czwartek, 21 lipca 2016

Rozdział 26 - Ząb Smoka

-Maaad!- krzyknęłam, zauważając swoją przyjaciółkę, która w pewnej chwili wyłoniła się z jednej z ulic.- Czekaj!
Zawołałam ją jeszcze kilka razy, ale nie reagowała, zapewne utonęła w swoich myślach. Chciałam już ją dogonić, ale przypomniałam sobie o towarzyszącym mi chłopaku i jego kocie. Spojrzałam na niego po chwili, zaciskając usta delikatnie. Uśmiechnął się od razu, pokazując swoje białe zęby.
-Idź, zanim ci zniknie.
-Na pewno?- uniosłam brwi zatroskana, wpatrując się to w niego, to za oddalającą się przyjaciółką.- Dobrze, tylko pilnuj Froscha. Dziękuję Rogue.
Nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, mnie już nie było. Ruszyłam szybko jej śladem, wymijając ludzi, którzy wchodzili mi w drogę. Tempo to ona ma niesamowite jak na te krótkie nóżki. Gdy zmniejszyłam wystarczająco dzielący nas dystans, chwyciłam ją w pasie i podniosłam, przytulając zarazem do siebie, jak w czasie naszej szkolnej edukacji. W odpowiedzi spotkałam się z wyraźnym protestem, Mad warknęła głośno  i spróbowała się wyrwać, jak zwykle nieskutecznie. Spojrzała na mnie tym typowym dla siebie zimnym wzrokiem, dając mi do zrozumienia, że mam ją puścić.
-Czeeeść Madie!- uśmiechnęłam, stawiając ją na ziemi.- Co tam?
- Nie zaskakuj mnie tak więcej, bo następnym razem nogi ci z dupy powyrywam.
Zaśmiałam się, dorównując jej kroku po chwili.
- Przyznaj po prostu, że się przestraszyłaś. Ale ty jesteś opryskliwa, lepiej powiedz co się stało, że opuściłaś karczmę?
Na te słowa twarz Mad znów spochmurniała, wbiła wzrok przed siebie, a brwi zmarszczyła lekko. Coś ją gryzło, byłam ciekawa, co takiego się wydarzyło podczas naszej nieobecności. Niepotrzebnie zostawiałam ją samą z nimi.
-Właściwie to chciałam ci opowiedzieć o tym, jak poznaliśmy się ze Stingiem… I co między nami zaszło… Dopiero teraz zrozumiałam, co wtedy czuł ten dzieciak.
Uniosłam brwi, nie przerywając jej monologu, niech nie gubi wątku. Szłyśmy przed siebie, mijając ludzi, sklepy i stragany, a ja słuchałam uważnie jej opowieści, uśmiechając się lub krzywiąc, czując narastający we mnie żal. Gdy tylko skończyła, nie wiedziałam co jej odpowiedzieć, więc odezwałam się po dłuższej chwili:
- No to teraz masz okazję to naprawić. Widzę, że macie się ku sobie, nie zaprzeczaj i nie próbuj się wykręcać. Oboje powinniście dostać po głowie za to, jak się siebie wypieracie.
-Taa, ale…
-Nie ma żadnego „ale”. Jeżeli Sting jest kobieciarzem, narcyzem i głupkiem, to naucz go i wytresuj. Ja przecież wiem, jaka z ciebie DOMINA, Mad.
Uśmiechnęłam się złośliwie po tych słowach, a na bladej twarzy Mad pojawiły się wielkie, czerwone rumieńce. Rozglądnęłam się i zauważyłam, że powoli wracamy do naszego tymczasowego lokum. Zapadła między nami, krótka cisza, którą oczywiście przerwałam ja.
- Mad- zaczęłam.- Jak już wrócimy do siebie, wymyślmy jakiś wspólny atak. Taki, żeby pasował do Bliźniaczych Sióstr.
-Wspólny atak?...
-Tak, taki, żeby był fajowy i w ogóle… Przez ten mój problem to ostatnio zrezygnowałyśmy z tego przydomka… To mnie denerwuje, chcę, żebyśmy były mocarne…
- To nie jest taki zły pomysł.- Mad uśmiechnęła się w końcu.- Dobra, wracajmy już.
Jak powiedziała, tak zrobiłyśmy. Wparowałyśmy do Małego Jelenia, rozglądając się. Obie uniosłyśmy brwi, gdy zobaczyłyśmy, że lokum zapełniło się. Przy jednym ze stołów siedziała reszta naszej kompanii, a Harietta wymijała rozwalonych na krzesłach klientów z wielką tacą z kuflami. Panowało wielkie ożywienie, wszyscy śmiali się i rozmawiali głośno, opowiadając sobie historie z dzisiejszego dnia. Przeciskając się między stolikami, minęłyśmy narzeczoną Maxa, która uśmiechnęła się do nas ciepło.
-Dzięki waszemu przybyciu, przybyło nam klientów!- zaśmiała się, podając jakimś mężczyznom kufle z piwem.
Max stał tuż przy barze i rozmawiał z zajętym barmanem, który co chwilę musiał przygotowywać nowe trunki. Usiadłyśmy naprzeciw Smoczych Zabójców, zauważyłam jak Sting przesyła mojej przyjaciółce delikatny uśmiech, upijając następnie kilka łyków piwa.
-Długo was nie było, Madie-san, Nancy-san.- odezwała się Yukino, ślimacząc się do ramienia Eucliffe’a.- Co robiłyście?
-Przeszłyśmy się.-odpowiedziałam krótko.- Rogue, Sting, to taki mamy plan?
-Jak na razie odpoczywamy, a jutro lecimy w góry i obczajamy te jaskinie.- Sting zaśmiał się, strącając ręce Yukino.- Nie kłopocz się tym, zostaw to nam.
-My też chcemy mieć w tym udział.
-Wystarczy sama wasza obecność.- Rogue uśmiechnął się delikatnie w moją stronę.
Zaczerwieniłam się, wydymając usta. Do późnego wieczoru rozmawialiśmy zanim udaliśmy się do swoich pokoi.
***
Na piętrze znajdowały się dwie łazienki w pełni wyposażone po jedną wannę. Żeby usprawnić mycie się, podzielono zależnie od płci. Pierwsza poszłam się kąpać ja, dosyć szybko to zrobiłam, chociaż w ogóle nie chciało mi się wychodzić z gorącej wody. Opatuliłam się ręcznikiem, zakładając wcześniej bieliznę, drugim wytarłam włosy. Ubrani wzięłam do ręki i wyszłam na zimny korytarz, sycząc za każdym razem, gdy moja stopa dotknęła zimnej podłogi. W końcu uniosłam głowę i automatycznie zamarłam. Kilka metrów dalej stali Smoczy Zabójcy, którzy stali w samych ręcznikach, zapewnie wymieniając się kolejnością mycia. Spojrzeli na mnie zaskoczeni, a widząc mnie jedynie w ręczniku, otworzyli gęby, jak gdyby zobaczyli udziec. Momentalnie spaliłam buraka i zakryłam się ubraniami, powstrzymując w sobie krzyk. Co za wstyd, jak oni mogą mnie tak widzieć. Zwykle nie wstydzę się moich przyjaciół, ale to STING I ROGUE. Dopiero po chwili zareagował Cheney, którzy chlasnął Stinga w twarz, próbując zakryć mu oczy.
- Ty chory zboczeńcu nie patrz się!!- wrzasnął, wciągając go do łazienki.
-A ty to możesz?!- Sting zaczął się rzucać w odpowiedzi, próbując uderzyć swojego kompana.- Ty małe ścierwo, puszczaj mnie ty biseksualny ośle! Nie będzie dzisiaj w dupę!
Drzwi trzasnęły, a ja dalej słyszałam stłumione wyzwiska obu chłopaków. Opadłam na kolana, próbując wrócić do rzeczywistości. Czułam się, jakbym miała wyzionąć zaraz ducha. Mimo wszystko ta sytuacja cholernie mnie zawstydziła, mimo że nie powinno być to nic szczególnego, to prawie jak strój kąpielowy. Podniosłam się powoli i ruszyłam szybko do naszego wspólnego pokoju. Bałam się co tam zastanę, pewnie pokój zniszczony doszczętnie, a Yukino leżącą martwą na podłodze. Wparowałam do pokoju, chcąc ugasić nerwową atmosferę. O dziwo, obie dziewczyny siedziały na swoich łóżkach, nie odzywając się do siebie ani słowem. Mad podniosła wzrok na mnie i wstała gwałtownie, zabierając swoje rzeczy. Wyminęła mnie bez słowa i trzasnęła drzwiami. A ja już myślałam, że wszystko było w porządku.
-Powiem ci to samo, co powiedziałam twojej zimnej koleżance.- Yukino powstała, wpatrując się we mnie sukowatym wzrokiem.- Wara od Smoczych Zabójców, po raz kolejny cię upominam.
-Możesz mi grozić ile chcesz i tak niż nie zrobisz.
-Mogę zrobić ci bardzo wiele?
-Pha! Bardzo wiele? Spójrz na siebie, co z ciebie za Mad, który nie potrafi walczyć bez pomocy swoich Duchów. Jesteś bezużyteczna w walce wręcz, więc nie pieprz, że możesz mi coś zrobić.
-Mogłabyś odzywać się do mnie normalnie, a nie od razu „odpieprz się”? Miej trochę kultury osobistej!
Każde kolejne zdanie. Jedno.cholerne.zdanie. A już dało mi nerwicę niesamowitą. Walnęłam rzeczy na swoje łóżko i usiadłam za nim, by nie widzieć jej twarzy.
***
Brunetka odeszła od drzwi ze złośliwym uśmieszkiem dopiero, gdy usłyszała jak jej przyjaciółka odszczekuje się białowłosej. To samo powiedziała jej po tym, jak Nancy wyszła z ich pokoju. Sama jednak złapała ją za wyuzdane ciuszki i potrząsnęła kilka razy, aby ją trochę postraszyć. Nancy miała rację, bez swoich Duchów była bezużyteczna. To już Lucy potrafiła przywalić. Szła w stronę łazienki, wbijając wzrok w panele. Nagle bez zapowiedzi zatrzymała się na czymś twardym, a zarazem ciepłym. Uniosła głowę, napotykając niebieskie oczy blondyna, który uśmiechnął się do niej szarmancko. Miał na sobie jedynie ręcznik, a z jego włosów do tej pory ściekały kropelki wody.
-To ty.
-To ja.-odpowiedział, zbliżając się do niej.
Mad zaczęła się powoli cofać, dopóki nie dotknęła plecami ściany. Sting oparł się rękoma o ścianę, uniemożliwiając jej ucieczkę, zarazem nachylając się niebezpiecznie w stronę jej twarzy. Czuła że serce zaczyna bić jej szybciej, zacisnęła instynktownie mocniej uda jak i usta.
-To co powiedziałaś wcześniej, czy ty mnie przeprosiłaś za to.. Że mnie zostawiłaś?
-Każesz mi to powtarzać?...- Mad wydusiła z siebie kilka tych słów.
-Nie.. To mi wystarczyło…- oparł czoło na czubku jej głowy.- Ale wiesz, że tego już nie naprawisz… Nie jestem już tamtym dzieciakiem…
-Wiem o tym… Ale więcej nie zepsuję…
-Ach tak?- Sting ujął ją w pasie i przysunął bliżej siebie, uśmiechając się zalotnie. Jego dłonie nadal były wilgotne po kąpieli.- Jesteś tego pewna?
Bicie serca to czuła aż w gardle, a adrenalina skoczyła jej trzy razy wyżej niż powinna. Dziewczyna delikatnie przesunęła dłonie na jego plecy i ruszyła od dobrze zarysowanych mięśni na łopatkach w dół. Pozwolił się jej dotykać, bacznie obserwując jej twarz. Dopiero po chwili zniżył głowę bardziej do jej ucho. Delikatnie ujął ustami jej mały płatek ucha, rozmasowując go. Przymknęła oczy, czując, jak jej oddech przyśpiesza. Delikatnie wbiła w niego paznokcie, czując jak się napręża pod jej dotykiem. Była tuż przy jego dołeczkach na plecach, na których została trochę dłużej, gdy katem oka oboje zauważyli ruch. Spojrzeli w stronę intruza, którym okazała się być Harietta, po czym odskoczyli od siebie jak oparzeni, wbijając wzrok w przeciwne strony. Kobieta zachichotała, cała czerwona na twarzy.
-Myślałam, że uda mi się was obejść, bez przeszkadzania wam w tych zalotach.-podrapała się po głowie.- Przepraszam was najmocniej.
Sting usłyszał tylko trzaśniecie drzwi łazienki, w której zniknęła rozpalona brunetka. Ściskając swoje ubrania w miejscu serca, zjechała po ścianie na podłogę, dysząc ciężko, jakby właśnie była po wielkim wysiłku fizycznym.
***
Następnego dnia, gdy tylko ruszyliśmy w góry, zostawiwszy koty w karczmie, dowiedziałam się o tym, co zaszło między Mad a Stingiem. Dalej nie mogłam uwierzyć, że przerwano im w takim momencie, gdy było tak blisko.  W miarę wchodzenia coraz wyżej, mocniej czułam smród zgniłego mięsa. Dalej miałam w głowie słowa tego czegoś w mojej głowie. „Zobaczymy, jak sobie poradzisz”. Nad nami górował szczyt zwany przez miejscowych „ Zębem Smoka” ze względu ostrość. na Zobaczyliśmy pierwszą jaskinię, która postanowiliśmy zbadać.
-Lumos activa!- Mad zapewniła nam dużo większe światło niż zwykle.
Szliśmy, zostawiając za sobą światło dzienne. W pewnym momencie wszyscy zaczęliśmy czuć okropny smród. Zakryłam nos, czując, że zaraz zwymiotuję.
-Sting-sama!- jęknęła Yukino.- Co tak daje?
-Zaraz się przekonamy.- Eucliffe, zakrywając ręką nos, ruszył jeszcze szybciej.- Madie, mocniej.
Po chwili znaleźliśmy się w wielkiej jaskini, a moja przyjaciółka zaświeciła mocniej. Cofnęłam się, mimowolnie wydając z siebie krzyk, gdy koło siebie zauważyłam wpatrujące się we mnie, gnijące już zwłoki. Były wszędzie. Ciała ludzi i zwierząt leżały pod ścianami na kupie lub były przybite do ścian, wyglądając jak trofea. Mad zmarszczyła brwi, zerkając na mnie. Czułam się jakbym miała zemdleć, nogi trzęsły mi się jak galareta. Rogue spojrzał na mnie i uniósł brwi.
-Nancy, nic ci nie jest?- zrobił krok w moją stronę.
Nagle poczułam, że sztywnieje. Ogarnął mnie chłód, który przeniknął aż do moich kości. Jeden ze stosów, poruszył się, a gdy tylko ciała stoczyły się na ziemię, ukazała się w nich naga kobieta. Czarne włosy do ziemi zakrywały ją częściowo, z głowy wyrastały jej wielkie, zakrzywione rogi. Wyglądała jak harpia. Gałki oczne miała czarne, a ślepia czerwone… i wpatrzone we mnie, jak gdyby przenikała moją duszę. Rozprostowała swoje ogromne skrzydła i wydała z siebie krzyk, który zwalił mnie z nóg. Wrzasnęłam zakrywając uszy z bólu. Moi przyjaciele stali dalej, a gdy zauważyła, że to nie działa, wzbiła się pod sam sufit i wyminęła nas, wylatując z groty. Poczułam, jak Rogue podniósł mnie, ale ja wyrwałam się i ruszyłam biegiem za potworem. „Tylko nie daj się zabić, bo to będzie i mój koniec.”- usłyszałam w głowie.
-Nancy stój!.- krzyknęła Mad, rzucając się za mną w pogoń.
Stanęłam dopiero przy samej krawędzi, wpatrując się w odlatującą kobietę. Zacisnęłam pięści, gdy inni dołączyli do mnie.
-Leci w stronę miasta.- Rogue stanął przy mnie, podążając za moim wzrokiem.- Musimy ją powstrzymać zanim powyrzyna wszystkich.

-Ona zna odpowiedzi na moje pytania.- powiedziałam cicho.- Nie mogę dać jej odejść bez pożegnania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz