Trzymając się mocno za ramię
usiadłam pod jednym z drzew. Nie wiem jakim cudem udało mi się uciec od tego
całego syfu, którego narobiłam w wiosce. Przeżyło może kilka osób… Oficjalnie
byłam już morderczynią, tylko jeszcze nie poznano mojego imienia. No fajnie się
wpakowałam, fajnie, wprost zajebiście. Czułam tak ogromny smutek, że
najchętniej skoczyłabym z jakiegoś klifu, ale płakać nawet nie mogłam. Nic nie
mogłam, teraz to nawet zabić mi się nie pozwoli. Cholera, jak ta dalej pójdzie,
całkiem zniknę i pozostanie tylko… TO. Spojrzałam na swoje czarne ramię, z
którego sączyła się krew. Któryś z mieszkańców prawie mnie dorwał, ale
pozostała tylko pamiątka po nim. Zastanawiałam się, czy Mistrz wysłał już za
mną kogoś z gildii… Nie wiedział, że mam wrócić, żeby móc normalnie z nimi żyć
i dalej być członkiem tej wielkiej rodziny. Westchnęłam ciężko, wpatrując się w
ziemię. Czułam ucisk w gardle, ale wiedziałam, że nie będę płakać.
- I co? Zamierzasz siedzieć i wyć? – odezwał się znajomy
głos. – Żal mi cię. Stoczyłaś się całkiem.
Podniosłam wzrok i otworzyłam
szerzej oczy. Pod drzewem naprzeciwko siedziała Celia, wpatrując się we mnie ze
złością. Jeszcze nigdy widziałam jej tak zdenerwowaną, łapy miała założone na
piersiach, brwi mocno ściągnięte, a w oczach świeciły jej małe kurwiki. A
jednak potrafiłam wyczuć jej strach.
- Dlaczego tu jesteś? Zjeżdżaj stąd, ale już! Ktoś z tobą
jest?
- Nie, nigdzie się nie ruszam. Zniknęłam zanim się
zorientowali. Ale namieszałaś.
- To nie ja.
- To ty.
Zmarszczyłam
brwi. No jakim cudem?? Nie prosiłam się o cos takiego.
- Niby jak? – warknęłam, unosząc się zdenerwowana. – Nie
chciałam czegoś takiego!
- Miałaś czas, żeby to opanować. – Celia podniosła się i
ruszyła powoli w moją stronę. - Mad też ci o tym wspominała. Ale ty się bałaś.
- Teraz to już po fakcie… Nie zbliżaj się.
- No właśnie po fakcie. Teraz możesz tylko siedzieć i
czekać, aż znikniesz… Albo…
Dotknęła
mnie łapą w czoło, uśmiechając się delikatnie. Czułam jak drga ze strachu. Ale
nie cofnęłam się. Poczułam lekką ulgę, gdy to zrobiła. Jednak nie do końca
straciłam człowieczeństwo.
- Albo co?
- Albo w końcu się mu postawisz. Tyle razy ile trzeba.
- Heee? Ale jak mam to niby zrobić?
- To ja jestem uroczym kotkiem czy ty? Tak jak podczas
treningu z Mad. Wróć do siebie.
Zamyśliłam
się na chwilę. To nie był wcale taki zły pomysł. To dej pory po prostu mnie
odsuwał… A co jeśli bym.. go pokonała? To mogłoby poskutkować raz, przecież
jest nieśmiertelny. Może by go… Wchłonąć, albo coś w tym rodzaju. Jak Mira i
jej ssatan Soul. Spojrzałam na Celię, która odsunęła się, uśmiechając się
delikatnie.
- Dobrze. Ale najpierw muszę zrobić coś z raną.. I nie
tutaj, bo mnie znajdą.
- Widziałam pościg. – kotka spojrzała w stronę byłej wioski.
- To już lecimy. Skoro się nie boisz to polecimy dzięki
tobie.
- W końcu gadasz z sensem.
Dźwignęłam
się na równe nogi, wzdychając ciężko. Ocelot rozwinął skrzydła i podniósł mnie
za ubrania, które i tak już były w opłakanym stanie. Gdy wzniosłyśmy się nad
linię drzew, mogłam spokojnie przyjrzeć się okolicy. Za nami znajdowała się
spustoszona wioska. Między liśćmi dojrzałam dość dużą grupę osób, która
zmierzała do miejsca, z którego dopiero co odeszłyśmy. Jednak istnieje coś
takiego jak szczęście. Skrzywiłam się i spojrzałam przed siebie. Drzewa, drzewa
i rzeka. Odetchnęłam z ulgą. Przez jakiś czas nie zamierzałam wybierać się do
żadnego miasta.
- Polećmy w górę rzeki, powinniśmy znaleźć jakieś fajne
miejsce z wodospadem. – powiedziałam,
kierując palec na wschód.
- Co wy macie z tymi wodospadami? – Celia westchnęła ciężko.
- Bo tak. Woda na ciebie leci, a szum wody uspokaja.
- Aha, niech ci będzie. Trzymaj się.
- Celia, to ty mnie trzymasz…
Machnęła
skrzydłami mocno dla przyspieszenia. Poczułam jak wiatr smaga mnie po twarzy, a
oczy zachodzą łzami. Kiedyś dostanę przez to zespół suchego oka normalnie. Przetarłam
je, dalej wypatrując idealnego miejsca. Nagle poczułam tak mocne ukłucie w
piersi, że na chwilę straciłam oddech. „ A ty gdzie się znowu wybierasz? Znowu
jesteś z tymi śmieciami?”- odezwał się demon w mojej głowie - „ I tak ci się
nie uda nie powstrzymać, wezmę cię niezależnie od tego czy będziesz próbowała
mnie zatrzymać. Jesteś zbyt słaba.”
- J-jeszcze z-zobaczymy… Spotkamy się potem i w końcu ci
najebię.
- N-Nancy? – odezwała się zaniepokojona Celia. – Nic ci nie
jest? Zaraz się zatrzymamy, wytrzymaj.
- A-a co próbuję z-zrobić? L-leć szybciej!
Kotka
rozglądnęła się nerwowo i machnęła znów skrzydłami. Poruszyłam się w powietrzu,
ten drań po raz kolejny chciał wyjść. No bez przesady, ile można. Oddychałam
ciężko, starając utrzymać go na wodzy. Czarne gówno na mojej ręce rozrastało
się, obejmując moją twarz. Zaczęłam wiercić się niespokojnie, podtrzymywana
przez Celię. Zaczęła drżeć ze strachu, obniżając lot. Po chwili moja lewa ręka
chwyciła ją mocno za łapę i pociągnęła.
- P-przepra-szam C-Celia!
- Walcz z tym Nancy! Jeszcze chwilę!!- pisnęła z bólu kotka,
wbijając zęby w moją rękę.
Cofnęła
się, ale to ja poczułam ugryzienie. W dużą prędkością zbliżałyśmy się ku ziemi.
Kotka nie była w stanie normalnie wyhamować w obecnej sytuacji, więc opuściła
mnie na linię drzew, a sama zaryła sobą ziemię. Krzyknęłam za nią, wpadając na
kolejne gałęzie drzew. Łamałam mniejsze pod swoim ciężarem, a te raniły mnie
ostrymi końcami. W końcu uderzyłam z jękiem o ziemię. Uniosłam się na rękach,
patrząc jak ze świeżej rany sączy się krew. A ten, coraz bardziej napierał na
mnie, bym usunęła się w cień.
- Dopiero co wylazłeś, ty głupi demonie! – Uniosłam się i ze
wszystkich sił krzyknęłam ku górze, próbując go odeprzeć.
Poczułam
natychmiastową ulgę, czarna powłoka powoli zaczęła cofać się na ramię. Oddychając
ciężko, oparłam się na rękach. Wygrałam tę potyczkę, dałam radę. Spojrzałam na Celię,
która leżała nieruchomo wbita w ziemię. Podniosłam się na równe nogi i
podeszłam, powtarzając kilka razy jej imię. Kotka na szczęście poruszyła się i
podniosła o własnych siłach. Utkwiła we mnie wzrok, uśmiechając się jednak po
chwili.
- Udało ci się…
- Najwyraźniej. – wyszczerzyłam żeby w uśmiechu.- Chodź… Jesteśmy niedaleko, wyczuwam wodę.
Kotka
wytrzepała ubrania i ruszyła za mną. Teren nie był równy, to dobry znak.
- To powiedz, dlaczego nie zrobiłaś tego, podczas tamtej
bitwy?
- Huh? – uniosłam brwi. – No ja… Bałam się. I nawet nie
wiedziałam, że mogę to zrobić.
- Co się zmieniło w takim razie?
- Nie chciałam.. Już nie mogłam na to pozwolić.
- Widzisz. To twój pierwszy krok.
- Celia. – zmarszczyłam brwi. – Skąd u ciebie taka zmiana?..
No wiesz.. charakteru?
- Bo nie jestem słodka i urocza? – Celia założyła ręce na
piersiach, marszcząc lekko brwi.
- Dokładnie tak.
Spuściła
lekko wzrok i zacisnęła pięści. Coś wyraźnie ją gryzło, a ja zamierzałam się
dowiedzieć co. Nie będę odpuszczać. Minęłyśmy kolejne drzewa, dostrzegają w
oddali między nimi wodospad. Słyszałyśmy już wyraźnie wodę, która spadała z
dużej wysokości. Westchnęłam i spojrzałam z powrotem na swoją towarzyszkę:
- No i?
- Chciałam z tym już skończyć.
- Widzę, że nie tylko ja się zmieniam. Ale ty nie musisz.
- Chcę stać się silniejsza. Silna jak wy, żeby chociaż
trochę wam pomóc w walce. Żebyście nie musiały nas chronić!
Uniosłam
brwi, ale uśmiechnęłam się serdecznie po chwili. Czyli to jedna z tych chwil, w
której wszyscy postanawiają się zmienić? Jak w dobrym filmie.
- Dobrze. Niech tak będzie.
- Ale najpierw ciebie doprowadzimy do porządku!
- Tak, tak. Nie musisz się martwić, poprawię się.
- Mam nadzieję.
Kotka
prychnęła, wyprzedziła mnie o parę kroków i zniknęła w krzakach, które
wprowadziły do wodospadu. Zrezygnowana ruszyłam za nią. Znalazłyśmy się na
niewielkiej polanie. Rosły tu przeróżne leśnie owoce, a w rzece, do której
wpadał wodospad, pływały ryby. Uśmiechnęłam się. W końcu znalazłam stałą
kryjówkę. Tylko dachu nad głową brakowało.
- Nancy, za
wodospadem jest jaskinia. Można się do niego dostać bez moczenia się! –
krzyknęła Celia, stojąc na kamiennej półce. – Możesz to później zobaczyć!
- No jasne, zaraz do ciebie dołączę!
Teraz czeka mnie ciężki trening.
By dusza była zdrowa, ciało również musi być zdrowe. Zaczęłam od prostych
ćwiczeń, a następnie przeszłam do zaklęć. On zna mój każdy ruch, każdą technikę
i może wykorzystać przeciwko mnie. Mogłam go powstrzymywać na chwilę, ale w
końcu złamałby mnie znowu. Ostatecznie, musiałam być gotowa na wszystko. Musiał
istnieć sposób, żeby go pokonać.
***
Siedziałyśmy
z Celią przy ognisku, grillując wcześniej złowione ryby. Pozwoliłam jej zająć
się drewnem, gdy ja łowiłam naszą kolację. Dawno nie miałam okazji, by zbliżyć
się tak do wody. Siedziałyśmy naprzeciwko siebie w ciszy, w brzuchach nam
burczało, nie mogłyśmy się doczekać, aż w końcu coś zjemy. Spojrzałam na kotkę,
uśmiechając się delikatnie.
- Dziękuję.
- Huh? – Celia spojrzała na mnie zaciekawiona, przekręcając
głowę na bok.- Za co?
- Za siłę.
- Aaa. Nie ma za co, sama do tego doszłaś.
- Ale dzięki twojej pomocy.
-Nancy przestań. – kotka zawstydzona spojrzała w bok. - Daj
mi rybę.
Zamknęłam
się ponownie i wyciągnęłam patyki z rybami. Jedną z nich podałam mojej
towarzyszce, która od razu zabrała się do jedzenia. Sama zrobiłam to powoli,
chmurząc się zarazem.
- Możesz mi coś powiedzieć?
- Co takiego? – kotka nie przestawała pałaszować ryby.
- Co o mnie myślą po odejściu?
- Huh? Co ty gadasz?
- No bo jak teraz znają moją tajemnicę..
Spojrzałam
w bok, czując uścisk w gardle. Ocelot westchnął ciężko ze zrezygnowaniem.
- Nikt nic takiego nie powiedział. – odezwała się stanowczo.
– Wszyscy ubolewali przez to, że odeszłaś.
- Jak to?
- No wszyscy… Oprócz Yukino. Chciała wszystkich nastawić
przeciwko tobie.. Ale się jej nie udało.
- A co z Mad? – wróciłam do niej wzrokiem. Chciałam wiedzieć
co się dzieje z moją przyjaciółką.
- No jak to co? Też odeszła w poszukiwaniu mocy. Ale się ze
Stingiem spiknęła, takie przynajmniej mam wieści. Ale w każdym razie, nie
chciała zostać w tyle za tobą. Jest w pełni świadoma tego, że wrócisz. Tylko
Rogue…
- Rogue… - posmutniałam momentalnie i wbiłam wzrok w
ognisko.
- Taaak, Rogue. Gadał tylko o tym, że nie zdołał cię
powstrzymać, obwinia się.
- Lepiej będzie mu beze mnie.
Celia
zmarszczyła brwi i wstała, podchodząc do mnie w następstwie. Przyglądałam się
jej ze smutkiem, do czasu, gdy podniosła na mnie rękę i strzeliła mocno z całej
siły w twarz. Skrzywiłam się i zasyczałam, czując jak łzy napływają mi znowu do
oczu, tym razem z bólu. Chwyciłam się za policzek i spojrzałam na nią
rozwścieczona. No dlaczego mnie uderzyła??
- Za co to??
- Za bycie ciotą. Ogarnij się. On za tobą tęskni, jak się
pospieszysz to zdążysz go jeszcze złapać. Pokłócił się o ciebie z Yukino. Mieli
napięte stosunki. Naraził swoją przyjaźń. Więc przestań jęczeć, wstań i walcz.
On cię zniszczył całkiem, nie możesz się mu dać znowu.
- Ajaaaa… Dobrze się uczysz od Mad. Zaczynam się was bać!
- I dobrze, w końcu to ona kazała mi ciebie przycisnąć,
zdążyłam z nią porozmawiać zanim poleciałam za tobą. A teraz jedz i nie marudź.
Zaśmiałam
się mimowolnie. Ona zawsze o mnie dbała, nawet, gdy byłyśmy rozdzielone. Oj
Mad, dobrze, postaram się jak mogę!
***
O-HA-YO!
Witam was już tak oficjalnie na nowej stronce +-+ To pierwszy najnowszy rozdział na niej, także jest co świętować!
Na początku chciałabym podziękować takiej pani Raimei, co mi pomogła ogarnąć ten chaos i szablon wykonała, wygląda obłędnie! \(*O*)/ *sika tęczą do kwadratu*
Zachęcam do komentowania i korzystania z chatu, który znajduje się po prawej stronie ---->
Powodzonka!
~Nancy
Hohoho helloł :D Jak z radyjkiem teraz tu milutko :P Celia to dobra kociczka jest. Zaczęłabym się jej czasami bać jak potrafi po twarzy dać tak z pazurami xD" Ciekawe czy Nanc ryba wtedy wypadła? Tak dzieją się takie rzeczy. A Osaka się zastanawia nad rybą. Głupia Rai ^^"
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że szablon się podoba ^^! I dziękuje za wspomnienie na blogu :D Miło bardzo miło ;D!
Pozdrawiam ;d!
Muahahaha!!Chciałam dać jeden godzinny soundtrack, ale mi wywalało, więc podzieliłam XD
UsuńGdzie tam, jedzenie to jedyna rzecz, której nigdy nie wypuści XD
Głupio by było, gdybym zostawiła to bez żadnego podziękowania! xD
No to tak... Nadrobiłam parę ostatnich rozdziałów, a co za tym idzie? FAAAAAAANGIRL ♥
OdpowiedzUsuńBoziu *-* Boziu *-* Boziu *-* Dwa rozdziały temu. Końcówka rozdziału. JASHINIEJEZUSIEBUDDOALLAHUZEUSIEJUPITERZERANYRONIEKTOKOLWIEK <3
Okej Su... Wdech wydech.
A teraz do rzeczy xD
Twoje rozdziały jak zwykle mnie urzekają swoją... lekkością? Po prostu czyta się je tak przyjemnie ^w^ Gdyby lektury takie były... :-:
Mam mały smutek, gdyż zapowiada się brak żadnego z shippów przez najbliższe rozdziały ;-; No chyba, że Mad i Nancy nawiedzą przemyślenia o własnych uczuciach xD Wtedy bój się pana i uciekaj póki możesz xD
Pozdrawiam cieplutko i ślę duuuużo weny <3
Su♥
Dziękuję za ten miły komentarz *O*
UsuńStaram się, żeby właśnie czytało się je lekko, można więcej przeczytać bez męczenia się XD
No mnie też nadszedł smutek przez to, bo nie mogę się poznęcać nad Mad :C .... Ale... Rozważę twoją propozycję, bo właśnie mi coś przyszło do głowy :D
Ja ciebie też pozdrawiam <3