-Zerena. Jej właściwe imię to Zerena.- powiedziałam,
uspokajając się piwem kremowym.
-Zerena? Dziwne imię.- Sting prychnął rozkładając się
bardziej na krześle.- Posrańcy zawsze takie mają.
- Walić jej imię.- Max walnął pięścią w stół.- Lepiej
zastanówmy się, gdzie może być z naszym synem.
- W swojej kryjówce, w kotlinie miedzy Zębem Smoka a Smoczym
Pazurem.
-Skąd to wiesz?- Harietta spojrzała na mnie.
-Ja.. Po prostu.. No.. On mi powiedział….
-Kto??
-No…- pokazałam na siebie.- On…
Znowu zapadła niezręczna cisza.
Nikt nie wiedział co powiedzieć. W końcu Max westchnął i zmarszczył brwi.
-Sabertail pójdziemy razem- spojrzał po całej obecnej
grupie.- Wiem którędy się tam dostać. Zbierzcie wszystko co potrzebujecie i
ruszamy natychmiast, nie mamy ani chwili do stracenia.
- Zrozumiałam.- kiwnęłam głową i wstałam.- Więc idę się
ubrać.
-Ty nie idziesz! Zostaniesz razem z Hariettą.
-No chyba sobie żartujesz!- krzyknęłyśmy razem.
-To zbyt niebezpieczne.
Harietta odsunęła nagle krzesło i
wstała, dając mu w twarz z liścia. Blondyn syknął z bólu, a my wydaliśmy z
siebie cichy jęk, gdy zauważyliśmy odcisk dłoni na jego twarzy.
- Jeżeli myślisz- zaczęła, czerwona ze wściekłości.- Że będę
tu siedzieć jak kura domowa i myśleć czy mój syn jeszcze żyje, to grubo się
mylisz!
- To nie musiałaś mnie od razu bić! A poza tym to zbyt
niebezpieczne!
- Co mnie to obchodzi, nie będę tu ślęczeć, gdy ty będziesz
zgrywać bohatera.
- Hola, hola- wstałam i ja, wyciągając do nich ręce, aby się
uspokoili.- Nikt nie będzie zgrywać bohatera, nie kłóćcie się, trzeba nam
wyruszać, a ja idę z wami. I nie ma tu nikt nic do gadania.
- Może powinnaś zostać?- zaczął Rogue, wpatrując się w
przestrzeń.- A co jeśli twój stan się pogorszy?
Mad przytaknęła mu głową, wpatrując się we mnie zielonymi
oczyma.
- Mad, Rogue, wszyscy- uśmiechnęłam się.- Gorzej już być nie
może… A teraz ruszajmy.
Nawet nie wiedziałam wtedy jak
bardzo się myliłam…
***
Droga mijała nam w ciszy, nikt
nie próbował się odzywać, między nami panowała tak napięta sytuacja, że można
było dotknąć ją dłonią. Harietta i Max nawet na siebie nie spojrzeli, dzieliły
ich jakieś dwa metry. Szliśmy zaniedbaną drogą, a z każdej strony otaczały nas
albo skały, albo krzaki, niektóre kolczaste. Poczułam smród, byliśmy już
niedaleko. Nasz grupa w końcu zaczęła schodzić. Kotlina była porośnięta
drzewami w jej centralnej części znajdowała się wielka polana. Wtedy ją
zobaczyliśmy. Wzniosła się nad drzewa, trzymając w szponach Dominica. Nie
ruszał się, miałam nadzieję, że tylko dalej jest obłożony klątwą snu. Na
Hariettę podziałało to jak płachta n byka. W jednej chwili odbiła się od ziemi
płomieniami i ruszyła w stronę Zereny.
- Ognista Pięść!- krzyknęła, starając się ją trafić.
Demon wyciągnął rękę przed siebie i zanim przeciwniczka
zbliżyła się, wokół powstała tarcza, która całkiem zatrzymała jej atak. Kobieta
odleciała z wrzaskiem. Max krzyknął w jej stronę i wzbił się również w
powietrze biegiem świetlnym, żeby ją złapać. Zaczęłam przeklinać pod nosem i
kiwając głową w stronę Mad, ruszyłam w ich stronę.
- Wodne bicze!
Demonica spojrzała w
moją stronę i uśmiechnęła się szeroko. W
jednej chwili sparaliżowało mnie, a ciało napełniło się okropnym bólem. Zerena
podleciała i chwyciła mnie za ubrania, rzucając następnie w stronę drzew.
Wrzasnęłam przeokropnie, gdy moje plecy spotkały się z ostrymi gałęziami, które
kaleczyły moją skórę. Zatrzymałam się na jednym z pni, mocno uderzając o niego
głową, czując, że zaraz mnie zamroczy. Spojrzałam w górę, widząc rozgrywającą
się scenę walki. Mad, Rogue i Sting próbowali dorwać się do niej i zabrać jej
Dominica. Musieli przy tym szczególnie uważać, bo ta suka kryła się nim. Nawet
Yukino starała się zrobić coś swoimi Duchami. W końcu wyciągnęła przed siebie rękę i
strzeliła w nich czarnym strumieniem energii, która odrzuciła ich w stronę
skał. Potem zanurkowała między drzewami, stając na polanie. Widziałam ją
dokładnie. Głos w mojej głowie znów zaczął się odzywać i domagać mojego
poddania się. No jeszcze tego brakowało. Uniosłam się i ruszyłam w jej stronę.
Widziałam jak na polanie pojawia się Max i Harietta.
- Wypuść go, bo inaczej nie pożyjesz długo!- krzyknął
rozwścieczony Max w jej stronę.
-Wypuścić go?- Zerena zaśmiała się.- Dobrze, już mi
niepotrzebny.
Rzuciła dzieciaka na bok z taką siłą, że myślałam, że
roztrzaska sobie głowę. W jednym momencie złapała do matka, która uderzyła
mocno o ziemię.
- Nikt z was mi jest już tutaj niepotrzebny.
- Świetle Pociski!- Max wyciągnął przed siebie ręce, a
energia wystrzeliła w jej stronę.
Zerena zatrzymała je i ruszyła ręką, by poleciało w jego
stronę. Max wrzasnął i przeleciał tuż koło mnie. Zbladłam i ruszyłam za nim
wzrokiem. Ale teraz nie mogłam się wycofać. Wyleciałam z lasu i stanęłam z nią
twarzą w twarz. Zmarszczyłam brwi i stanęłam w pozycji bojowej.
- Jesteś nareszcie.- odezwała się, szczerząc ostre jak
brzytwa zęby.- Jednak nie jesteś tak słaba jak myślałam. Sądziłam, że Razaroth
od razu skorzysta z okazji, najwyraźniej jest słabszy niż kiedyś.
Nagle moje ciało wykrzywiło się w bólu, a ja wrzasnęłam.
- Jeszcze raz tak powiesz, a rozerwę cię na strzępy, głupie
ścierwo!- z moich ust wydobył się głęboki głos.- Lepiej mi pomóż!
- Nie! Spieprzaj!- krzyknęłam, chwytając się za głowę.- Nie
weźmiesz mnie tak łatwo!!
- To jest aż smutne.
Demonica ruszyła powoli w moją
stronę wyciągając szpon przed siebie. Unieruchomiła mnie jak poprzednim razem i
dotknęła mojego czoła. Poczułam silny prąd przechodzący przez nią, zaczęłam wrzeszczeć z bólu, a potem
opadłam na trawę, nieruchomo wpatrując się przed siebie. W tym momencie zjawili
się moi przyjaciele, stanęli jak wryci. Byli za późno.
***
Drużyna Sabertail stała, nie
mogąc uwierzyć w to co się dzieje. Już wcześniej ustalili, że będą szczególnie
pilnować Nancy, ponieważ stała się łatwym celem dla tego z czym walczyli.
Zerena niestety zmiotła ich wszystkich, a ponownie dotarcie na pole bitwy
zajęło im trochę czasu. Za dużo. Patrzyli z przerażeniem na bezwładnie ciało
blondynki, która nieruchomo wlepiała w nich wzrok. Jej ciało zaczęło pokrywać
się czarnymi znakami, które powoli zamieniały się w rozległe plamy. Rogue
spojrzał na sprawczynię i ściągnął brwi, czując, że ogarnia go wściekłość. W
jednej chwili znalazł się przy demonie i trzasnął ją prosto w twarz, zanim ta
cokolwiek zdążyła zrobić. Zerena odleciała na kilka metrów, zatrzymując się
dzięki szponom wbitym w ziemię. Cheney nie dawał za wygraną, ponownie ruszył do
ataku. Po chwili dołączyła do niego reszta, w amoku zadając ciosy tej parszywej
suce. Ich przeciwniczka nie stawiała oporu, wręcz śmiała się z tego. W pewnym
momencie usłyszeli za sobą ryk, który prawie ich sparaliżował. Ciosy ustały, a
oni odwrócili się do miejsca, w którym wcześniej leżała ich towarzyszka. Nancy
stała do nich bokiem, skóra po lewej stronie była całkowicie czarna, a czerwona
tęczówka ze zwężoną źrenicą wpatrywała się w górę. Mad zmarszczyła brwi,
przeczuwając co się święci.
- Nanc- powiedziała, kierując się w jej stronę.- Wiem, że
mnie słyszysz, nie daj się teraz. Jesteś silna, dasz sobie radę.
Chciała ruszyć w jej kierunku, ale silna dłoń Stinga ujęła
ją za ramię.
- Nie rób tego.- powiedział z nuta przerażenia w głosie.
- NANCY!- Rogue warknął zaciskając mocno pięści.- Nie rób
sobie jaj, uspokój się i weź się w garść! Możesz to pokonać!
-Rogue-sama nie rób tego!- pisnęła Yukino,
Zrobił kilka kroków naprzód.
Nancy stała nieruchomo, nie odzywając się w ogóle. Wtem wzrok stanął na nich, a
tuż przy niej pojawiła się Zerena. Strach, który opanował ich wtedy, był niewyobrażalny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz