancy, żeby urządzić kolejną popijawę na cześć gildii,
ale na to było jeszcze trochę czasu. W oddali zauważyła postać osamotnionego
chłopaka, który szedł w białym płaszczu i spuszczoną głową, wyglądał na
zamyślonego. Gray Fullbuster, jeden z najseksowniejszych chłopaków w całym
Fiore, wiele razy się z nią umawiał, ale od jakiegoś czasu to ustało.
Dziewczyna nie chciała na niego napierać, ani zdradzać swoich uczuć, ponieważ
mogłoby się to wiązać z późniejszymi problemami. Jednakże tego wieczora, coś podkusiło ją do podjęcia się próby
rozmowy z nim. W pewnym momencie skręcił w jedną z ulic, która prowadziła do
punktu widokowego. Postanowiła pójść za nim, stąpając cicho, aby w żadnym
wypadku nie zdradzić swojej pozycji. Gnana dziwnym przeczuciem w końcu
zobaczyła, jak chłopak o kruczych włosach podchodzi do opierającej się mur
Erzy.
-Co ci jest Erza?- spytał swoim niskim, spokojnym głosem- Co
ty robisz w takim miejscu?
Brązowowłosa chciała dyskretnie dołączyć do rozmowy w
odpowiednim momencie, więc zbliżyła się, by słyszeć o czym rozmawiają.
- Ach… Nic takiego- Scarlet pogłaskała się po karku- Co z
tobą? Wyglądasz na zagubionego.
-Ciągle tkwię w bezsensownych sporach Lyona i Juvii….
Juvia, kolejna dobra przyjaciółka
Nancy, po uszy zakochana w Grayu, uważa, że wszystkie dziewczyny są zakochane w
nim i są jej rywalkami w miłości. Dość żałosne.
-Bezsensownych powiadasz…. Chociaż mnie tam nie było, mogę
zgadnąć, o czym rozmawiali…….. No…. Zauważyłeś uczucia Juvii, prawda?
-No…- odezwał się niechętnie.
-To dlaczego wszystkiego nie wyjaśnisz?....Poza tym… Zauważyłam,
że również macie się ku sobie z Madison.
A więc jednak zauważyli- pomyślała dziewczyna.- Więc już nie można tego ukryć…
-Taak… I w tym tkwi problem….- chłopak westchnął- To
wszystko jest… Takie trudne, skomplikowane…. Nie chcę jej urazić, ale….
-… To dlaczego wszystkiego nie wyjaśnisz?... Cóż… To miłość
lub nienawiść… Może to, co mówię to zbyt wielki ciężar….
- …Coś się stało?- spojrzał na nią.
-Nie…. Jest już późno, wracajmy- rudowłosa odwróciła się i
spojrzała na Mad, która stała nieopodal z kamienną twarzą.
Zaskoczona, wyminęła ją bez
słowa. Chłopak zobaczył ją po chwili i uniósł brwi.
-Mad.. Ty chyba tego….- zawstydził się zażenowany.
-Słyszałam- odpowiedziała, gdy Erza zniknęła z pola
widzenia.
Jej głos nabrał obojętnego tonu,
ale Nancy od razu by wyczuła, że jest w nim również zawarty ból.
-Ale to nie..-
-Spokojnie, nie będę wam przeszkadzać gołąbeczki. Game over
Gray’u Fullbusterze…
-Madison, posłuchaj….
-Bieg Świetlny…
Zanim zdążył skończyć, Mad
zniknęła w przestworzach, pozostawiając za sobą białą łunę, która przecięła
niebo niczym wstęga. Na jej policzkach pojawiły się łzy, a zęby zacisnęły się
mocno. Nie powinna była tego robić, zbliżać się do nikogo. Przynosi to jedynie
ból.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz