W Magnolii i okolicach nastał
gorący, słoneczny dzień. Najgorszy z możliwych,
Nancy nienawidzi takich. Dziewczyny wróciły z Edolas, gdzie pomogły
Smoczym Zabójcom załatwić kilka spraw oraz pomóc uratować swoich przyjaciół.
Wracając do naszej historii, wszystko zaczęło się od tego, że Mad obudziła się
z dobrym humorem, tak dobrym, że podała jajecznicę z bekonem, która wyglądała
jak uśmiechnięta buźka. Tuż po śniadaniu postanowiły przejść się, w końcu dawno
nie były w domu.
-Maaadi gorąco- westchnęła blondyneczka.
-Oj tam, oj tam, wytrzymasz- siostra uśmiechnęła się
szeroko- nie jest tak źle jak myślisz...
-Pffff.... Maaad! Wybacz, chyba podbiegnę do tych drzew.
Jak powiedziała tak zrobiła, od
razu padła na trawę pod cieniem drzewa, nie zważając na mrówki i inne
dziwactwa. Uśmiechnięta odetchnęła głęboko
i położyła ręce pod głowę.
-No i tak to mogę żyć.... Ile jeszcze tu spędzimy?
- Jeszcze trochę, trzeba gdzieś wychodzić.... Wstawaj, bo
będziesz brudna.
- Eee tam, to się wypierze!
- Jak chcesz, ja tego prać nie będę.
- Nie ma sprawy....
Usłyszały jakiś odgłos, coś
zatrzęsło się w krzakach. Mad spojrzała w tamtą stronę, lecz nie dostrzegła nic
ciekawego, więc zignorowała to. Nancy wstała niepewnie i przekręciła lekko
głowę na bok.
-Co jest?- spytała.
-Nie, nic, nieważne- odpowiedziała krótko jej siostra
wspierając się ręką o bok. - możemy już iść?
-Huh?... A tak jasne, że tak!
Nancy podniosła się i
uśmiechnięta ruszyła dróżką, wyprzedzając swoją siostrę o kilka kroków. Mad
spoglądała na drzewa, które delikatnie poruszały się. Utkwiła zielone oczy w
koronach drzew, których nieliczne liście były białe. Dziewczyna zmarszczyła
brwi. "Białe liście drzew?"- zadała sobie te pytanie w myślach.
Jednak szybko wykluczyła jakiekolwiek wątpliwości i obawy. Nancy już dawno ją
wyprzedziła i dziesięć metrów nuciła coś
pod nosem. Mad przewaliła oczami i
przyśpieszyła kroku, przecież nie mogła jej zostawić chociaż na chwilę
samiusieńką. Chwilę wbijała wzrok w ziemię przypatrując się każdemu kamyczkowi.
Jej myśli krążyły wokół niedawnej przygody w Edolas... Znalazły swoich
przyjaciół uratowały resztę.... A najbardziej fascynował ją fakt, że nie tylko
Magnolia wróciła z nimi, ale także Exceedy, do których należał Happy i Carla.
Były to piękne stworzenia, a Mad głęboko w duszy miała nadzieję, że uda jej się
jeszcze zobaczyć jednego z nich.
***
Nancy weszła do mieszkania,
kończąc przy tym swoje nucenie, za nią wkroczyła Madison, która wewnętrznie
była lekko zirytowana. Cały czas słuchać tego samego, nie dziwota, że biedaczce
zaczęły puszczać nerwy. Obie zdjęły buty, obrażając nagie stopy. Siostra spojrzała
na nią i uśmiechnęła się.
-Nie było tak źle prawda?- spytała.
-Niee, oczywiście, że niee- Madi uśmiechnęła się lekko,
wzdychając przy tym z ulgą.
-Czyli tak...
- No może trochę... Za dużo.
O wiele za dużo.
- Okej, tooo następnym razem będzie mniej.
-Moje uszy ci dziękują.
-No wieeeeem.
Nancy zdjęła z siebie torbę,
którą przez cały czas miała na ramieniu. Była jeansowa, nie wyróżniała się
niczym szczególnym, jednakże. w środku miała granatowa w czarne nietoperki.
Posiadała dużo kieszeni, a także różne rzeczy w sobie. Nancyusiadła na ich małej
kanapie i odchyliła głowę do tyłu. Marzyła o odpoczynku, długim i głębokim śnie
oraz kąpieli. Definitywnie o kąpieli. Czuła jak klei się od potu. Niestety
ubiegła ją w tym Mad, która właśnie kierowała się do łazienki.
-Ja po tobie!-zawołała blondynka.
Dziewczyna wstała, nie wiedząc co
ma ze sobą zrobić. Opanowała ją wielka nuda, której niełatwo jest się pozbyć.
Przeszła się po pokoju wbijając wzrok w podłogę. Może pójdzie potem do gildii?
Przydałoby się zobaczyć jak wszyscy się miewają, przecież nie było ich tam parę
dni, w każdym momencie mogło się coś zmienić. Spojrzała na zegarek, zamyślenia
pochłonęły jej pięć minut. Uśmiechnęła się pod nosem. Po chwili usłyszała, że w
pokoju Mad coś się tłucze. Szybko odwróciła głowę w tę stronę i zmarszczyła brwi.
-Maaad, ktoś jest w twoim pokoju!-krzyknęła podchodząc do
nich.
Chwyciła prawie za klamkę, ale
wyprzedziła ją siostra, która wyleciała z łazienki w samym różowym ręczniku.
Otworzyła szybko drzwi i wpadła tam, przygotowując się na ostry wpiernicz. Lecz
nie zrobiła nic, tylko stanęła jak wryta otwierając szeroko oczy. Nanc zajrzała
do pokoju i zrobiła podobną minę. Na łóżku siedział Exceed, który wyglądał,
oczekując na nie. Poważna, lekko zniesmaczona mina i wzrok skierowany na zbity
wazon.
-Ja tego sprzątać nie będę!-powiedział.
-Czekaj...Czekaj Tym ty- Mad potrafiła wydusić z siebie
tylko tyle.
-Jestem Marshmallow, widziałem was w lesie, więc poleciałem
za wami!-mały tygrys zaczął mówić- Niechcący to zbiłem,ale chyba posprzątacie,
prawda?
-Co tak... Co poszedłeś za nami? Jak po co?
-A no bo.. Jakoś mi się chciało, postanowiłem, że z wami
zamieszkam!
-Huh?... No nie no... Nawet nas nie znasz...
-To poznam, ale zauważyłem, ze jesteście fajne!-uśmiechnął
się szeroko, mówiąc to.
-Jak to... Ale... , co ty na to Mad?- Nancy wyszczerzyła
swoje ząbki.
-No jasne- Mad wydawała się lekko podekscytowana. - Nic o
nim nie wiemy i nagle chce z nami mieszkać.. podejrzane.. Ale zaraz wszystkiego
się dowiemy.
-No dobrze to na początek... Jestem Nancy, a to jest
Madison.
-Ja już mówiłem jestem Marshmallow! Madison.... Tak tylko
mówię nie chcesz się ubrać?
-Co?...- dziewczyna spojrzała po sobie i zalała się
rumieńcem.- No tak... Zapomniałam... To ja pójdę dokończyć....
-Też tak uważam- Nancy skinęła głową.
-...To poczekajcie...
-Pójdziemy od razu do Fairy Tail! Ale najpierw ja się
wykąpię!
Nancy spojrzała znów na Marshmallowa. Mały tygrys ze
skrzydłami był taki uroczy, na sobie miał niebieską koszulkę oraz czarne
spodnie, a w lewym uchu kolczyk. Najwyraźniej chciał sprawiać wrażenie
poważnego i strasznego, lecz nie wychodziło mu to dobrze. Siedział na łóżku Mad
z założonymi łapkami, rozglądając się po pokoju.
-Co lubisz jeść?
-Różne rzeczy.... Mięso, bo jak widzisz jestem kotem- Exceed
uśmiechnął się
- Madi robi dobrze rzeczy, ma w ogóle świetną kuchnię, na
pewno ci posmakuje. Lubimy też czasami gdzieś wychodzić... Albo jeść w
gildii...
-W Fairy Tail tak? Zauważyłem, że do niej należycie....
-No gdzie ty się patrzysz kocie?!
-Tam gdzie macie tatuaż przecież...
-Dobrze kombinujesz... Ale to nie jest powód, żeby się tam
patrzeć...
- Phi! Wzroku nie powstrzymacie!
***
W Fairy Tail już od rana można
było kibicować swojemu idolowi, ponieważ znów trwały bitwy. Natsu lał się z
Grayem, Gajeel dołączył się tuż potem, jak ci durnie wywali na niego jego piwo,
które dopiero co kupił. Reszta im tylko
pomagała, bo tak. Drzwi byłk zamknięte, więc, gdy tylko otworzyły się z hukiem,
wszyscy zaprzestali zadawania ciosów by zobaczyć, kto przybył. Oświetlone
blaskiem słońca, do budynku weszły dwie dziewczyny, a towarzyszyła im postać o
połowę mniejsza. Kroczyły dumnie, z podniesioną głową. Wejście byłoby idealne,
gdyby nie drobny incydent. Nagle jedna z postaci potknęła się i upadła, a dwie
pozostałe zamiast jej pomóc, zaczęły się śmiać. Teraz można było zobaczyć ich
twarze. Wstającą była Nancy, Mad śmiała się wesoło. Zagadkę stanowił kot, który
podzielał radość brunetki. Pierwszy podszedł Nikodem, od razu zauważył okazję.
-Wszystko w porządku?-Objął mocno dawno nie widzianą dziewczynę,
a następnie rzucił wzrokiem na kota- ....Kto to jest?
-....Y-Ymm... H-hej... No bo... To jest...
-Jestem..-zaczął kot.
-Właśnie, kto to?-pytanie zadał lekko poobijany Natsu, ktory
kucnął koło niego- Czy to Happy pomalowany?.... Ale... Happy jest tam....
-To pewnie jego klon!-rzucił Grey.
-Kto śmiał sklonować mi Happiego?! I pomalować na
pomarańczowo?! To ty Grey!!
- Po co miałbym ci go klonować?!
-Nie siedzę w twojej głowie, więc nie wiem! Ale pewnie
zmieściłbym się, bo nie masz mózgu!!
-Coś ty powiedział?!-warknął Grey szykując się do kolejnej
potyczki.
-Spokój!-kłótnie przerwała dostojnie Erza, która uderzyła
ich we łby- ..... Nie widzicie, że to kolejny Exceed? A zatem.... Jak się
nazywasz słodziaku?
-Dziękuje za dojście do głosu-kot uniósł się na
skrzydłach-.... Jestem Marshmallow, jedyny w swoim rodzaju mówiący kot!
Erza uniosła brwi i otworzyła
usta próbując coś powiedzieć. Wyprzedziły ją Exceedy, które od razu ruszyły w
jego stronę.
-Jestem Happy!- niebieski kociak podleciał do niego wraz z
przyjaciółmi- A to jest Carla! I Lily!
-Panter Lily- mały złośnik założył ręce na piersiach.
-No tak, tak!
-Pff, kolejny Happy....- Carla fochnęla się lekko.
-.........-Marshamallow zaniemówił, czując się, jakby ktoś
wbił mu kołek w plecy.
Jego duma została zniszczona,
zauważyła to Mad, lekko sie krzywiąc. Jednak po chwili wszyscy przysłuchujący
się roześmiali się na dobre. Marsh lekko spalił się ze wstydu, jednakże
uśmiechnął się też lekko, ukazując białe zęby. W końcu dziewczyny zdołały się
przedrzeć do mistrza i przestawić ich nowego przyjaciela. Kot od razu poprosił
o przyjęcie do gildii. uważał, że tylko by się marnował. Macarov zastanawiał
się dłuższą chwilę, patrząc na niego i popijając piwo z wielkiego kufla.
- Jesteś przyjęty!
- Tak!- krzyknął radośnie kot.- Należę do Fairy Tail!
Dziewczyny zaśmiały się. Poczuły,
że pogadają się z kotem i bez przeszkód mogły pozwolić mu zostać u siebie na
początek... Początek, który nigdy się nie skończy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz