czwartek, 21 lipca 2016

Rozdział 28 - Uwolnienie

-Zerena. Jej właściwe imię to Zerena.- powiedziałam, uspokajając się piwem kremowym.
-Zerena? Dziwne imię.- Sting prychnął rozkładając się bardziej na krześle.- Posrańcy zawsze takie mają.
- Walić jej imię.- Max walnął pięścią w stół.- Lepiej zastanówmy się, gdzie może być z naszym synem.
- W swojej kryjówce, w kotlinie miedzy Zębem Smoka a Smoczym Pazurem.
-Skąd to wiesz?- Harietta spojrzała na mnie.
-Ja.. Po prostu.. No.. On mi powiedział….
-Kto??
-No…- pokazałam na siebie.- On…
Znowu zapadła niezręczna cisza. Nikt nie wiedział co powiedzieć. W końcu Max westchnął i zmarszczył brwi.
-Sabertail pójdziemy razem- spojrzał po całej obecnej grupie.- Wiem którędy się tam dostać. Zbierzcie wszystko co potrzebujecie i ruszamy natychmiast, nie mamy ani chwili do stracenia.
- Zrozumiałam.- kiwnęłam głową i wstałam.- Więc idę się ubrać.
-Ty nie idziesz! Zostaniesz razem z Hariettą.
-No chyba sobie żartujesz!- krzyknęłyśmy razem.
-To zbyt niebezpieczne.
Harietta odsunęła nagle krzesło i wstała, dając mu w twarz z liścia. Blondyn syknął z bólu, a my wydaliśmy z siebie cichy jęk, gdy zauważyliśmy odcisk dłoni na jego twarzy.
- Jeżeli myślisz- zaczęła, czerwona ze wściekłości.- Że będę tu siedzieć jak kura domowa i myśleć czy mój syn jeszcze żyje, to grubo się mylisz!
- To nie musiałaś mnie od razu bić! A poza tym to zbyt niebezpieczne!
- Co mnie to obchodzi, nie będę tu ślęczeć, gdy ty będziesz zgrywać bohatera.
- Hola, hola- wstałam i ja, wyciągając do nich ręce, aby się uspokoili.- Nikt nie będzie zgrywać bohatera, nie kłóćcie się, trzeba nam wyruszać, a ja idę z wami. I nie ma tu nikt nic do gadania.
- Może powinnaś zostać?- zaczął Rogue, wpatrując się w przestrzeń.- A co jeśli twój stan się pogorszy?
Mad przytaknęła mu głową, wpatrując się we mnie zielonymi oczyma.
- Mad, Rogue, wszyscy- uśmiechnęłam się.- Gorzej już być nie może… A teraz ruszajmy.
Nawet nie wiedziałam wtedy jak bardzo się myliłam…
***
Droga mijała nam w ciszy, nikt nie próbował się odzywać, między nami panowała tak napięta sytuacja, że można było dotknąć ją dłonią. Harietta i Max nawet na siebie nie spojrzeli, dzieliły ich jakieś dwa metry. Szliśmy zaniedbaną drogą, a z każdej strony otaczały nas albo skały, albo krzaki, niektóre kolczaste. Poczułam smród, byliśmy już niedaleko. Nasz grupa w końcu zaczęła schodzić. Kotlina była porośnięta drzewami w jej centralnej części znajdowała się wielka polana. Wtedy ją zobaczyliśmy. Wzniosła się nad drzewa, trzymając w szponach Dominica. Nie ruszał się, miałam nadzieję, że tylko dalej jest obłożony klątwą snu. Na Hariettę podziałało to jak płachta n byka. W jednej chwili odbiła się od ziemi płomieniami i ruszyła w stronę Zereny.
- Ognista Pięść!- krzyknęła, starając się ją trafić.
Demon wyciągnął rękę przed siebie i zanim przeciwniczka zbliżyła się, wokół powstała tarcza, która całkiem zatrzymała jej atak. Kobieta odleciała z wrzaskiem. Max krzyknął w jej stronę i wzbił się również w powietrze biegiem świetlnym, żeby ją złapać. Zaczęłam przeklinać pod nosem i kiwając głową w stronę Mad, ruszyłam w ich stronę.
- Wodne bicze!
 Demonica spojrzała w moją stronę i uśmiechnęła się szeroko.  W jednej chwili sparaliżowało mnie, a ciało napełniło się okropnym bólem. Zerena podleciała i chwyciła mnie za ubrania, rzucając następnie w stronę drzew. Wrzasnęłam przeokropnie, gdy moje plecy spotkały się z ostrymi gałęziami, które kaleczyły moją skórę. Zatrzymałam się na jednym z pni, mocno uderzając o niego głową, czując, że zaraz mnie zamroczy. Spojrzałam w górę, widząc rozgrywającą się scenę walki. Mad, Rogue i Sting próbowali dorwać się do niej i zabrać jej Dominica. Musieli przy tym szczególnie uważać, bo ta suka kryła się nim. Nawet Yukino starała się zrobić coś swoimi Duchami.  W końcu wyciągnęła przed siebie rękę i strzeliła w nich czarnym strumieniem energii, która odrzuciła ich w stronę skał. Potem zanurkowała między drzewami, stając na polanie. Widziałam ją dokładnie. Głos w mojej głowie znów zaczął się odzywać i domagać mojego poddania się. No jeszcze tego brakowało. Uniosłam się i ruszyłam w jej stronę. Widziałam jak na polanie pojawia się Max i Harietta.
- Wypuść go, bo inaczej nie pożyjesz długo!- krzyknął rozwścieczony Max w jej stronę.
-Wypuścić go?- Zerena zaśmiała się.- Dobrze, już mi niepotrzebny.
Rzuciła dzieciaka na bok z taką siłą, że myślałam, że roztrzaska sobie głowę. W jednym momencie złapała do matka, która uderzyła mocno o ziemię.
- Nikt z was mi jest już tutaj niepotrzebny.
- Świetle Pociski!- Max wyciągnął przed siebie ręce, a energia wystrzeliła w jej stronę.
Zerena zatrzymała je i ruszyła ręką, by poleciało w jego stronę. Max wrzasnął i przeleciał tuż koło mnie. Zbladłam i ruszyłam za nim wzrokiem. Ale teraz nie mogłam się wycofać. Wyleciałam z lasu i stanęłam z nią twarzą w twarz. Zmarszczyłam brwi i stanęłam w pozycji bojowej.
- Jesteś nareszcie.- odezwała się, szczerząc ostre jak brzytwa zęby.- Jednak nie jesteś tak słaba jak myślałam. Sądziłam, że Razaroth od razu skorzysta z okazji, najwyraźniej jest słabszy niż kiedyś.
Nagle moje ciało wykrzywiło się w bólu, a ja wrzasnęłam.
- Jeszcze raz tak powiesz, a rozerwę cię na strzępy, głupie ścierwo!- z moich ust wydobył się głęboki głos.- Lepiej mi pomóż!
- Nie! Spieprzaj!- krzyknęłam, chwytając się za głowę.- Nie weźmiesz mnie tak łatwo!!
- To jest aż smutne.
Demonica ruszyła powoli w moją stronę wyciągając szpon przed siebie. Unieruchomiła mnie jak poprzednim razem i dotknęła mojego czoła. Poczułam silny prąd przechodzący przez  nią, zaczęłam wrzeszczeć z bólu, a potem opadłam na trawę, nieruchomo wpatrując się przed siebie. W tym momencie zjawili się moi przyjaciele, stanęli jak wryci. Byli za późno.
***
Drużyna Sabertail stała, nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje. Już wcześniej ustalili, że będą szczególnie pilnować Nancy, ponieważ stała się łatwym celem dla tego z czym walczyli. Zerena niestety zmiotła ich wszystkich, a ponownie dotarcie na pole bitwy zajęło im trochę czasu. Za dużo. Patrzyli z przerażeniem na bezwładnie ciało blondynki, która nieruchomo wlepiała w nich wzrok. Jej ciało zaczęło pokrywać się czarnymi znakami, które powoli zamieniały się w rozległe plamy. Rogue spojrzał na sprawczynię i ściągnął brwi, czując, że ogarnia go wściekłość. W jednej chwili znalazł się przy demonie i trzasnął ją prosto w twarz, zanim ta cokolwiek zdążyła zrobić. Zerena odleciała na kilka metrów, zatrzymując się dzięki szponom wbitym w ziemię. Cheney nie dawał za wygraną, ponownie ruszył do ataku. Po chwili dołączyła do niego reszta, w amoku zadając ciosy tej parszywej suce. Ich przeciwniczka nie stawiała oporu, wręcz śmiała się z tego. W pewnym momencie usłyszeli za sobą ryk, który prawie ich sparaliżował. Ciosy ustały, a oni odwrócili się do miejsca, w którym wcześniej leżała ich towarzyszka. Nancy stała do nich bokiem, skóra po lewej stronie była całkowicie czarna, a czerwona tęczówka ze zwężoną źrenicą wpatrywała się w górę. Mad zmarszczyła brwi, przeczuwając co się święci.
- Nanc- powiedziała, kierując się w jej stronę.- Wiem, że mnie słyszysz, nie daj się teraz. Jesteś silna, dasz sobie radę.
Chciała ruszyć w jej kierunku, ale silna dłoń Stinga ujęła ją za ramię.
- Nie rób tego.- powiedział z nuta przerażenia w głosie.
- NANCY!- Rogue warknął zaciskając mocno pięści.- Nie rób sobie jaj, uspokój się i weź się w garść! Możesz to pokonać!
-Rogue-sama nie rób tego!- pisnęła Yukino,

Zrobił kilka kroków naprzód. Nancy stała nieruchomo, nie odzywając się w ogóle. Wtem wzrok stanął na nich, a tuż przy niej pojawiła się Zerena. Strach, który opanował ich wtedy, był niewyobrażalny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz