- Mystogan.
- A zatem dowiedzmy się co się stało- Nancy zmarszczyła brwi
i weszła na wodną deskę, którą dopiero co wytworzyła.
-Co za bałagan…- Mad westchnęła ciężko.
Stanęła na chwilę, skupiając moc
w nogach i ruszyła za Nan biegiem świetlnym. W pewnym momencie wyprzedziła ją i
zostawiła z tyłu. Obie stanęły za
tajemniczym magiem, który okazał się być Jellalem Fernandezem. To on właśnie,
jak wynikało z opowieści, w rajskiej wieży zabił przyjaciela Erzy, a potem w
czasie afery z Nirvaną, uwolnił ją i planował zniszczyć zabijając też i
siebie. Scarlett była, mimo wszystko
przywiązana do niego. Teraz stał przed nimi jak gdyby nigdy nic.
- Te, Fernandez!- warknęła brunetka- Gdzie jest Magnolia?!
- I Fairy Tail?! Coś
ty zrobił?!
-Więc wy też bierzecie mnie za tego swojego Jellala? –
mężczyzna obrócił się w ich stronę ze stoickim spokojem.
- A nim nie jesteś?!- Nancy chciała go uderzyć jednak
uchylił się.- Co?! Już jesteś takie niewiniątko? Ja nic nie pamiętam, ja nic
nie pamiętam!
-Może najpierw mnie wysłuchacie?
-A może nie?!
-Nancy…- Mad położyła rękę na ramieniu przyjaciółki po
krótkim namyśle.- Może jednak powinnyśmy posłuchać tego przygłupa… Nie wyczuwam
w nim nic wrogiego.
-No dobra….. A Zatem Jeeelllaaaal?!
Z opowieści mężczyzny wynikało,
że Magnolia zniknęła przez wymiar zwany Edolas. Znajduje się w czymś na kształt
innego wymiaru, do którego można się dostać tylko za pomocą sztucznie
stworzonego przejścia zwanego Animą, lub dzięki pomocy Exceeda. Do tego
wszystkiego stamtąd pochodził Mystogan, który był edolańską wersją Jellala.
-Zatem… Mamy ci wierzyć…. I… Jak dostać się do tego Edolas?-
mruknęła niechętnie blondynka.- Mad musimy ich uratować….
-Echhh… To trudne, ale chyba dam radę was tam przenieść.
Znajdźcie Smoczych Zabójców i spieszcie się, ponieważ zanim usunę magię z
Edolas, otworzę Animę, która was z powrotem przeniesie, jeżeli nie zdążycie,
zostaniecie pozbawione mocy i zostaniecie tam na zawsze.
-Rozumiemy…-Mad spoważniała- …Przenieś nas, zdążymy.
-Jak chcecie. – Mystogan westchnął ciężko i wyciągnął jedną
ze swoich różdżek. Utworzył animę, przejście dzięki któremu mogły się tam
dostać. Nancy zdążyła złapać swoją przyjaciółkę za bluzę, zanim portal wciągnął
je obie.
***
Nancy obudziła się i podniosła o
własnych siłach, koło niej siedziała Madi
patrząc w coś znajdującego się przed nimi. Krótkowłosa rozejrzała się, były w
jakiejś jaskini posiadającej tylko jedno wyjście, na zewnątrz była zwyczajna
pustynia. Słyszały jak wiatr porusza piasek, wydając przy tym szum,
przypominający odgłos morza. Po chwili do jaskini weszły dwie postaci, jeszcze
niezbyt dobrze widoczne, przez wpadające światło.
-No nareszcie się obudziłaś druga Nancy- powiedziała jedna z
nich, bardzo znajomym głosem.
-Przestań, ta mała głupiutka słodycz w ogóle mnie nie
przypomina-warknęła druga osoba.
-Kim jesteście?!- Nancy usiadła i podrapała się po głowie.
-Nan, słońce- Mad zmarszczyła brwi- To nasze sobowtóry….
-Oj to wy jesteście naszymi klonami- wredniejsza kobieta
zirytowała się.
-Nancykiereczku, zgadzam się z tobą.
Dziewczyny podeszły bliżej
dopiero wtedy można było ujrzeć ich prawdziwe oblicze. Edo-Nancy była
pomalowana ostro, na twarzy widniał ironiczny i wredny uśmieszek. Na jej
garderobę składał się różowy, krótki gorset, shorty i trampki. We brwi Nancy
dostrzegła kolczyka. Już czuła, że brzydzi się sobą, nie spodziewała się, że
zastanie coś takiego. Podróba Mad miała za to szarą koszulkę z bluzą koloru
łososiowego. Nie miała swojego naszyjnika z krzyżem, a spodenki posiadała tak
krótkie, że mogłyby służyć za majtki.
- I ona ma do cholery być mną?!- warknęła Madie. – przecież
to pustak!
-…To nie było miłe….-Edolańska Madison zasmuciła się
momentalnie.
-Zasmuciłaś Madine- Edo-Nancy zmarszczyła brwi i wskazała
palcem wskazującym w jej stronę.- Teraz moja kolej żeby cię zranić…
-Ej, ej no!- Nan zainterweniowała- Uspokójcie się, przecież
nie możemy się kłócić ze sobą…
-Zamknij japę.- jej sobowtór zacisnął dłoń w pięść.
-Ja mam słuchać siebie? Śmieszne!
-Śmiesznie będzie jak ci przywalę…
-Nancy i… Nancy! Uspokój cie się obie!- Edo-Madison pisnęła,
próbując je uspokoić. Obie zakryły uszy.- Nancy, nie uważasz, że musimy zabrać
je do Fairy Tail?
-Taaa… Okej…
-Ej ty Edolanska wersjo mnie- Nan wstała- Tylko bez
sztuczek.
- Talent…
Nan pomogła wstać swojej przyjaciółce, następnie otrzepując
się Edolanki wyszły na zewnątrz, wskazując ręką by ruszyły za nimi. Obcasy
całkowicie zniknęła zapadając się w podeszwę. Dziewczyny, które ruszyły za
nimi, zostały uderzone gorącem i dusznym wietrzykiem. Najgorsza pogoda dla
Nancy.
-Jeny jak gorąco- westchnęła ciężko.
-… Noo…
Popatrzyły na swoje różnice,
przeciwieństwa, które nie były w żadnym calu podobne. Dziewczyny rozglądały się. Szły przez wydmy,
zapadając się lekko co jakiś czas. Nie bło niczego, oprócz piasku i
pozostałości po drzewach. W ciągu dziesięciu minut dotarły Edolańskiego Fairy
Tail, zielonej budy, która wcale nie przypominała tej na Earthlandzie. Ta była
mała, przypominała drzewo bardziej niż budynek. Mad po chwili wahania przeszła
przez drzwi, przez które wcześniej weszły ich klony. Nan dołączyła do niej i
otworzyła szeroko usta. To co zastały w środku z jednej strony było
zaskakujące, z drugiej przerażające, a z kolejnej, poczuły ulgę. Wszyscy
członkowie Fairy Tail wyglądali jakby nic im się nie stało. Ale zdawały sobie
sprawę z teog, że to Edolas, a Magnolia, wraz z ich członkami, zniknęła, nie
mogli być prawdziwi, skoro ich przyjaciół zamieniono w gigantyczną lakrimę.
Pierwsza zauważyła to Madison. Coś było nie tak z Grayem. Nie dość, że był
ubrany bynajmniej dziwnie, ilość płaszczy, kurtek, które leżały na nim,
tworzyły z niego wielką kulkę. Z daleka
jego zachowanie również było inne. Jego nachalność i ślimaczenie się do Juvii
było nienaturalne. Dziewczyna o niebieskich włosach jedynie odpychała go, w
ogóle nim nie zainteresowana. Otworzyła lekko usta i przyjrzała się reszcie.
Nie byli oni tak bardzo życzliwi. Przeciwieństwa. Proste słowo, które opisywało
to dokładnie.
-Madi…- szepnęła cicho Nancy- …. Co tu się dzieje?
-Edolas…. Edolas, Nancy… Tego nie ogarniesz…
-Ooooj! Wy!- Edo-Nancy usiała przy jednym ze stolików z
Madine- Chodźcie!
-Taaa, oczywiście- Mad podeszła do nich i niepewnie
przysiadła się z siostrą naprzeciwko nich- Więc gadajcie… Gdzie są nasi
przyjaciele?
-Dobre pytanie!- Madine uśmiechnęła się lekko- ..Wasi
przyjaciele…. No cóż ci,. którzy byli z nami… Udali się do Królewskiego Miasta…
-Dokładnie to kto?- Nancy zmarszczyła brwi.
No…. Natsu, Wendy…. P-Przewyższający….
-Mówisz o Carli i Happy’m?
-T-tak… O kotach….- Edo-Nancy westchnęła.
Po chwili podeszła do nich Juvia,
unosząc wysoko brwi ze zdiwienia. Ubrana wręcz wyzywająco, położyła dłonie na
biodrach.
-Dwie Madine?- uśmiechnęła się pod nosem- Klawo….
- Kto teraz używa słowa „Klawo”- Edo-Nancy warknęła cicho.
-Zamknij się… A więc też się nazywasz Madineee?
-Mad, mam na imię Madison- dziewczyna oparła głowę na
dłoniach- Nie, MADINE. MAD.
- No też ładnie… Widzę, że jesteś bardzo stanowcza niż ta
nasza….Podoba mi się to.
Madi przesunęła się bardziej do
Nan lekko speszona.Przerażające. To słowo coraz częściej brzmiało w jej głowie.
Za ich plecami stanął Gray. Wydął usta żałośnie, składając ręce.
-Juviś pozwól mi zostać swoim krzesłem!
- Spadaj cymbale….-
Dziewczyna była wobec niego ostra.
-Juviuś, ale daj mi się przyłączyć do rozmowy.
-Widzisz, że to babska rozmowa?
-To z chęcią zostanę dziewczyną…
-Spadaj!
-No dobrze… Jeżeli tego pragniesz. Ale wróć do mnie!
-Madimadame- Nancykiereczek objął ją lekko- Co z nimi
zrobimy?
-Nie ma, co z nimi zrobimy, tylko zaprowadźcie nas do
Królewskiego Miasta!- Nancy zmarszczyła brwi.
-Chętnie wybiorę się z Mad- Juvia znów się przybliżyła.
Jednak ma coś z naszej Juvii-pomyślała
Mad. Tak, nachalność. Ludzie mogliby się założyć, że jakby Madison teraz
uciekła, niebieskowłosa pogoniłaby za nią. Straszne i prawdziwe. Edo-Nancy
westchnęła ponownie, nie miała ochoty nigdzie się ruszać, a zwłaszcza do
Miasta. Przecież mogliby ich złapać i zapomniano by o nich. Nikt oprócz
Mystogana nie myślał o tym, że zjawiły się tutaj.
-No cóż…- Mad uniosła się- Skoro nam nie pomożecie, to
wskażcie chociaż nam drogę, my musimy iść.
-Dokładnie- Nancy zrobiła to samo.
-Ej,ej… no dobrze… Z-Zaprowadzimy was…- Madine uniosła się.
-Co?!-Druga Nancy spojrzała na nią zaskoczona.
-Prawda, Nanceline?
-……Tak, prawda….
-Cóż za zmiana- Mad uniosła brew.
-Taaa…. Potrzebujemy dużo wody, jedzenie…. Mira! Przygotuj
nam wszystko!
-Hai, Hai!- Białowłosa uśmiechnęła się szeroko i wyjęła spod
lady torby. W środku znalazło się kilka butelek wody, chleb, co powinno im
wystarczyć na drogę. Madine podeszła i odebrała rzeczy uśmiechając się w
podziękowaniu, szybko podała je dziewczynom. Mad czując uścisk na nogach
spojrzała w dół.
-Maaaaaaaad- pisnęła żałośnie juvia- Nie opuszczaj Juvii!
Spędzimy razem radosne chwile!
-EEee… Weźcie ją..- jęknęła zniesmaczona i przerażona
dziewczyna.
-Zostaw Madi!- Nancy chwyciła dziewczynę i podciągnęła.-
Chora jesteś bardziej niż nasza… Mad ma faceta, zostaw ją….
-Gray nie jest moim facetem!- zawstydziła się starsza
siostra.
-Dobra nieważne, odganiam ją….
Jet i Dory chwycili niebieskowłosą mocno.
-Szybko idziemy….
Po chwili cała czwórka wyszła z
zielonej gildii, a Edolanki rzuciły lekki spojrzenie w jej stronę.
-Dlaczego uciekacie?…-Nancy przechyliła lekko głowę- słyszałam
od innych takie pogłoski…
-Król kazał rozwiązać wszystkie gildie- Edo-Nancy odwróciła
głowę wraz z Madine- Jesteśmy ostatnią… Jesteśmy…
-Mroczną gildią…-Madimadame zmarszczyła brwi.
-C-co?!-krzyknęły ich przeciwieństwa.
***
Gdy tylko dotarły do miasta
wywiązała się walka, podczas której zdołały odnaleźć członków Fairy Tail.
Dzięki ich wspólnej sile, zdołali pokonać Królewską Gwardię, a nowym królem
Edolas został Mystogan. Cała magia zniknęła z tego świata, a tamtejsi ludzie
zostali zmuszeni do nauki życia bez niej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz