środa, 20 lipca 2016

Rozdział 5 - Zerwane hamulce

Nancy obudziła się w środku nocy wystraszona snem. Ta,, kolejne demony nawiedziły ją w snach. Westchnęła głęboko i przetarła mocno spoconą twarz. Rzuciła okiem w stronę drzwi i otworzyła szerzej zaspane oczy. W innej części domu paliło się światło. Wstała i wyszła z pokoju, chwytając pierwszą rzecz, która wsunęła się jej w rękę. Wazon. Przez wejście do kuchni zauważyła, że Mad siedzi przy stole i popija herbatkę. Podeszła i usiadła naprzeciwko.
-Nee, Madison-ziewnęła zdrowo- ….Co robisz?
- .. C-co?- dziewczyna wyrwała się z zamyślenia- … nie nic…
-Co ty tak siedzisz?..
- ..Nieważne…
- A właśnie! Ty widziałaś jak Gray się cieszył rozmawiając z tobą? No miał banana na twarzy po prostu.
-Cichosza Nan…- Madison lekko napuszyła policzki i przymrużyła oczy.
-No, ale wy do siebie pasujecie… Najbardziej w tym zabawne jest to, że Juvia chce cię utopić.
               Nanc zauważyła żyłkę wkurwu, która pojawiła się na jej czole. Trafiła w czuły punkt, nie ma co. Jednak dziewczyna uniosła kubek do ust i upiła parę łyków herbaty.
- Jeżeli dotknie Graya, to utnę jej rączki… - stwierdziła, stawiając pusty kubek na stole.
-Zatopi cię w wodzie jak ostatnim razem…
-Jestem Dziecięciem Światła do cholery, rozłożę ją na łopatki….
-  Niech ci będzie… Ale pamiętam, że się z nią  przyjaźnię. Wiesz, że za niedługo będziemy wyruszać?
- … Trzeba by było iść spać…
-Dokładnie, no to ja idę!
-Ja pójdę, tylko zrobię sobie następną herbatkę. – dziewczyna machnęła ręką, odganiając komara. Małe kurestwo denerwowało ją już z godzinę
-To do później- rzekła Nancy i podreptała do swojego pokoiku.
Ułożyła się wygodnie w łóżku i zasnęła jak dziecko. Madison pijąc herbatkę lekko uśmiechała się myśląc o wielu sprawach.

***
Rankiem drużyna Erza czekała specjalnie na dziewczyny. Natsu z Gray’em kręcili się niecierpliwe. Kiedy w końcu się zjawiły, rzucili między sobą radosne „hej”. Nan zauważyła jak Gray uśmiechnął się z błyskiem w oku do Madison. W każdym innym momencie zaczęła by rzygać tęczą, ale dzisiaj nie miała humoru. Była bardziej przerażająca niż zirytowana Mad. Nagle Natsu klepnął ją w plecy z taką siłą, że dziewczyna upadła na kolana. Za karę trafiła go piorunem w dupsko, a on pisnął przerażony.
-N-Nancy… P-przesadzi-łaś…-jęknął podwyższonym głosem.
-Trzeba było mnie nie bić!- warknęła.
-A-ale ja nie czuję…. J-jak kogoś klepie…
-Aye! Natsu!- pisnął Happy nadlatując nad swojego przyjaciela.- Natsu! Nic ci się nie stało?
-N-nie nic- chłopak uniósł się- Nancy musisz się rozchmurzyć… Dosłownie. Hahahahaha!
-Ha ha.
Tym razem to Nancy okazała się być cicha, nie odzywała się bez potrzeby. Mad rozmawiała przez całą drogę z Gray’em, wymieniali się doświadczeniami swoich treningów. Mimo że była chłodna i wydawała się niedostępna, teraz zmieniła się przy nim diametralnie. Świetnie się razem bawili. Nancy uśmiechnęła się mimowolnie. „Dobrze, że Juvia tego nie widzi” pomyślała, „Dawno by zatopiła ją czy coś w tym stylu, Hahhaha”. W tym czasie Erza kilka razy próbowała nawiązać z nią rozmowę, lecz bez skutku. Lucy pomagała Natsu przy zwracaniu śniadania, a robił to z taką zawziętością, że w pewnym momencie dołączyła do niego Nancy. Gdy tylko dotarli na miejsce, dziewczyny postanowiły zostać na zewnątrz by przedstawiciele mogli się poznać. Widziały jak dziewczynka o niebieskich wraz z kotem wpada do budynku. Mad spojrzała na towarzyszkę, chcąc w końcu poznać powód, dla którego tak się zachowywała.
-No i co masz taki humor?… Sama sobie piwa naważyłaś to teraz je wypij… Wyjaśni się, zobaczysz…
- Jak myślisz, odezwie się jeszcze do mnie?
-Zależy jak bardzo źle go potraktowałaś…
Nanc znów się zachmurzyła.
-Dobra, nie skomentuję tego- Magda westchnęła, opierając ręce na biodrach.
Nastała chwila ciszy, a potem Nancy odwróciła się w stronę lasu. Do jej uszu dobiegał jakiś dźwięk, który kazał jej iść w jego stonę.
-Słyszysz?- zapytała przyjaciółkę.
-Ale co?…
-No to….
Ruszyła szybko przed siebie, nie zważając na protest przyjaciółki. Zmartwiona ciemna blondynka ruszyła za nią. Pakowała się w gąszcz liści jakby ich tam w ogóle nie było. Po kilku minutach dotarły do szerokiej rzeki, która przedzielała las.
-No a teraz Nan- Mad pacnęła ją w głowę- Co ci na mózg padło?…
-Maaadiiisooon…. Coś słyyyszaaałam nooo!… To moje przeczucie….
-..No to dobrze, skoro to twoje przeczucie…
-Ostatnim razem nas tutaj zaprowadziło! Teraz też może to oznaczać coś dobrego.
-No w prawdzie masz rację.. Ale na dzień dobry ktoś mnie porwał…
-Ale wyszło ci to na dobre…
- Tak naprawdę… Nie chcę wracać do domu… Tu jest super… I jest Gray…
-Przecież nigdzie nie znikamy… Mad tak poza tym dobrze ci z nim idzie, he he….
Nancy westchnęła, w krzakach coś się poruszyło.  Dziwny szelest przykuł uwagę dziewczyn. Usłyszała znajomy, wredny rechot, a po chwili z tego samego miejsca wyłonił się człowiek, który znajdował się na ich czarnej liście.
-Witajcie kochane dziewczyny- Maxi skłonił się lekko- Dawnośmy się nie widzieli…. Jakim cudem mi uciekłaś Maddie?
-…Po pierwsze nie masz prawa nazywać mnie po imieniu, a zwłaszcza w zdrobnieniu Maxiu…- warknęła Mad- …A poza tym nie jestem tak głupia jak ty… Bo kto głupi zostawia tak chudą dziewczynę za kratami, których przestrzenie między sobą są większe niż ona sama ma w pasie. A poza tym magia, debilu. A w sumie… po co ja ci się tłumaczę.
- Następnym razem umieszczę was w antymagicznej kuli.
-Nie będzie następnego razu Max- Wtrąciła się Nenc i uderzyła go mocno  w twarz, aż cofnął się o kilka kroków- Zmiotę cię… Za to co śmiałeś zro…
Potężna kula światła odrzuciła ją na kilka metrów w tył.
-Głupia sucz….- Blondyn potarł ręką o swój policzek.
-Neeeenc!- Przyjaciółka podeszła szybko i pomogła jej wstać- Uspokój się… Nie pokonamy go stylem Natsu!
- Ta… Zginie za to co zrobił!
- …. Głupia! Ogarnij się dzido…
- Mad, ale…!
-Cichosza, cicho być, Madison mówi dobrze, nie masz nic do gadania, damy radę, battle mode-on w trybie now.
-Echh… Dwie blondynki… Możemy kontynuować?- Wtrącił się mężczyzna, powoli tracąc cierpliwość. Mimo wszystko posiadał coś takiego jak kultura, grzecznie czekał aż jego rywalki wznowią walkę.
-Da… I kto to mówi?
Mad zmarszczyła brwi i uniosła ręce. Złożyła je na kształt trójkąta, w pustej części między jej palcami zaczęła tworzyć się mała kula intensywnego światła. Po chwili wystrzelił w stronę Maximusa intensywny słup magii Światła. Ten zaś zaśmiał się i odparował tym samym.
- Pamiętaj, że to ja cie wszystkiego nauczyłem!!
-Wiem…. Ale dużo uczyłam się sama!
Zaczęła nacierać magią mocniej. Maxi zaczął się cofać.  Nan wykorzystując chwilę wykorzystując wodny bicz wywaliła go.  Atak jej przyjaciółki po części przeleciał nad nim, ale także go trafił.
-Nan teraz nic nie rób i patrz jak go wykańczam- zaśmiała się i zaczęła „nawijać na palec” światło w kształt spirali- Andromeda!..
Najlepszy atak Madison, Andromeda. Rzuciła go w stronę mężczyzny, który zdążył już wstać, dysząc.  W ostatniej chwili odbił go w stronę Nancy.
-O kuźwa… kuźwa, kuźwa,kuźwa…- dziewczyna nie mogła się ruszyć z przerażenie.
Mogłaby zginać gdyby ktoś nie stanął przed nią i nie rzucił zaklęcia obronnego. Znowu te długie włosy, dlaczego on pojawiał się za każdym razem, gdy coś się działo? Po tym zaciemniło jej się przed oczami, gdy oboje padli na ziemię. Otworzyła oczy kilka minut później. Dochodząc do siebie, otworzyła oczy i poznała swojego wybawcę. Nikodem leżał nieprzytomny. Nancy usiadł i przytuliła jego głowę do siebie, całą drżąc. Po jej policzkach zaczęły spływać słone łzy.  Madison sama była w szoku, jeszcze nikt nie zdołał nie tylko odbić jej atak, a także przed nim uciec.
- Nancy… o cholera….- wykrztusiła.
Nie chciała trafić nikogo oprócz przeciwnika.  Padła na kolana i uderzyła pięściami o ziemię klnąc wniebogłosy. Musiała jeszcze nad sobą popracować.
-N-nie… M-martw s-się Mad….- jej przyjaciółka wstała układając chłopaka bezpiecznie- Zabiję tego skurczybyka…
Wyglądała aż przerażająco, cień na jej twarzy ukazywał jedynie przepełnione łzami, gniewem i szaleństwem oczy. Ledwo trzymała się na nogach, a czuć było od niej potężną magię. Jej ramię i połowę twarzy oplotła czarna powłoka. Tuż po chwili woda z rzeki wystąpiła z koryta, otaczając ją i unosząc. Maxi uśmiechnął,  a Mad cofnęła się przerażona. Zaczynała się prawdziwa jatka. Nancy, która zawsze unikała walk i rzadko ulegała gniewowi, teraz zupełnie straciła nad sobą kontrolę. Teraz była pochłonięta przed wodną kreaturę, którą chyba umiała kontrolować.
Maxi uśmiechnął się złośliwie. Brunetka i patrzyła jak zaraz zostanie po nim tylko mokra plama. „Naprawdę długo mnie tu nie było”- pomyślała Madie. ” Skoro co mała niezdarna kupka umie coś takiego”. Nanc za to w jednej chwili zmyła blondasa z nóg przyszpilając go do drzewa. W ciągu kilku sekund zaczęła okładać go wodnym biczem, dopóki nie stracił przytomności. Lała go do upadłego, gdy w pewnym momencie opadła wraz z wodą, lądując na kolanach. Mad podbiegła do niej i klęknęła tuż obok.
-Nan, nic ci nie jest?- spojrzała na jej twarz.
-T-tak…-wydyszała dziewczyna- E-ej g-gdzie M-max?…
Wstała kołysząc się i wraz ze swoją przyjaciółką podeszła do miejsca w którym powinien leżeć ich przeciwnik , zamiast niego zobaczyli jakiegoś faceta po trzydziestce, który był ledwo żywy.
- Co jest d-do chole-ry?..- Nan wybałuszyła oczy nie mogąc im uwierzyć.
-Podmiana?- Mad też wydawała się lekko zaskoczona.
Maxi jednak potrafił co nieco. Użył kogoś innego. A temu człowiekowi przekazał nie tylko swój wygląd, głos i charakter, ale także część mocy, bo było go pewnie stać na więcej.
-Szlag b-by go trafił- bohaterka zdenerwowała się i uderzyła pięścią o ziemię.
-Dobrze uspokój się ledwo co na nogach stoisz no… Nieźle się spisałaś.
-D-dzięki… A-ale nie mam poję-cia c-co to było…
-Huh? Jak to?
-Nieważne… Potem o-o tym pogadamy… Nikodem jest ranny.
-No tak…. Wybacz…
-…To nie twoja wina Madi!- wystartowała Nanc.
Uklękła czy Nikodemie i zaczęła go lekko szturchać.
-E-ej… Niko-wyszeptała nie przestając- Obudź się…
Sprawdziła wyczuwalny oddech, który był oznaką, że żyje. Starała się nie płakać, zacisnęła zęby mocno, aż Mad zrobiło się jej żal.  Wtem wszystko przerwał wielki huk i czarne światło, które wystrzeliło w niebo.
-Nirvana- Dziewczyny powiedziały to w tym samym momencie.
-Kurde i my tak być nie możemy…- jęknęła cicho Nan- Ciekawe czy sobie poradzą…
-Na pewno-mruknęła Madi- Przecież to Fairy Tail, oni są najlepsi.
-Chciałaś powiedzieć „my”. Bo też należymy do tej rodziny.
-Heh, no tak. Prawdę mówiąc chciałabym powalczyć z Oracion Seis…
-Ja też.. Ale na razie nie zostało nam nic innego jak się trochę zregenerować i popilnować go tu. Nie mam już prawie magii w sobie…
-Echhh… W sumie ja też- Przyjaciółka westchnęła. – Zostało nam czekać.

***
Kolejny, idę jak burza +-+
~Nancy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz