Siedzę przy stoliku z Celią i
Mashmallowem, oczekując na przybycie Mad. Sącze przy tym piwo kremowe, starając
się opanować nerwy z powodu spóźnialskiej przyjaciółki. Jest już dawno po
czasie, a jej dalej nie ma, nie dała żadnego znaku życia. Na mordkach Exceedów
dostrzegam ten sam niepokój. Dziewczynie zdarzało się nie raz spóźnić o kilka
minut, ale nie o dwie godziny. Głos w mojej głowie znowu się odzywa i zaczyna
podpowiadać po kolei wszystkie czarne scenariusze. Dzisiaj jakoś się nim nie
przejmuję, po ostatnim wydarzeniu mam więcej energii niż zwykle, a poza tym
wiem, że Madison nie dałaby się tak łatwo. Nie tym razem.
-Nancy-chan?- do mnie przysiadła się Juvia- Jesteś sama?
-Hej...-mruknęłam, posyłając jej delikatny uśmiech- Tak jak
widzisz pilnuje Celię i Mashmallowa, bo Mad na razie się nie zjawiła.
-Yhyyym, nie ma rywalki. Pewnie jest gdzieś z paniczem Grayem,
a ja nie mogę go znaleźć!!
-Spokojnie, spokojnie!.. Nie powinnaś się tym tak
przejmować. To pewnie nie ma ze sobą związku..
- Na pewno ma!....
-Juvia...-zaczęłam lekko się zawstydzając- Mogę cię o coś
zapytać?
-Oczywiście! Juvia chętnie służy pomocą!
Od razu zaciekawiła się tym co
mam do powiedzenia. Spojrzała na mnie swoimi maślanymi oczyma, uśmiechając się
uroczo.
- No bo... Wiesz... Co byś zrobiła, gdybyś nie mogła
rozmawiać z Gray'em... Dlatego, że jesteście w osobnych gildiach.... Które nie
za bardzo się lubią?
-Oczywiście, że bym rozmawiała! Juvia zanim dołączyła do
Fairy Tail, rozmawiała z paniczem Gray-em.
-No tak... Na początku ze sobą walczyliście...
- Panicz Gray sprawił, że słońce znowu zaświeciło w życiu
Juvii i przestała być taka... Zła i smutna...
Uśmiechnęłam się, gdy spojrzałam
na jej czerwoną ze wstydu twarz.
- Zaświeciło słońce, tak?- powiedziałam głośno- ... Ładnie
to ujęłaś...
-Nancy-chan zakochałaś się?
Marshmallow i Celia od razu na
mnie spojrzeli, otwierając szerzej oczy. Zastanawiałam się o czym teraz
pomyśleli. Celia skrzyżowała ręce na piersiach.
-Nie! Ja się nie zakochałam i więcej się już nie zakocham.
-Pfff, akurat- prychnął Mash.
-Nancy, nie mów, że to ten z Sabertooth!-jęknęła Celia.
-Sabertooth?-Juvia spojrzała na mnie, unosząc brwi zaskoczona.
-Co?... Ja... Nie... Po prostu jestem mu wdzięczna, że
trochę podniósł mnie na duchu. Tylko tyle... Ale obraził naszą gildię...
-Nancy, ja byłam przy tym... To nie brzmiało jak obraza aż
tak bardzo...
-Tak sądzisz?- spojrzałam nagle na ocelotkę- Naprawdę?
-H-huh?... N-no... Tak...
-Naprawdę?.... No nie... Nie... Nie...
-Nancy się zauroczyła- zachichotała dziewczyna- Spokojnie...
Juvia nikomu nie powie!
- Dzięki Juvia..- posłałam jej kolejny uśmiech- ....Wolę
żeby nikt na razie nie wiedział, że z nimi rozmawiam.... Zwłaszcza, że nasze
stosunki są napięte....
Upiłam kolejny łyk piwa i
rozpoczęłam dalszą rozmowę z Juvią, co jakiś czas zerkając na wielki zegar
zawieszony na jednej ze ścian.
Tymczasem poza miastem, na jednej
ze skalnych półek siedziała mała postać, która patrząc na stolicę Fiore,
rozmyślała nad tym co ma się wydarzyć dalej.
***
Podniosłam się do pionu na dźwięk budzika, zrzucając z siebie zaspane
koty.
-Mad?!- spojrzałam na łóżko obok, w którym spokojnie spała
moja przyjaciółka.
Podniosłam się szybko i wpadam na
jej łóżko, szturchając ją mocno, dopóki nie przebudziła się całkiem.
-Gdzie byłaś??No gdzie byłaś Mad??
. Ja.. nie..- wybąkała, patrząc na mnie z szeroko otwartymi
oczyma, jak gdyby ktoś ją napadł. No w sumie ja to zrobiłam.
-Odpowiadaj! Gdzie byłaś, co robiłaś? Coś się stało? Czy ty
wiesz jak ja się martwiłam?
Nie odpowiadała, tylko gapiła się
na mnie, a potem zmarszczyła brwi. Ona jeszcze chyba spała. Dlatego
potrzasnęłam nią znowu, tym razem mocniej. Celia i Marshmallow zdążyli się
unieś i podejść do jej łóżka, przecierając oczy.
-N…NANC PUSZCZAJ!- krzyknęła, próbując się wyrwać.
Posłusznie usłuchałam i usiadłam
na kołdrze, oczekując odpowiedzi. Zamiast tego, dziewczyna usiadła i ziewnęła
przeciągle. Wyczułam, że cos jest nie tak. Wyglądała, jakby miała wszystko
gdzieś bardziej niż zwykle.
-Coś się stało?
-Nie. Co miało się stać?- spytała, wstając po chwili.
- Powiesz mi gdzie byłaś?.
-Najpierw muszę iść do kibla.
I tak właśnie minęło nam trochę
czasu zanim wyszłyśmy. Szłyśmy obok siebie w ciszy, odzywały się jedynie nasze
Exceedy.
-No więc?- zaczęłam pierwsza, nie mogąc znieść tej całej
niekomfortowej ciszy.
-Nie zaczyna się zdania od „no więc”.
-Dlaczego jesteś taka opryskliwa?
-Zawsze taka jestem.
-Dzisiaj bardziej niż zwykle.
-Peszek.
- TEEEE MADISOOOOON!!-usłyszałyśmy za sobą znajomy głos.
Odwróciłyśmy się i zauważyłyśmy,
jak w naszą stronę szybkim krokiem, poruszają się dobrze nam znani członkowie
Sabertooth.
-O co chodzi?- Mad spoważniałą i zmarszczyła brwi, gdy Sting
zbliżył się do niej.
Dzieliły ich jedynie centymetry,
na twarzach malowała się powaga i złość. Widać, że nie przepadają za sobą.
-Powiedz Dragneel’owi, że jak następnym razem wtargnie do
naszej kwatery, to wyleci z niej tak szybko, jak do niej wpadł!- warknął
chłopak, patrząc z góry na swoją byłą mistrzynię.
-Po pierwsze, odsuń się ode mnie, bo tak ci wali z pyska, że
stać nie można-szczeknęła Mad, aż mi samej zachciało sie śmiać- A po drugie,
nie odpowiadam za niepoczytalność mojego przyjaciela. Dlaczego sam mu tego nie
powiesz, srasz w portki, gdy go widzisz?
Wybuchłam śmiechem, od razu
rozładowując atmosferę. Oboje spojrzeli na mnie w jednym momencie, a zaraz po
nich wszystkie Exceedy i Rogue.
-Ona tak zawsze?- wybity z tropu Sting uniósł brew.
-Tsaa, tego już nie wyleczysz.
- Jesteście tacy zabawni, gdy się kłócicie- zaczęłam się
uspokajać.
-My się nie kłócimy- Mad dźgnęła palcem chłopaka w brzuch,
odsuwając tym samym od siebie.
-No właśnie, to po prostu ostrzeżenie- syknął i pomasował
się po brzuchu- Rany, rany, ale ten czas leci. Musimy się zmywać, jeżeli chcemy
wam nakopać do dupy.
Spojrzałam przelotnie na Rogue,
który uśmiechnął się delikatnie. Może
Juvia i Celia miały rację?
- Chciałbyś, buraczana mordo- Madison zmarszczyła brwi- My
też się musimy zbierać. Idziemy.
No i znowu musiałam za nią podążyć,
słuchając jej cichego klnięcia, na temat Stinga i jego zadufania. Ciekawe skąd
to ma?
***
Trzeciego dnia w pierwszej konkurencji 10 punktów zdobyła Erza,
pozbywając się stu potworów na raz, a co za tym idzie- wyeliminowała konkurencję,
przez co sędziowie zorganizowali grę zastępczą, która polegała na pomiarze mocy
magicznej. Zasady były proste, ten kto uderzy w urządzenie z największa mocą-
wygrywa. I w tej konkurencji wygraliśmy dzięki Canie, która rozwaliła WMM
dzięki Blasku Wróżek. Najważniejsza walka dnia odbyła się między Laxusem a
Alexei’em z Raven Tail, który okazał się być jego ojcem, a także mistrzem
gildii. Jest to niedozwolone, więc po tym, jak Dreyar ich pokonał i wszystko
się wydało, zostali zdyskwalifikowani. Jakież było nasze zdziwienie, gdy
dowiedzieliśmy się, że wszystko było jedynie iluzją, stworzoną przez gildię,
która chciał nas zniszczyć. Ostatnia walka zaś odbyła się pomiędzy Wendy a Chelią,
zakończyła się remisem.
Czwarty dzień Wielkich Igrzysk Magicznych przyniósł
nam wiele wrażeń. Cześć konkursowa – Bitwa Morska przyniosła nam klęskę, ale
także wiele gniewu, ponieważ po Ra kolejny Sabertooth dało nam do zrozumienia,
że nie będziemy przyjaciółmi. Minerva skatowała Lucy, o mało nie doprowadzając
do jej śmierci. Widziałam jak Mad trzęsie się ze złości patrząc na roześmianą
twarz Stinga. Potem wszyscy przekierowaliśmy się do szpitala, by sprawdzić, co
z Heartfilią. To wtedy dowiedzieliśmy się, że kazano nam złączyć drużyny.
Dopiero walka dała nam okazję do zemsty za to,
co zrobili naszej rodzinie. Miała odbyć się pomiędzy smoczymi zabójcami
z Fairy Tail i Sabertooth. Mad czekała tylko na to, aż Dragneel pokona jej byłego ucznia. Wszyscy byli
ciekawi czy Wróżka pokona tygrysa.
Słyszymy dźwięk gongu. Nim
cichnie, a Bliźniacze Smoki kończą zdanie, Natsu i Gajeel przystępują do ataku.
Czuję dziwne ukłucia, gdy Rogue jest obijany, ale wszystko przysłania chęć
zemsty na tych ludziach. Zerkam na Mad, która obserwuje walkę z poważną miną
oraz rękoma skrzyżowanymi na piersiach. W tym czasie Natsu łapie ciemnowłosego
chłopaka i uderza nim o Stinga, który odlatuje kilka metrów.
-Bliźniaczy Smoczy Zabójcy z najsilniejsze gildii zmiażdżeni!-
odzywa się głos komentatora.
Członkowie Savertooth dalej
stali. Obie z Mad poczułyśmy jak aura wokół nich się zmienia, a ich siłą
wzrasta. Stinga otoczyła Droga Światła, a jego towarzysza- Droga Cienia.
-Ich aura całkiem się zmieniła- powiedziała Mad.
-Taa, dopiero się zaczyna- westchnęłam, obejmując się
rękoma- Ale to nie wystarczy. Wierzę w nich.
-Ja też.
Nim kończymy, przeciwnicy
przystępują do ataku. Nasi Smoczy Zabójcy zaczynają dostawać baty, a z piersi
naszych przyjaciół wyrywa się wiele okrzyków. Jednakże nie martwimy się długo,
bo nasi chłopcy oddają ciosy. Sting nie poddaje się, próbuje użyć
najsilniejszego ciosu, który nic nie daje, ponieważ zostaje zatrzymany przez
Natsu. Gajeel również daje popalić swojemu rywalowi i nie odpuszcza. Niedługo
po tym Bl;iźniacze Smoki leżą na ziemi i i ostatkami sił próbują się podnieść z
parteru. Znowu czuję jak ich aura zmienia się, a poziom mocy zwiększa. W końcu
Smoki z Szablozębnych przechodzą w ostateczną formę magii Smoczych Zabójców.
Mimowolnie łapię Mad za rękę, lekko wystraszona.
-Nie mów mi, że się boisz- Madison nie spuszcza wzroku z
areny.
-O-oczywiście, że nie, tylko głupi by się bał.
-Ja tam się boję- Celia spogląda na mnie.
Bliźniacze Smoki zaatakowały.
Sting zniszczył powierzchnie areny, przez co na jej środku powstała wielka
dziura. Walka nie trwała długo, nasi w końcu polegli. Wszyscy uciszli,
sędziowie chcą kończyć walkę, gdy nagle Natsu i Gajeel podnoszą, jak gdyby
nigdy nic. Ten drugi został od razu wywalony przez Dragneela, a bitwa znowu
ruszyła naprzód. Mieliśmy piękny pokaz ataków, które zakończyły się zwycięstwem
Natsu. To tylko pozwoliło nam się zemścić, ale dało nam również zwycięstwo nad
Szablozębnymi. Wraz z innymi członkami zaczęłam szaleć. Mad rozglądnęła się
wokół, a jej wzrok zatrzymał się na Grayu. Chyba teraz wskoczą sobie w ramiona,
to odpowiednia chwila! Uśmiecham się szeroko na tę myśl, ale w tym samym
momencie Mad obrzuca go nienawistnym spojrzeniem i odwraca wzrok. Czy coś
między nimi zaszło??
***
Wieczorem zamiast nachlać się jak zwykle, cała Gildią uczciliśmy nasze
zwycięstwo w Ryuzetsu Land, najlepszym w całym Fiore, Aquaparku. Ile radości z
tego mieliśmy. Mogłyśmy się z Mad odprężyć, pływałyśmy, leżakowałyśmy,
sączyłyśmy drinki. Gdy w pewnym momencie… Zaczęli rozrabiać, a Ryuzetsu Land,
legł w gruzach. Gorzej być nie mogło, cały odpoczynek szlag trafił.
Następnego dnia wieczorem drużyna
Natsu postanowiła zbadać podziemia areny, pod którą Gajeel odkrył coś
niesamowitego. Później okazało się, że wydalono ich z pałacu, a Lucy została
schwytana. Dostałyśmy informacje od Mistrza, że Natsu zostanie zastąpiony przez
Juvię podczas Igrzysk, a on sam, wraz z Wendy, Happym, Carlą i Mirajane, mieli
uratować nasza przyjaciółkę.W konkurencji biorą całe drużyny. Nasza stanęła w
miejscu i nie rusza się. Jestem pewna, że mają plan. W końcu na polecenie
Pierwszej, ruszają do ataku. Do większego starcia dochodzi między Rufusem z
Sabertooth a Gray’em. Mad, która powinna mu kibicować, stoi niewzruszona obok
mnie. Fullbuster wygrywa, dzięki swojej nieprzewidywalności.
Kolejna walka odbywała się między
Kagurą, Erzą a Minervą, a stawką było życie ich przyjaciółki, Milianny.
Ostatecznie Kagura przegrałą, dźgnięta kataną przez Minervę. Ponownie do walki
stanęli Gajeel i Rogue. Jak uroczo się zbulwersował, gdy Redfox nazwał jego
Exceeda żabą. Mogłam dobrze słyszeć, jak dobrze wypowiada się nim, przyznał, że
uważa go ja przyjaciela. Poczułam ponowne ukłucie w sercu. Wszystko miało
dobrze się potoczyć, gdy nagle chłopak oszalał i zaczął atakować jednego z naszych.
Chwyciłam się barierki i wychyliłam zaskoczona.
-Co się dzieje?- krzyknęłam równocześnie z Caną.
-Gajeel!- Levy o mało nie wyskoczyła z trybun.
Rozpoczęła się walka, w której na
początku przewagę miał Rogue, ale potem zwycięstwo przesunęło się na stronę
Żelaznego Smoczego Zabójcy. Chłopak padł na ziemię nieprzytomny, a na arenę
wbiegł jego mały przyjaciel, który cały załzawiony stanął przed nim.
-NIE POZWOLĘ CI!- wykrzyczał marnie- Rogue… nie zniknie….
NIE POZWOLĘ CI!
-Nasza walka się skończyła… Nie będę go już tłuc- Gajeel
spojrzał na niego spokojnie i w tym samym momencie kot nachylił się nad swoim
towarzyszem.
-Rogue, Rogue!!
-C…Co ty tu robisz…. -chłopak przebudził się, spoglądając na
niego- Ouch!... Nie mogę… Się poruszyć.. Czy zostałem… Pokonany?
Uniosłam brwi z zaskoczenia i
spojrzałam na Mad.
-Widziałaś ten cień?- spytałam.
- Nie dało się go nie zauważyć- odpowiedziała po chwili
namysłu, podpierając brodę na dłoni.
Reszta walk przebiegła szybko, w
końcu na arenie został Sting i cała nasza drużyna. Blondyn stał przez chwilę
przed nimi, pewny swojego zwycięstwa, a potem upadł na kolana, pokazując swoja
przegraną. Spojrzałam na swoją przyjaciółkę zaskoczona. Madison wreszcie się
wzruszyła, otworzyła szerzej oczy, niedowierzając. Zapadłą krótka cisza.
-ZWYCIĘZCĄ WIELKICH IGRZYSK MAGICZNYCH JEST…. FAIRY TAIL!!
Wszystko wokół zaczęli szaleć.
Nasza gildia… Wygrała!!! Nareszcie!! W końcu pokazaliśmy na co nas stać!!
Rzuciłam się na Mad przytulając ją mocno. Moja przyjaciółka zaczęła się śmiać,
pokonując swoją powagę. Celia i Marshmallow również zaczęli się cieszyć. Radość
wypełniała nasze serca, jak nigdy. To wielki dzień dla Fairy Tail!! Wszyscy
byliśmy tacy szczęśliwi. Nawet nie zauważyłam, jak Sting zaczyna płakać i znów
łączy się ze swoim przyjacielem, Lectorem, który został wcześniej schwytany
przez Minervę. Mimo przegranej, on też czuł się zwycięzcą.
Wszyscy zgromadziliśmy się pod
pałacem, gdzie król przemówił. Te Igrzyska były wyjątkowe, oprócz całkowitego
zaćmienia, które miało nastąpić, mieliśmy przyczynić się do zagłady dziesięciu
tysięcy smoków. Ale wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze, co nas czeka, gdy wrota się
otworzą. 7 lipca, dzień, który miał wszystko zmienić….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz