Usłyszała rozmowy. Kilka
znajomych głosów. Otworzyła powoli oczy, zakrywając ostre światło ręką. Obok
łóżka siedziała Juvia, która patrzyła na nią smutna, a Natsu uśmiechnął się
niezręcznie. Nie wiedziała dlaczego siedzieli nad nią jak na trupem. To tego ta
atmosfera stypy. Przecież nikt nie umarł, bynajmniej nie ona.
- Nareszcie się obudziłaś Nancy-chan…- Lucy odetchnęła z
ulgą, kładąc dłoń na piersi.- Już się martwiliśmy o ciebie.
- C-co się stało?….- spytała blondynka niepewnie podnosząc
się do siadu.
Ciało bolało ją jeszcze, brzuch
miała zabandażowany, a na sobie miała tylko bieliznę. Dopiero teraz
przypomniała sobie o sytuacji, która zaszła, gdy ostatnim razem była przytomna.
Znów zapadła grobowa cisza, której nie chciał nic przerwać. Juvia próbowała coś
powiedzieć, jednakże nie mogła z siebie nic wydusić.
-Nikodem…. cię uratował - Loxar uśmiechnęła się lekko,
patrząc w bok.
-Niko-dem? – dziewczyna uniosła brwi, nie wiedząc co
powiedzieć, na myśl przychodziła jej jedna osoba, ale to przecież niemożliwe.
Z cienia wyłonił się wysoki
chłopak, którego dobrze znała. On jest z mojego liceum, krzyknęła w myślach.
Posłał jej delikatny uśmiech, ale to wystarczyło, by całą jej twarz oblał
rumieniec. Jego włosy były związane w kucyk, a pojedyncze kosmyki opadały na
twarz. Nancy nie mogła uwierzyć własnym oczom. Mad też by nie uwierzyła… A
tak…. Teraz nie ma jej…. I nie wiadomo gdzie jest i jak się czuje…. W jednej
chwili smutek zagarnął nią całkowicie.
-Dzi-Dziękuję….- wyjąkała, ledwo powstrzymując łzy. Dzielnie
zacisnęła pięści na kołdrze.
-N-Nancy…- Lucy położyła jej rękę na ramieniu- Nie martw
się… O-ona się wydostanie… A-a jeśli nie to… Znajdziemy ją…
-Jak on śmiał ci to zrobić?!- Natsu uderzył pięścią w rękę z
poważną misją- Obiecuję ci zabiję go własnoręcznie! Wytrę nim podłogę jak
zwykłą szmatą!
-Natsu Nie…- po policzkach Nancy spłynęły łzy- Sama to
zrobię… Sprawię, że pożałuje, że się urodził. Tylko dojdę do siebie.
-Ale….
-Zamknij się!!….
Nagle ktoś ją przytulił. Lucy.
Dziewczyna spojrzała na nią i po chwili zdumienia wtuliła się w nią mocno z
płaczem. Juvia za to usiadła na łóżku obok nich. Nie miała zielonego pojęcia co
robić, pomimo swego zakochania w stosunku Gray-a potrafiła czuć to samo co jej
przyjaciele. Ona również objęła płaczącą dziewczynę. Ciemnowłosy chłopak stał
na uboczu i tylko patrzył jak rodzina pociesza jednego ze swoich.
***
Pierwszy posiłek blondynki odbył
się z wielkimi sprzeciwami. Ochronę nad
nią sprawowało na zmianę kilku członków gildii, a teraz właśnie przyszła kolej
na Nikodema. Tak, nieszczęśliwe zrządzenie losu, a dziewczyna myślała, że zaraz
eksploduje. Cóż, przynajmniej jego obecność odciągała ją od ponurych myśli.
Niestety jednak przez nieśmiałość nie umiała wydusić z siebie ani jednego
słowa.
-No zjedz to… musisz jeść, żeby odzyskać siły…- chłopak
westchnął.
-Y-y…- Blondynka pokręciła czerwoną głową.
-Jak nbe… To cię sam nakarmię….
Poczuła, że serce zaraz wyskoczy
jej z piersi. Ktoś, o kim zawsze marzyła, chce ją nakarmić! Ale nie… Musi
przestać się tak podniecać…. Dosłownie. Odetchnęła głęboko po chwili,
przybierając poważny wyraz twarzy.
-Sama już zjem…- wyburczała, wydzierając z jego rąk sztućce.
Tak, udało się jej. Podał jej
jedzenie, naleśniki z białym serem. Zaczęła powoli jeść, czując na sobie ciągle
jego wzrok. Spuściła głowę, ukrywając zaczerwienienie. Po skończonym posiłku,
chłopak wyszedł, zabierając pusty talerz. Uniosła głowę wpatrując się w sufit.
Usłyszała trzask drzwi balkonowych.” Poszedł się przewietrzyć”, pomyślała. W
mieszkaniu unosiła się smutna atmosfera, pomieszana z gniewem i rozpaczą.
Tęsknota… Za Mad i nie tylko… Na zawsze wesołej twarzy Nancy zagościły wielkie
łzy, spływające strumieniem, uśmiech przerodził się w grymas. Gdy płakała, nikt
nie mógł jej uspokoić, wtedy płakał nie tylko jej umysł i ciało, a także serce
i dusza. Jęki rozpaczy wydobywały się z jej ust, jej ciało drżało. Chciała się
do kogoś przytulić, usłyszeć Madzialenkowe ” Nie płacz, słonko” i uspokoić się.
Zajęta, nie usłyszała wejście kobiety o czerwonych włosach. Erza stanęła w
rozkroku, rozglądając się po pokoju. Miała nadzieję, że spotka kogoś poważnego,
a jednak zastała płaczącego maga, który nie był w stanie nawet jej zauważyć.
Erza Scarlet, będąca najsilniejszą kobietą w Fairy Tail, może i nawet
najpiękniejszą, jak powiadają inni, westchnęła. Długie włosy poruszyły się wraz
z tym jak zrobiła krok w stronę dziewczyny… i następny. Podeszła do Nancy i
siadając na jej łóżku, przytuliła ją do swej metalowej piersi.
-Nie wydajesz się…Być obcą… Przykro mi przez tamto
zdarzenie….- szepnęła.
Dziewczyna w odpowiedzi kiwnęła głową, ocierając drżącą ręką
oczy.
-E-Erza….-wyjąkała.
-Tak mam na imię- zaczęła głaskać ją po głowie- Uspokój się… Będzie dobrze…
Za uchylonymi drzwiami balkonu
Nikodem słyszał wszystko… Natsu kazał mu podnieść ją na duchu, ale to dopiero
początek terapii… Zamierzał zbliżyć się do niej, zrobić coś czego w szkole nie
miał okazji.
***
W kilka dni Nancy zdążyła dojść
do siebie. Wyszła z domu i wzdychając, ruszyła główną ulicą kierując się do
gildii. Myśląc jak co dzień o wszystkim, nie zauważyła, jak dołącza do niej
oficjalnie poznany chłopak.
-Hej- poklepał ją lekko po główce- Jak się czujesz?
Niewiele większa od Madison
dziewczyna uniosła głowę wysoko do góry by go widzieć. Nikodem swoją funkcje
traktował bardzo poważnie, wiec sprawdzał ją na każdym kroku. To zaczynało się
robić denerwujące, a zarazem słodkie. Jakoś hamowała swoje uczucia, dzięki
długiemu treningowi przebywania z Mad. Po dłuższej chwili ich oczom ukazał się
budynek gildii. Magnolia tętniła życiem, a odbudowana gildia, piękna jak
zwykle, ze sklepem pamiątkowym i kawiarnią,dodawały tylko urody. Chłopak
spoglądał na nią co chwilę. Doszli do budynku, specjalnie otworzył jej drzwi.
Już miała wchodzić, ale odleciała i została kimś przygnieciona. Tym kimś był
nikt inny jak Loke. leżała pod nim oszołomiona. Jej towarzysz podbiegł szybko i
glanem usunął przeszkodę,a ją sama wziął na ręce. Nancy po chwili spojrzała na
niego. W środku walki trwały w najlepsze.
-Dziękuję…- mruknęła cała czerwona.
-Spoko- Westchnął ciężko i postawił ją na ziemi.
-Huh?…
-Nie nic…
Nancy także westchnęła i
puszczona przez niego weszła przeciskając się bliżej tablicy, na której podane
były nowe zadania. Po chwili pokazała mu kartkę.
-Patrz ile pieniędzy za to jest….- jej oczy się zaświeciły.
-Ale dopiero co wyzdrowiałaś i nie dasz rady… nie.
-No ale… Co? Nie pozwalasz mi?
-Tak. Bo nie będziesz znów się marnować…
-A może lubię? Idę… Nie będziesz mi rozkazywać… Poza tym
dopiero co cię poznałam.
-Echhh… Jak se chcesz….
Skrzywił się i odwrócił. Naburmuszona patrzyła za nim jak
wychodzi. Nancy zaczęła biec przez tłum. No jakim cudem facet może się tak
obrażać. Był naprawdę dziwny, mało mówił, a wiele wymagał. Jednakże zdążyła go
polubić.
-Nikooo!- przecisnęła się przez stojących członków i złapała
go za rękaw.
-Co znowu- spojrzał na nią obojętnym wzrokiem, jakby nagle
stracił zainteresowanie.
-Eee…-wybąkała i dostała wazonem w łeb, aż schyliła się,
łapiąc za głowę.- ………….No kuuuurcze nooooo!
-No więc?
-Grrr… No to znaczy… przepraszam… Nie chciałam cię urazić…
Po tym wszystkim ciągle jestem nerwowa i w ogóle…
-Widać.
-No dzięki wiesz…
Zaśmiał się, bawiła go bardzo. Taka mała, a taka zadziorna.
Wyciągnął rękę w jej stronę.
-Dobrze, już dobrze- pogłaskał ją kilka razy po głowie.
Zaczerwieniła się mocno i spojrzała w bok. Nie lubiła jak
ktoś ją tak dotykał, nie była przyzwyczajona do takich bliskości.
-T-to idziemy?…- spytała cicho.
-Jasne.
Blondynka puściła go i doprowadziła się do porządku.
Odetchnęła głęboko i ruszyła uśmiechając się. Wyszli poza teren gildii wolnym
krokiem. Żeby znaleźć Mad, musiała najpierw nabrać sił i zwiększyć moc, a bez
wykonywania misji i treningów nic by nie zdziałała. Pierwszy patrol wysłany
przez Macarova wrócił bez wieści o jakiejkolwiek aktywności Maximusa. Jak na
razie musiała czekać.
***
Kolejny! Miłego czytania! :D
~Nancy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz