czwartek, 21 lipca 2016

Rozdział 17 - idziemy jak burza!

Siedzę przy stoliku z Celią i Mashmallowem, oczekując na przybycie Mad. Sącze przy tym piwo kremowe, starając się opanować nerwy z powodu spóźnialskiej przyjaciółki. Jest już dawno po czasie, a jej dalej nie ma, nie dała żadnego znaku życia. Na mordkach Exceedów dostrzegam ten sam niepokój. Dziewczynie zdarzało się nie raz spóźnić o kilka minut, ale nie o dwie godziny. Głos w mojej głowie znowu się odzywa i zaczyna podpowiadać po kolei wszystkie czarne scenariusze. Dzisiaj jakoś się nim nie przejmuję, po ostatnim wydarzeniu mam więcej energii niż zwykle, a poza tym wiem, że Madison nie dałaby się tak łatwo. Nie tym razem.
-Nancy-chan?- do mnie przysiadła się Juvia- Jesteś sama?
-Hej...-mruknęłam, posyłając jej delikatny uśmiech- Tak jak widzisz pilnuje Celię i Mashmallowa, bo Mad na razie się nie zjawiła.
-Yhyyym, nie ma rywalki. Pewnie jest gdzieś z paniczem Grayem, a ja nie mogę go znaleźć!!
-Spokojnie, spokojnie!.. Nie powinnaś się tym tak przejmować. To pewnie nie ma ze sobą związku..
- Na pewno ma!....
-Juvia...-zaczęłam lekko się zawstydzając- Mogę cię o coś zapytać?
-Oczywiście! Juvia chętnie służy pomocą!
Od razu zaciekawiła się tym co mam do powiedzenia. Spojrzała na mnie swoimi maślanymi oczyma, uśmiechając się uroczo.
- No bo... Wiesz... Co byś zrobiła, gdybyś nie mogła rozmawiać z Gray'em... Dlatego, że jesteście w osobnych gildiach.... Które nie za bardzo się lubią?
-Oczywiście, że bym rozmawiała! Juvia zanim dołączyła do Fairy Tail, rozmawiała z paniczem Gray-em.
-No tak... Na początku ze sobą walczyliście...
- Panicz Gray sprawił, że słońce znowu zaświeciło w życiu Juvii i przestała być taka... Zła i smutna...
Uśmiechnęłam się, gdy spojrzałam na jej czerwoną ze wstydu twarz.
- Zaświeciło słońce, tak?- powiedziałam głośno- ... Ładnie to ujęłaś...
-Nancy-chan zakochałaś się?
Marshmallow i Celia od razu na mnie spojrzeli, otwierając szerzej oczy. Zastanawiałam się o czym teraz pomyśleli. Celia skrzyżowała ręce na piersiach.
-Nie! Ja się nie zakochałam i więcej się już nie zakocham.
-Pfff, akurat- prychnął Mash.
-Nancy, nie mów, że to ten z Sabertooth!-jęknęła Celia.
-Sabertooth?-Juvia spojrzała na mnie, unosząc brwi zaskoczona.

-Co?... Ja... Nie... Po prostu jestem mu wdzięczna, że trochę podniósł mnie na duchu. Tylko tyle... Ale obraził naszą gildię...
-Nancy, ja byłam przy tym... To nie brzmiało jak obraza aż tak bardzo...
-Tak sądzisz?- spojrzałam nagle na ocelotkę- Naprawdę?
-H-huh?... N-no... Tak...
-Naprawdę?.... No nie... Nie... Nie...
-Nancy się zauroczyła- zachichotała dziewczyna- Spokojnie... Juvia nikomu nie powie!
- Dzięki Juvia..- posłałam jej kolejny uśmiech- ....Wolę żeby nikt na razie nie wiedział, że z nimi rozmawiam.... Zwłaszcza, że nasze stosunki są napięte....
Upiłam kolejny łyk piwa i rozpoczęłam dalszą rozmowę z Juvią, co jakiś czas zerkając na wielki zegar zawieszony na jednej ze ścian.
Tymczasem poza miastem, na jednej ze skalnych półek siedziała mała postać, która patrząc na stolicę Fiore, rozmyślała nad tym co ma się wydarzyć dalej.

***

                Podniosłam się do pionu na dźwięk budzika, zrzucając z siebie zaspane koty.
-Mad?!- spojrzałam na łóżko obok, w którym spokojnie spała moja przyjaciółka.
Podniosłam się szybko i wpadam na jej łóżko, szturchając ją mocno, dopóki nie przebudziła się całkiem.
-Gdzie byłaś??No gdzie byłaś Mad??
. Ja.. nie..- wybąkała, patrząc na mnie z szeroko otwartymi oczyma, jak gdyby ktoś ją napadł. No w sumie ja to zrobiłam.
-Odpowiadaj! Gdzie byłaś, co robiłaś? Coś się stało? Czy ty wiesz jak ja się martwiłam?
Nie odpowiadała, tylko gapiła się na mnie, a potem zmarszczyła brwi. Ona jeszcze chyba spała. Dlatego potrzasnęłam nią znowu, tym razem mocniej. Celia i Marshmallow zdążyli się unieś i podejść do jej łóżka, przecierając oczy.
-N…NANC PUSZCZAJ!- krzyknęła, próbując się wyrwać.
Posłusznie usłuchałam i usiadłam na kołdrze, oczekując odpowiedzi. Zamiast tego, dziewczyna usiadła i ziewnęła przeciągle. Wyczułam, że cos jest nie tak. Wyglądała, jakby miała wszystko gdzieś bardziej niż zwykle.
-Coś się stało?
-Nie. Co miało się stać?- spytała, wstając po chwili.
- Powiesz mi gdzie byłaś?.
-Najpierw muszę iść do kibla.
I tak właśnie minęło nam trochę czasu zanim wyszłyśmy. Szłyśmy obok siebie w ciszy, odzywały się jedynie nasze Exceedy.
-No więc?- zaczęłam pierwsza, nie mogąc znieść tej całej niekomfortowej ciszy.
-Nie zaczyna się zdania od „no więc”.
-Dlaczego jesteś taka opryskliwa?
-Zawsze taka jestem.
-Dzisiaj bardziej niż zwykle.
-Peszek.
- TEEEE MADISOOOOON!!-usłyszałyśmy za sobą znajomy głos.
Odwróciłyśmy się i zauważyłyśmy, jak w naszą stronę szybkim krokiem, poruszają się dobrze nam znani członkowie Sabertooth.
-O co chodzi?- Mad spoważniałą i zmarszczyła brwi, gdy Sting zbliżył się do niej.
Dzieliły ich jedynie centymetry, na twarzach malowała się powaga i złość. Widać, że nie przepadają za sobą.
-Powiedz Dragneel’owi, że jak następnym razem wtargnie do naszej kwatery, to wyleci z niej tak szybko, jak do niej wpadł!- warknął chłopak, patrząc z góry na swoją byłą mistrzynię.
-Po pierwsze, odsuń się ode mnie, bo tak ci wali z pyska, że stać nie można-szczeknęła Mad, aż mi samej zachciało sie śmiać- A po drugie, nie odpowiadam za niepoczytalność mojego przyjaciela. Dlaczego sam mu tego nie powiesz, srasz w portki, gdy go widzisz?
Wybuchłam śmiechem, od razu rozładowując atmosferę. Oboje spojrzeli na mnie w jednym momencie, a zaraz po nich wszystkie Exceedy i  Rogue.
-Ona tak zawsze?- wybity z tropu Sting uniósł brew.
-Tsaa, tego już nie wyleczysz.
- Jesteście tacy zabawni, gdy się kłócicie- zaczęłam się uspokajać.
-My się nie kłócimy- Mad dźgnęła palcem chłopaka w brzuch, odsuwając tym samym od siebie.
-No właśnie, to po prostu ostrzeżenie- syknął i pomasował się po brzuchu- Rany, rany, ale ten czas leci. Musimy się zmywać, jeżeli chcemy wam nakopać do dupy.
Spojrzałam przelotnie na Rogue, który uśmiechnął się delikatnie.  Może Juvia i Celia miały rację?
- Chciałbyś, buraczana mordo- Madison zmarszczyła brwi- My też się musimy zbierać. Idziemy.
No i znowu musiałam za nią podążyć, słuchając jej cichego klnięcia, na temat Stinga i jego zadufania. Ciekawe skąd to ma?

***

                Trzeciego dnia w pierwszej konkurencji 10 punktów zdobyła Erza, pozbywając się stu potworów na raz, a co za tym idzie- wyeliminowała konkurencję, przez co sędziowie zorganizowali grę zastępczą, która polegała na pomiarze mocy magicznej. Zasady były proste, ten kto uderzy w urządzenie z największa mocą- wygrywa. I w tej konkurencji wygraliśmy dzięki Canie, która rozwaliła WMM dzięki Blasku Wróżek. Najważniejsza walka dnia odbyła się między Laxusem a Alexei’em z Raven Tail, który okazał się być jego ojcem, a także mistrzem gildii. Jest to niedozwolone, więc po tym, jak Dreyar ich pokonał i wszystko się wydało, zostali zdyskwalifikowani. Jakież było nasze zdziwienie, gdy dowiedzieliśmy się, że wszystko było jedynie iluzją, stworzoną przez gildię, która chciał nas zniszczyć. Ostatnia walka zaś odbyła się pomiędzy Wendy a Chelią, zakończyła się remisem.
Czwarty  dzień Wielkich Igrzysk Magicznych przyniósł nam wiele wrażeń. Cześć konkursowa – Bitwa Morska przyniosła nam klęskę, ale także wiele gniewu, ponieważ po Ra kolejny Sabertooth dało nam do zrozumienia, że nie będziemy przyjaciółmi. Minerva skatowała Lucy, o mało nie doprowadzając do jej śmierci. Widziałam jak Mad trzęsie się ze złości patrząc na roześmianą twarz Stinga. Potem wszyscy przekierowaliśmy się do szpitala, by sprawdzić, co z Heartfilią. To wtedy dowiedzieliśmy się, że kazano nam złączyć drużyny. Dopiero walka dała nam okazję do zemsty za to,  co zrobili naszej rodzinie. Miała odbyć się pomiędzy smoczymi zabójcami z Fairy Tail i Sabertooth. Mad czekała tylko na to, aż Dragneel  pokona jej byłego ucznia. Wszyscy byli ciekawi czy Wróżka pokona tygrysa.
Słyszymy dźwięk gongu. Nim cichnie, a Bliźniacze Smoki kończą zdanie, Natsu i Gajeel przystępują do ataku. Czuję dziwne ukłucia, gdy Rogue jest obijany, ale wszystko przysłania chęć zemsty na tych ludziach. Zerkam na Mad, która obserwuje walkę z poważną miną oraz rękoma skrzyżowanymi na piersiach. W tym czasie Natsu łapie ciemnowłosego chłopaka i uderza nim o Stinga, który odlatuje kilka metrów.
-Bliźniaczy Smoczy Zabójcy z najsilniejsze gildii zmiażdżeni!- odzywa się głos komentatora.
Członkowie Savertooth dalej stali. Obie z Mad poczułyśmy jak aura wokół nich się zmienia, a ich siłą wzrasta. Stinga otoczyła Droga Światła, a jego towarzysza- Droga Cienia.
-Ich aura całkiem się zmieniła- powiedziała Mad.
-Taa, dopiero się zaczyna- westchnęłam, obejmując się rękoma- Ale to nie wystarczy. Wierzę w nich.
-Ja też.
Nim kończymy, przeciwnicy przystępują do ataku. Nasi Smoczy Zabójcy zaczynają dostawać baty, a z piersi naszych przyjaciół wyrywa się wiele okrzyków. Jednakże nie martwimy się długo, bo nasi chłopcy oddają ciosy. Sting nie poddaje się, próbuje użyć najsilniejszego ciosu, który nic nie daje, ponieważ zostaje zatrzymany przez Natsu. Gajeel również daje popalić swojemu rywalowi i nie odpuszcza. Niedługo po tym Bl;iźniacze Smoki leżą na ziemi i i ostatkami sił próbują się podnieść z parteru. Znowu czuję jak ich aura zmienia się, a poziom mocy zwiększa. W końcu Smoki z Szablozębnych przechodzą w ostateczną formę magii Smoczych Zabójców. Mimowolnie łapię Mad za rękę, lekko wystraszona.
-Nie mów mi, że się boisz- Madison nie spuszcza wzroku z areny.
-O-oczywiście, że nie, tylko głupi by się bał.
-Ja tam się boję- Celia spogląda na mnie.
Bliźniacze Smoki zaatakowały. Sting zniszczył powierzchnie areny, przez co na jej środku powstała wielka dziura. Walka nie trwała długo, nasi w końcu polegli. Wszyscy uciszli, sędziowie chcą kończyć walkę, gdy nagle Natsu i Gajeel podnoszą, jak gdyby nigdy nic. Ten drugi został od razu wywalony przez Dragneela, a bitwa znowu ruszyła naprzód. Mieliśmy piękny pokaz ataków, które zakończyły się zwycięstwem Natsu. To tylko pozwoliło nam się zemścić, ale dało nam również zwycięstwo nad Szablozębnymi. Wraz z innymi członkami zaczęłam szaleć. Mad rozglądnęła się wokół, a jej wzrok zatrzymał się na Grayu. Chyba teraz wskoczą sobie w ramiona, to odpowiednia chwila! Uśmiecham się szeroko na tę myśl, ale w tym samym momencie Mad obrzuca go nienawistnym spojrzeniem i odwraca wzrok. Czy coś między nimi zaszło??

***

                Wieczorem zamiast nachlać się jak zwykle, cała Gildią uczciliśmy nasze zwycięstwo w Ryuzetsu Land, najlepszym w całym Fiore, Aquaparku. Ile radości z tego mieliśmy. Mogłyśmy się z Mad odprężyć, pływałyśmy, leżakowałyśmy, sączyłyśmy drinki. Gdy w pewnym momencie… Zaczęli rozrabiać, a Ryuzetsu Land, legł w gruzach. Gorzej być nie mogło, cały odpoczynek szlag trafił.
Następnego dnia wieczorem drużyna Natsu postanowiła zbadać podziemia areny, pod którą Gajeel odkrył coś niesamowitego. Później okazało się, że wydalono ich z pałacu, a Lucy została schwytana. Dostałyśmy informacje od Mistrza, że Natsu zostanie zastąpiony przez Juvię podczas Igrzysk, a on sam, wraz z Wendy, Happym, Carlą i Mirajane, mieli uratować nasza przyjaciółkę.W konkurencji biorą całe drużyny. Nasza stanęła w miejscu i nie rusza się. Jestem pewna, że mają plan. W końcu na polecenie Pierwszej, ruszają do ataku. Do większego starcia dochodzi między Rufusem z Sabertooth a Gray’em. Mad, która powinna mu kibicować, stoi niewzruszona obok mnie. Fullbuster wygrywa, dzięki swojej nieprzewidywalności.
Kolejna walka odbywała się między Kagurą, Erzą a Minervą, a stawką było życie ich przyjaciółki, Milianny. Ostatecznie Kagura przegrałą, dźgnięta kataną przez Minervę. Ponownie do walki stanęli Gajeel i Rogue. Jak uroczo się zbulwersował, gdy Redfox nazwał jego Exceeda żabą. Mogłam dobrze słyszeć, jak dobrze wypowiada się nim, przyznał, że uważa go ja przyjaciela. Poczułam ponowne ukłucie w sercu. Wszystko miało dobrze się potoczyć, gdy nagle chłopak oszalał i zaczął atakować jednego z naszych. Chwyciłam się barierki i wychyliłam zaskoczona.
-Co się dzieje?- krzyknęłam równocześnie z Caną.
-Gajeel!- Levy o mało nie wyskoczyła z trybun.
Rozpoczęła się walka, w której na początku przewagę miał Rogue, ale potem zwycięstwo przesunęło się na stronę Żelaznego Smoczego Zabójcy. Chłopak padł na ziemię nieprzytomny, a na arenę wbiegł jego mały przyjaciel, który cały załzawiony stanął przed nim.
-NIE POZWOLĘ CI!- wykrzyczał marnie- Rogue… nie zniknie…. NIE POZWOLĘ CI!
-Nasza walka się skończyła… Nie będę go już tłuc- Gajeel spojrzał na niego spokojnie i w tym samym momencie kot nachylił się nad swoim towarzyszem.
-Rogue, Rogue!!
-C…Co ty tu robisz…. -chłopak przebudził się, spoglądając na niego- Ouch!... Nie mogę… Się poruszyć.. Czy zostałem… Pokonany?
Uniosłam brwi z zaskoczenia i spojrzałam na Mad.
-Widziałaś ten cień?- spytałam.
- Nie dało się go nie zauważyć- odpowiedziała po chwili namysłu, podpierając brodę na dłoni.
Reszta walk przebiegła szybko, w końcu na arenie został Sting i cała nasza drużyna. Blondyn stał przez chwilę przed nimi, pewny swojego zwycięstwa, a potem upadł na kolana, pokazując swoja przegraną. Spojrzałam na swoją przyjaciółkę zaskoczona. Madison wreszcie się wzruszyła, otworzyła szerzej oczy, niedowierzając. Zapadłą krótka cisza.
-ZWYCIĘZCĄ WIELKICH IGRZYSK MAGICZNYCH JEST…. FAIRY TAIL!!
Wszystko wokół zaczęli szaleć. Nasza gildia… Wygrała!!! Nareszcie!! W końcu pokazaliśmy na co nas stać!! Rzuciłam się na Mad przytulając ją mocno. Moja przyjaciółka zaczęła się śmiać, pokonując swoją powagę. Celia i Marshmallow również zaczęli się cieszyć. Radość wypełniała nasze serca, jak nigdy. To wielki dzień dla Fairy Tail!! Wszyscy byliśmy tacy szczęśliwi. Nawet nie zauważyłam, jak Sting zaczyna płakać i znów łączy się ze swoim przyjacielem, Lectorem, który został wcześniej schwytany przez Minervę. Mimo przegranej, on też czuł się zwycięzcą.

Wszyscy zgromadziliśmy się pod pałacem, gdzie król przemówił. Te Igrzyska były wyjątkowe, oprócz całkowitego zaćmienia, które miało nastąpić, mieliśmy przyczynić się do zagłady dziesięciu tysięcy smoków. Ale wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze, co nas czeka, gdy wrota się otworzą. 7 lipca, dzień, który miał wszystko zmienić….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz