czwartek, 21 lipca 2016

Rozdział 22 - Wyznania

- Max, to ty??- odezwałam się dalej zszokowana.- Dlaczego ty masz brodę??
-Ciebie też miło widzieć. Nie miałem jak się ogolić.
Uśmiechnął się do nas, drapiąc po głowie.
- Co tutaj robisz?- Mad uniosła brew, krzyżując ręce na piersiach.- Dlaczego zastawiłeś pułapkę?
Mężczyzna zamiast odpowiedzieć, podszedł do swoich rzeczy i przyklęknął, zaglądając następnie do plecaka. Patrzyłyśmy w ciszy, jak przegląda wszystko dokładnie, jak gdyby bał się, że coś zabrałyśmy. Teraz zauważałam, jak bardzo zmieniła się jego postać. Nabrał trochę masy mięśniowej, już nie był taki smukły jak wcześniej. Od tyłu przypominał wielkiego goryla o blond włosach. Gdy skończył, wstał i spojrzał na nas ze szczerym uśmiechem, jakim nigdy go nie widywano.
- Po prostu wracam do domu.- powiedział.- Poza tym, nikt nie lubi, gdy mu się grzebie w rzeczach, Mad.
Odpowiedź po czasie była jakby wyrwana z kontekstu. Zauważyłam jak moja przyjaciółka zmrużyła oczy i wydęła usta jak dziecko. A to coś nowego.
-Sprawdzałam, czy nie masz złych zamiarów.- żachnęła się dziewczyna.- Poza tym jesteś w pobliżu naszego obozowiska, to jasne, że mogłyśmy mieć obawy.
-Eee Mad- uniosłam ręce i pokręciłam głową.- W grzebanki to ty mnie nie mieszaj, siwy huncwocie.
- Nie powstrzymywałaś mnie skutecznie, więc jesteś współwinowajcą.
- Tak jasne.... Ty lepiej przejmuj się tym jak wrócimy. Prawie całkiem się ściemniło.
Całkiem zapomniałyśmy o obecności trzeciej osoby.
-Mogę was zaprowadził- Max poprawił włosy, jak to zwykle miał w zwyczaju.
Pomimo tego, że przybyło mu kilka lat, pozostawał cholernie przystojny. Nie dałam tego po sobie poznać.
-Jak po tym wszystkim mamy ci niby ufać?- odchyliłam głowę, starając pokazać pogardę.
- Ponad siedem lat to dość czasu, żeby wszystko przemyśleć i zmienić nastawienie.
Mówił to wszystko z taką lekkością. W sumie dla nas to była jedynie chwila. My straciliśmy ich tyle, że strach się bać, nawet jeśli nie zestarzeliśmy się.
-No nie jestem przekonana.... Mad, co o nim sądzisz?
- ... Mogę dać mu drugą szansę- powiedziała  po dłuższym zastanowieniu.- Bylebyś nie próbował głupich sztuczek.
A ja dalej się obawiałam. Ten człowiek jest nieprzewidywalny, w przeszłości był naszym wrogiem, a teraz normalnie rozmawiamy. Nie powinnam być pamiętliwa, ale tylko Bóg jeden wie, co zrobił Madison. Ustaliliśmy, że weźmie ze sobą rzeczy. Gdy szliśmy, było już całkiem ciemno. Dało się słyszeć rozmaite szelesty, odgłosy sów, kruków. Jak ja nienawidzę ciemności. W takich chwilach to "coś" w mojej głowie powinno się odezwać. Ale jak na razie nie dawało żadnych znaków życia. Żeby rozjaśnić nam drogę, żebym czasem się nie połamała, Mad użyła kochanego "Lumos". Mało rozmawialiśmy, tym bardziej ja nie miałam mu nic do powiedzenia. Nie teraz. Muszę się z tym oswoić. W końcu zobaczyłyśmy migoczące światło pomiędzy drzewami, które najprawdopodobniej pochodziło od naszego ogniska.  Gdy zbliżyłyśmy się wystarczająco blisko, w nasze ramiona wpadły Exceedy, które cieszył się z naszego powrotu. Celia mocno ścisnęła mnie za szyję.
-Nancy!- krzyknęła mi do ucha, jakby nie mogła powiedzieć normalnie.
-Gdzie byłyście?- Marshmallow starał się zachować poważną minę.- I kim jest ten człowiek?
Max stał tuż za nami i z rozbawieniem przyglądał się tej scence.
-Madie, Nancy!- zawołał Sting, rozkładając ramiona w naszym kierunku. Widać było po nim, że kamień spadł mu z sera.- Co się z wami działo?! Szukaliśmy was, aż w końcu Yukino przekonała nas, że same wrócicie!
Do blondyna do łączył jego przyjaciel i koty.
- Wszystko w porządku?- zapytał Rogue, unosząc brwi w wyrazie ulgi,
-Nic nam nie jest.- uśmiechnęłam się od ucha do ucha- A co, martwiliście się o nas?
-Nie, wiedzieliśmy, że....
- No jasne, że tak!- Eucliffe klepnął Cheneya mocno w plecy, aż poleciał o kilka kroków do przodu.- Rogue nie mógł spokojnie usiedzieć na dupsku tak się o ciebie martwił!
-Sting, zamknij ryj.- chłopak przywalił mu w głowę.
-Nie bij mnie ty dupku!
Kłótnie to nieodłączny zwyczaj Smoczych Zabójców.
-Och, naprawdę?- zachichotałam, głaszcząc po głowie Celię.
-Ne, ne- za nami pojawiła się Yukino, przerywając wszystko.- Dosyć tego! Lepiej mówcie co to za jeden... To znaczy... Nancy-chan, kto to?
-To jest Max.- Mad wyprzedziła mnie i posłała uśmiech mężczyźnie.- Nasz stary, dobry znajomy. Co nie Maxi?
Ona się uśmiechnęła przy ludziach. Do osobnika płci przeciwnej. Chyba zauważył to też Sting, bo zrobił minę, jakby ktoś bąka puścił.
-Ooo, jak miło- białowłosa klasnęła w dłonie.- Tylko co tu robi?
-Wracam właśnie do Red Rode.
-Red Rose?- odezwałam się zaciekawiona.- Czy my przypadkiem też tam nie zmierzamy?
Przełamałam się. W końcu ile razy spotyka się takie przypadki losu?
-Dokładnie tam.- potwierdziła głową Mad.- Max, może byś się przyłączył?
Sting pobladł w jednej chwili i wszyscy zwrócili oczy w stronę mojej przyjaciółki.
- C-co?- chłopak zmrużył oczy i skrzyżował ręce na piersiach.- To miał być wypad tylko Bliźniacze Smoki i Fairy Tail!
- I my nie przewidywałyśmy nikogo więcej oprócz was, młody.
Czy Mad chciała przez to powiedzieć, że wolałaby, żeby nie było z nami ich przyjaciółki?... A tak z innej beczki, dziewczyna trafiła w punkt zapalny. Miała go tak nie nazywać, zwłaszcza przy ludziach, teraz był od niej i starszy i wyższy, wiedziała, że to spowoduje, że jego ego będzie chciało się bronić.
-..Jak sobie chcesz konusie.
Westchnęłam ciężko na znak zrezygnowania. Spojrzałam na całe swoje towarzystwo,a potem poszłam przygotować się do spania. Nie chciało mi się już z nimi kłócić. Położyłam się przy ognisku na karimacie i zaczęłam kręcić. Bezsenność dopadało mnie właśnie w takich chwilach. Co jakiś czas zerkałam na innych. Mad odeszła dalej z Maxem i razem rozłożyli się na trawie. Pewnie chcieli mimo wszystko nadrobić. Zmieniłam pozycję po raz n-ty i objęłam się rękoma, żeby się ogrzać. Gdyby Celia spała ze mną, a nie przy Marshmallowie to byłoby nam cieplej.
-Nancy-chan możesz przestać?- usłyszałam niedaleko jęczący głos Yukino.- Spać nie można, gdy się słyszy jak trzeszczy twoja karimata.
-Mam problemy ze snem.-odpowiedziałam, przewalając oczami.- A zimno temu tym bardziej nie służy.
Ktoś inny przekręcił się.
-Nancy- odezwał się, słuchający nas od początku Rogue.- Jeśli ma ci to pomóc, to możesz się do mnie przysunąć i oprzeć.
Otworzyłam oczy szerzej i zamarłam na chwilę. Odwróciłam się w jego stronę powoli, gdy przetrawiłam przekaz.
-N-naprawdę?... A-ale... Frosch.. No i Sting.
-Raczej nie będą mieli nic przeciwko.
-Fro-sama!- odezwał się z ziewnięciem zielony kot.
Musiałam udać, że się chwilę nad tym zastanawiam.
- No dobrze...- przyznałam w końcu.- Tylko niech on nie jojczy, że chciał z tobą spać.
- Spokojnie Nancy nie będę!- Eucliffe włączył się do rozmowy.- Dzisiaj pozwolę ci z nim spać. Tylko pamiętaj, on ma łaskotki na brzuchu.
-Ale mi dajesz pikantne szczegóły.
Zaśmialiśmy się wszyscy, byłam w trakcie przesuwania karimaty. Yukino wsparła się na ręce i patrzyła na mnie z nienawiścią. Uklękłam obok Cheneya, a ten wyprostował rękę, żebym mogła się ułożyć na jego ramieniu. Gdy to zrobiłam, wykorzystałam swoją pelerynę do okrycia się, a chłopak objął mnie tą ręką. Dziwne, ale miłe uczucie, którego dawno nie było. Teraz miałam okazję żeby dowiedzieć się o nim więcej, więc powoli zaczęłam zadawać pytania, skąd pochodzi, który ze smoków go wychował. Nawet nie pamiętam, kiedy zasnęłam, trzymając mocno Froscha w ramionach.

***

Para magów światła leżała na trawie, wpatrując się na gwieździste niebo. Do ich uszu dobiegały tylko odgłosy towarzyszy i skwierczenie ognia. Chcieli porozmawiać, lecz żadne z nich nie wiedziało, jak to zacząć. Dopiero dziewczyna, mocno ściskając swoje palce, westchnęła głośno, przerywając niezręczną ciszę.
- Co się z tobą stało?...-zapytała, starając się zachować poważny ton.- Gdzie się potem podziałeś?...
- Wszędzie... I tu i tam.- odpowiedział jej krótko.- Podróżowałem... Dużo podróżowałem. Uczyłem się magii. W końcu zrozumiałem, ile zła wam wyrządziłem... Tobie.. Chciałem wrócić i sprawdzić co u ciebie, zażegnać dawne konflikty, wtedy powiedziano mi, że od ponad roku nikt was nie widział. Nie tylko ciebie i Nancy, ale i resztę silnych magów.
Dziewczyna podniosła się na łokciach i spojrzała na niego, unosząc brew.
-Byliśmy na Tenroujimie, wiesz, egzamin i te sprawy. Powinieneś to jeszcze pamiętać. Stało się tam coś...
-Wiem co się tam stało.- przerwał jej od razu.- Dowiedziałem się sam. Wtedy myślałem, że już nigdy cię nie zobaczę.
Mad otworzyła szerzej swoje zielone oczęta, zaskoczona wypowiedzą mężczyzny. Brzmiało to dość dwuznacznie. Zwłaszcza ton, który to mówił, pełen... bólu.
-Czekaj... Chcesz przez to powiedzieć..- zaczęła niepewnie, bojąc się odpowiedzi.- Że ci mnie brakowało?
- Twoje zniknięcie  wyzwoliło we mnie dziwne uczucia.- mówiąc to, wyjął fajkę z plecaka i zapalił ją po chwili.- Dopiero potem zrozumiałem, że byłem głupcem, że nie dowiedziałem się wcześniej i nie mogłem jakoś tego zmienić. Kto wie co mogło się z tobą stać.
               Czy on właśnie wyznał jej uczucia? Nigdy by nie przypuszczała, że Max mógłby coś do niej czuć. Nie po takim kurwa czasie i nie po tym, co sobie nawzajem zrobili. Znowu zapadła między nimi głęboka cisza, która przerodziła się w niezręczną. Dziewczyna dziwnie się czuła z tym wszystkim, co mogła sobie myśleć po nawałnicy takich tekstów? Tym bardziej, że teraz jest od niej o dwanaście lat starszy. Chciała powiedzieć cokolwiek, ale nie mogła otworzyć ust. W końcu mężczyzna usiadł i spuścił głowę, wyjmując fajkę.
-Ale w końcu się podźwignąłem.-odezwał się, chichocząc.- Powędrowałem o Red Rose, tam się zatrzymałem i teraz pracuję jako mag w gildii Red Monkeys.  Całkiem ciekawe zlecenia.
-To dlaczego kazano nam się zająć czymś w waszym mieście?- wykrztusiła coś z siebie ciebie.- Równie dobrze ty możesz się tym zająć.
-Kto wie, kto wie.....
Mad usiadła po chwili szybko i spojrzała na niego.
-Max... a ty jesteś... Teraz z kimś?
-Dlaczego pytasz?
-Tak z ciekawości.... Interesuje mnie jak sobie poradziłeś.... W sumie coraz młodszy nie jesteś.
- Aha- mężczyzna po chwili wybuchnął śmiechem.- Ciekawska jesteś rzeczywiście... Mam narzeczoną i syna.
Brunetka otworzyła szeroko oczy i uniosła brwi. Więc jednak nie strzelał na ślepo. Szok po chwili ustąpił radości co wyraził jej delikatny, szczery uśmiech. Cieszyła się, że zmienił swoje nastawienie i zaczął nowe życie. Był naprawdę innym człowiekiem.
-Ciszę się, że w końcu znalazłeś szczecie.- mówiąc to, wstała powoli i otrzepała się.- Chciałabym ich poznać.
- Na pewno poznasz. Gdy dojdziemy do miasta, ugoszczę was na jakiś czas, mamy duży dom.
-Jasne Maxi, nie mogę się doczekać.
Po tych słowach odeszła do swoich towarzyszy i przyglądnęła się ich spokojnym twarzom. Uśmiechnęła się delikatnie, spoglądając na śpiącą Nancy z Froschem w ramionach, objętą przez Cheneya.
-A spróbuj jej coś zrobić, to ci nogi z dupska powyrywam.- szepnęła do siebie.

Jej wzrok zatrzymał się na rozłożonym Stingu.  Wyraziste mięśnie brzucha poruszały się przy każdym oddechu. Pamiętała jeszcze, jak był małym szczylem, który nie był jeszcze taki silny. Położyła się na karimacie niedaleko niego i chwilę po tym, jak zamknęła oczy, zasnęła, targana niespokojnym snem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz