poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Rozdział 33 - Wodny Zabójca Demonów

- Matko przenajświętsza ile jeszcze?! – krzyknęłam siedząc na kamieniu pod wodospadem. Litry wody spadały na moją głowę i ramiona, sprawiając, że w ogóle nie mogłam się skupić. – Przecież to nic nie daje!
- Przestań marudzić. – mruknęła Celia, medytując na trawie. – Nie dość, że musisz poprawić ataki na zewnątrz, to musisz znaleźć w sobie siłę, żeby umieć walczyć od wewnątrz. Patrz na mnie.
               Kotka przymknęła oczy i odetchnęła głęboko, gdy wokół niej zaczęła zbierać się niebieska poświata magii. Otworzyłam szerzej oczy zachwycona tym widokiem, bo nie miałam pojęcia, że Exceedy mogą coś takiego wyrabiać. Niedługo będzie mogła przemieniać się jak Lily! Chwilę później magia rozpłynęła się, a Celia powstała, wpatrując się we mnie ze zdziwieniem.
- Ale się rozpromieniłaś. – zachichotała triumfalnie, kładąc łapki na biodrach. – Najważniejsze jest to, że to czarne na twojej ręce przestało rosnąć, a on się nie odzywa. To znaczy, że idziemy w dobrym kierunku. Musisz się skupić, żeby wyzwolić w sobie siłę, która pomoże ci go pokonać i wchłonąć.
- To jest w ogóle możliwe?... – rozpłynęłam się i zmaterializowałam tuż przy brzegu.- Dalej nie mogę się przyzwyczaić do twojej stanowczości.
- Jest możliwe, tylko musisz to w sobie odkryć. – puściła moją uwagę mimo uszu. -  Jak znajdziesz się tam, to ja ci nie pomogę.
- Wiem.
               Westchnęłam i spojrzałam po sobie. Miałam w końcu nowy strój. Celia wybyła na jeden dzień i zdobyła dla mnie nowe ubranie. Tylko teraz miałam na sobie dół od niego, czerwoną rozcinaną spódnicę, dzięki której mogłam swobodnie się poruszać i całkiem już przemoczone bandaże na piersiach, które trzymały mi je, by nie sprawiały trudności przy ćwiczeniach. Całkiem mi się to podobało, taki styl na Erzę. Poprawiłam związane włosy i usiadłam na brzegu. Po chwili zadumy przymknęłam oczy i skupiłam się. Znowu znalazłam się na te ciemnej arenie, na której po raz pierwszy spotkałam demona. Tym razem byłam tylko ja i ciemność. Uniosłam powieki, spojrzałam na swoje buty i chwyciłam je, od razu zakładając.
- I co? – zapytała Celia po chwili, nie dostając ode mnie odpowiedzi.
- Nie ma go. Chyba wyszedł na spacer. Nareszcie. Idziemy znaleźć coś do żarcia?
- Jasne. Wiesz, dziwne rzeczy zaczynają się dziać… Tam…
               Ruszyłyśmy wydeptaną już przez nas ścieżką. Wokół nas rosły gęsto drzewa i krzaki, które dobrze spełniały rolę ukrycia naszej dróżki. Zerknęłam na kotkę, która nerwowo bawiła się palcami. Uniosłam brew i westchnęłam ciężko, gdy skrzywiła się mocno.
- Co się znowu dzieje? – zapytałam. – Czego się dowiedziałaś w mieście?
- Rada.. No bo ona… Wyleciała w powietrze.  
- Czekaj. Co? –zatrzymałam się gwałtownie. No jak to do cholery wysadzili Radę. Przecież to istne samobójstwo. – Jak to wysadzili Radę? A co z jej członkami?
- Oni… Nie żyją… Byłam tak samo zszokowana jak ty.
- Kiedy to się stało? …Kim oni są?
- Nie wiem. Nie wiem nic Nanc, naprawdę! – Celia spojrzała mi w oczy, zaciskając piąstki. – Ale Fairy Tail.. Podjęło próbę ratowania byłych członków, oni też są na celowniku.
- Ale… Ja.. – cofnęłam się o krok przerażona. Jej wzrok mówił, że chciałaby wrócić.- Ja nie mogę im teraz pomóc! Jeszcze bym pogorszyła sprawę!
- Wiem o tym.. Ale boję się o Mad i Marsha…. Dlatego proszę cię… Postaraj się jak najszybciej go pokonać, byśmy mogły wrócić.
               Skrzywiłam się mocno. Wiedziałam, że martwi się o nich, ale musi być ze mną i to najbardziej mnie zdołowało. Klęknęłam obok niej i mocno przytuliłam do siebie. Kotka znieruchomiała na chwilę, by następnie wtulić się we mnie mocno. Sama bałam się tego, z czym miało tym razem zmierzyć się Fairy Tail. Co za popapraniec wpadł na pomysł, żeby wysadzić Siedzibę Rady? To musiał być istny potwór…
- Przepraszam, że to musi się dziać. – westchnęłam ciężko. – Dam z siebie wszystko, więc nie martw się. Wrócimy najszybciej jak będzie to możliwe.
               Puściłam ją, nie dodając nic więcej i ruszyłam dalej, pozwalając, by dołączyła do mnie po chwili. Między drzewami zaczęła się pojawiać polana, na której obrzeżach rosły liczne jagody i jeżyny. Gdy dostrzegłam ruch na niej, przystanęłam i skuliłam się lekko. Celia poruszyła uszami.
- Ktoś tu jest. – kucnęła, wpatrując się we mnie.
- Widzę. – zaszłam za najbliższe drzewo. – I to nie jest zwierzę.
- Musimy to sprawdzić. A co, jak odkryje drogę i do nas przyjdzie?
- Wtedy będzie miał łomot. Chodź.
               Trzymając się nisko na nogach ruszyłam przez zarośla w stronę polany. Poczułam zapach zgniłego mięsa, podobny towarzyszył mi przy Zerenie. W jednej chwili zaczęłam rzucać kurwami pod nosem, no tego jeszcze brakowało. Pewnie przylazł w pogoni za tym bydlakiem we mnie. Kolejny pojebany sługus. W końcu mogłam dostrzec sylwetkę. Mężczyzna stał do mnie tyłem, jego wzrost i budowa wydawała się mi dziwnie znajoma. Czarne włosy gdzieniegdzie do tyłu miał ozdobione pasami czerwieni. Otworzyłam szerzej oczy niedowierzając. Nie, to nie mogło być. Dźwignęłam się na równe nogi i zanim Celia zdołała mnie powstrzymać, zaatakowałam naszego gościa.
- Wodne Więzienie!- krzyknęłam, zamykając odwracającego się mężczyznę w wodnej kuli. Dokończył to w wodzie, spojrzał na mnie brązowymi oczyma. Kurwa, no nie może być. Przecież go miało nie być! Zacisnęłam jedną pięść, drugą dalej utrzymując zaklęcie. Oczy zaszły mi łzami. Sama nawet nie jestem w stanie powiedzieć dlaczego…
               Mężczyzna machnął dłonią, a moje zaklęcie momentalnie się rozproszyło, chlapiąc całą polanę, w tym mnie. Celia wyleciała z lasu, unosząc się w powietrzu obok. Oczy miała szeroko otwarte, nie mogła uwierzyć w takim samym stopniu jak ja. Przecież to jest kurwa niemożliwe!
- Nikodem?! – pisnęła wręcz przerażona. – To ty?!
- Miło was widzieć. A ciebie Nancy w szczególności. – Niko wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Kim jesteś i co tutaj robisz?! Nikt jeszcze nie złamał mojego Wodnego Więzienia!
- Nie poznajesz mnie? To ja, Nikodem. We własnej osobie. Stęskniłaś się?
               Z miną zbitego szczeniaka położył rękę na piersi. Przecież to niemożliwe, miało go tu w ogóle nie być! Miał wrócić do naszego świata! Obraz na chwilę się rozmazał, a ja poczułam spływające po policzkach łzy. Szybko otarłam je ręką.
- Skoro jesteś Nikodemem, to co tutaj robisz?! – z mojej piersi wydobył się krzyk, nawet nie wiedziałam dlaczego byłam tak zbulwersowana. -  Miało cię tu nie być, miałeś wrócić do naszego świata.
- Ale jak widzisz, jednak tego nie zrobiłem. – zachichotał, robiąc krok w naszą stronę. – Urocza i naiwna jak zawsze. Nie przestajesz mnie zaskakiwać, jak zwykle.
- Przestań się zgrywać! – Celia zacisnęła piąstki. – Nancy nie ufaj mu! To pewnie jakaś sztuczka.
               Starałam się uspokoić, a oni jeszcze bardziej mieszali mi w głowie. „ Zaskoczona? Wydajesz się mieć mętlik w głowie.” –powiedział Razaroth po raz pierwszy od tych kilku dni. – „ A to ci niespodzianka. Co dalej? Czuję, że się gubisz. To dobrze.”
- Zamknij się! – krzyknęłam, starając się utrzymać równowagę. – Spierdalaj tam, skąd wyszedłeś! Nie teraz!
               Cofnął się z cichym śmiechem, który spowodował u mnie napad dreszczy. Uspokajając się, spojrzałam na Nikodema, który jak zwykle uśmiechał się szelmowsko. To musi być on. Tylko… Zastanawiała mnie jedna rzecz…
- Jakim cudem nie zestarzałeś się przez ten czas? Wyglądasz tak samo, jak przez Tenroujimą.
- To zasługa kremów odmładzających… - roześmiał się, rozglądając po polanie. - Och Nanc, słodka Nanc, nie oszukujmy się, przecież bardzo dobrze znasz prawdę. Czujesz to swoim noskiem, prawda?
               W jednej chwili iluzja rozmyła się, ukazując jego prawdziwe oblicze. Zakrzywione rogi na głowie, czerwone ślepia ze zwężonymi źrenicami, ostre jak brzytwa zęby. Jakim cudem wcześniej tego nie czułam?
- Więc od początku byłeś demonem… - myślałam, że zaraz mnie rozpierdoli, albo, że jego rozpierdolę. Co chciał tym osiągnąć? Czułam, że gotuję się wewnętrznie ze złości. - Świetnie, mamy postęp. Jedziemy dalej. Od kiedy nim byłeś i dlaczego się mną zainteresowałeś?
- Od początku kochanie. Od początku, od kiedy zaczęłaś zwracać uwagę na mnie w szkole, przez twoje „niespodziewane” znalezienie kostki i zjawienie się tutaj, aż do teraz.
                Wybuchłam głośnym śmiechem, który odbił się echem od drzew, stając bokiem do niego. Celia cofnęła się, chcąc coś powiedzieć. Nad nami zaczęły zbierać się chmury, co pewnie było zasługą mojego humoru. Jak Juvia…
- No nie, to są chyba jakieś żarty. –oparłam czoło o bok dłoni, patrząc w ziemię. Nie minęła chwila, a znów patrzyłam na niego. Wydawał mi się teraz taki odrażający. – Czyli sobie to ukartowałeś? Co masz na myśli przez „niespodziewane znalezienie kostki”? Nie mów mi, że maczałeś w tym palce…
- Zabawne, co? Akurat ty i twoja przyjaciółka, ze wszystkich ludzi na świecie, niczym się nie wyróżniające, znajdujecie przejście do innych wymiarów? I do tego dzięki wizjom? Od zawsze je miałaś?  Naprawdę jesteś naiwna.
- Dość tej zabawy! – warknęłam i rzuciłam się w jego stronę. – Wodny Bicz!
               Machnęłam ręką, by wrząca woda uderzyła bydlaka, któremu kiedyś zaufałam. Ja pierniczę, jaka ja byłam głupia! Demon zasłonił się swoją tarczą, nadal uśmiechając się do mnie. Skoczyłam i kumulując Wodną Pięść, z całej siły uderzyłam go w twarz, by odleciał w drzewa. Lecz on ani drgnął, za to chwycił mnie za rękę i rzucił na ziemię. Wydałam z siebie przeraźliwy wrzask, gdy moje plecy wbiły się w ziemię.
- Nancy! – krzyknęła Celia. Od razu ruszyła do ataku, zbierając wokół siebie magię. Kopnęła mężczyznę w brzuch by wypuścił mnie z uścisku.
               Nie tracąc chwili, podniosłam się i oddaliłam, ocierając ślinę, która wydostała się podczas uderzenia. Kotka wróciła do mnie, więc uśmiechnęłam się pocieszająco.
- Dobra robota. – pochwaliłam ją, ponownie patrząc na Nikodema z poważną miną. – Skoro już wymieniliśmy się pierwszymi atakami, odpowiedz mi na kolejne pytania. Po co to wszystko?!
- Potrzebowałem naczynia. – Niko zmarszczył brwi. - A jedna osoba to za mało, gdyby coś miało pójść nie tak, zawsze miałem zapas. Razaroth miał być wolny, miał podbić ten nędzny świat pozbawiając go magii. Ale ty swoją opornością ciągle mu przeszkadzasz. To przez ciebie pojawiło się Tartaros!
- Naczynie? Na niego?!
- Co wiesz o Tartaros?! – Celia wyrwała się kilkanaście centymetrów do przodu.
- Banda nieudanych demonów, które chcą zbudzić E.N.D.’a.
- Demony?... Są inne demony?
- I tak nie dorównują poziomem ani mi ani Razarothowi. Prawda, panie?
               Poczułam tak mocne ukłucie w piersi, że aż chwyciłam się za bandaże. Cholera, znów się pojawił. Czarne paskudztwo poruszyło się na mojej ręce, zajmując połowę szyi.
- Jak zwykle masz rację. – odezwał się demon moimi ustami. – Przebiegły, fantastyczny. A teraz skończ pieprzyć i ją zniszcz!
- Co tylko rozkażesz.
               W jednej chwili Niko znalazł się przy mnie, uderzając mocno w mostek skumulowaną energią czarnego ognia. Klątwa ognistej pięści…  Z ogromną siłą przeleciałam przez pobliskie drzewa, karczując je zarazem. Przerażone ptaki podniosły się z okrzykami z drzew i odleciały. Opadłam na ziemię, ledwo trzymając się świadomości. Co za siła… Słyszałam przerażony krzyk Celii, która starała się coś zrobić. Dźwignęłam się na równe nogi, ignorując wszelkie docinki Razarotha. Zaczęło padać. Świetnie. Natura jest po mojej stronie. Już czułam, że czuję się lepiej.
- Dalej jesteś takim cipeuszem. – skwitował Niko, ruszając w moją stronę. – Zakochana dziewczynka, wierząca, że naprawdę ktoś ją kocha. Jak mi przykro. Przeszło ci zauroczenie mną… Jak przykro, teraz pojawił się… Jak mu tam? Rogue Cheney?... Tartaros się z nim rozprawi, tak szybko jak ja z tobą.
- Nie doceniasz mnie śmieciu. – spojrzałam na niego ze wściekłością, spluwając w bok krwią. – Nie jestem tą samą głupiutką dziewuszką co kiedyś. Fakt, może byłam tobą zainteresowana, ale potem zrozumiałam, że tak naprawdę jesteś nikim w porównaniu do niego.
               Wyciągnął do mnie rękę, kumulując energię, która wystrzeliła w moim kierunku. Tak, tego właśnie chciałam. W jednej chwili rozpłynęłam się w deszczu, by zmaterializować się tuż za nim.
- Wodne Kopnięcie! – krzyknęłam, kopiąc go z całej siły w kark wodą pod dużym ciśnieniem. Szybko wyciągnęłam rękę w jego stronę. – Wodny Wir!
               Lecącego Nikodema złapało moje kolejne zaklęcie, uśmiechnęłam się na myśl, że jestem na zwycięskiej pozycji.
- Nancy uważaj! – krzyknęła moja towarzyszka. - Nad tobą!
               Spojrzałam w górę. Jakim cudem wydostał się z mojego Wiru? Demon leciał w moją stroną, chcąc dorwać mnie swoją pięścią. Rozpłynęłam się i pojawiłam na polanie kilka metrów dalej. W tym samym momencie uderzył, robiąc ogromną dziurę w ziemi. Jak mogłam czuć cokolwiek do niego i nie zauważyć niczego podejrzanego. Cały czas ściskało mnie w gardle z tego powodu. Z jednej strony czułam się tak źle, że chciałabym się rozpłakać, a z drugiej, byłam wściekła. I to uczucie jak do tej pory przeważało.
- Nancy to na niego nie działa! – kotka pojawiła się obok mnie. – Zaklęciami go nie pokonamy.  Najwyraźniej demony są odporne na magię.
               Niko podniósł się i odwrócił w naszą stronę. Wpatrywał się we mnie z wyraźnym rozbawieniem w oczach, jak gdyby świetnie się przy tym bawił. Cholera, więc jak go pokonać? W głowie zaświtał mi tylko jeden pomysł. Jak się nie uda to próbujemy ucieczki.
- Celia… Mówiłaś coś o wchłonięciu prawda? – zerknęłam na swoją przyjaciółkę.
- Tak.. Ale po co ty teraz… Przecież nie jesteś gotowa!
- A co jeśli przejmę trochę jego mocy? To powinno poskutkować skoro magia na niego nie działa.
- Jak przejmiesz jego moc?…
- To Demon Wodny. Ja przecież walczę wodą.. Gdyby połączyć moją moc z jego… To powinno go zatrzymać.
„ Nigdy tego nie zrobisz” – krzyknął Razaroth w mojej głowie. – „Nigdy ci się nie uda!” Uśmiechnęłam się pod nosem, czyli to musiało być to.
- To… może się udać. – Celia skrzywiła się mocno. – Ale nic nie obiecuję..
- W tej chwili nie mamy innego wyjścia. Spróbuj mnie osłaniać, gdyby coś chciał zrobić.
               Wzdychając, stanęłam w lekkim rozkroku i prostując się, zgięłam ręce z zaciśniętymi pięściami na wysokość wcięcia talii. Zamknęłam oczy. Skup się, skup się, powtarzałam sobie w myślach. Czułam jak magia zaczyna mnie otaczać, czułam to na swojej skórze.
- Nancy, on ruszył się. – powiedziała Celia z wyraźnym drżeniem głosu. – Idzie w naszą stronę.
- Spokojnie.
               Odetchnęłam głęboko, skupiając się mocniej. Ilość energii otaczającej mnie sprawiała, że moje włosy zaczęły się unosić. Świetnie. Złączyłam po chwili swoje ręce, by moc swobodnie płynęła. Wewnątrz siebie czułam, że jego energia w lewej, czarnej ręce stawia mi opór, więc zwiększyłam ilość magii. Wchłaniaj to, wchłaniaj. Prawa ręką momentalnie zaczęła mnie piec, zaczęło się. Wspaniała ilość energii kumulowała się czystym przedramieniu, wypalając znaki na nim.
- Nancy, on chce znowu uderzyć! Uważaj!
               Nikodem wystartował w moją stronę w chwili, gdy otworzyłam oczy. Teraz mogłam dokładnie dostrzec jego ruchy. Zablokowałam jego uderzenie prawą ręką, którą wspierałam drugą. Magia otaczająca mnie nie znikała, lecz dodawała siły, która teraz najbardziej była mi potrzebna. Niko otworzył szeroko oczy, odsuwając się od razu.
- To niemożliwe… Nie istnieje coś takiego. – cofnął się o parę kroków. – Klątwa ognia: Piekielne wrota!
               Otoczyła go ściana czarnego ognia. Bał się i to jak. Wyciągnęłam przed siebie dłoń z wyraźnym uśmiechem:
- Wodne Uwięzienie!
               Kula wody przebiła się przez jego ogień i zamknęła go w środku. Wypuścił powietrze nerwowo, próbując się wydostać. Nie tym razem. Pewna zwycięstwa, cisnęłam nim o drzewo i ruszyłam powolnym krokiem w jego stronę. Woda opadła, a Nikodem zaczął nerwowo wdychać powietrze.
- Nie zrobisz tego komuś kogo kochałaś. – powstał, opierając się o drzewo i ruszył w moją stronę. – Nanc, tak nie można.
- To prawda. – po moim policzku spłynęła łza. – Ale teraz nic już do ciebie nie czuję... Pięść Wodnego Zabójcy Demonów!
               Ze wściekłością ruszyliśmy na siebie. Unikając jego ciosu, z całych sił walnęłam go pod brodą,  czując łamiące się kości szczęki. Moje uderzenie spowodowało, że wyleciał wysoko w powietrze, by po chwili opaść na ziemię tuż przede mną. Wpatrywał się we mnie nienawistnym wzrokiem, starając się ruszyć. Złączyłam dłonie nad głową.
- Miecz Wodnego Zabójcy… - szepnęłam, by oręż pojawił się w moich dłoniach. Czując na policzkach nieustanny potok łez, wbiłam go wprost w miejsce serca Nikodema. Woda pod ciśnieniem szybko przebiła jego nędzne ciało. Krzyknął przeraźliwie, nie spuszczając ze mnie wzroku ani na chwilę. Jego ciało znieruchomiało po  chwili, by następnie zacząć się rozpadać na drobne kawałeczki. Deszcz wzmógł się, a ja stałam jak kat nad ofiarą, dysząc ciężko. Gdy całkiem zniknął, opadłam na kolana i ukrywając twarz w dłoniach, rozpłakałam się całkiem, opierając głowę o ziemię. Magia rozpłynęła się, a ja poczułam jak ogarnia mnie ogromne wyczerpanie. Celia w jednej chwili znalazła się obok mnie.
- To koniec.. – szeptałam. - Nareszcie koniec… Odszedł…
- Tak Nanc… - kotka przytuliła się do mnie mocno. – Już go nie ma… Jestem z ciebie taka dumna…

***

Witam wszystkich moich zapracowanych, a także leniuchujących Czytelników w ten piękny poniedziałek! ...Nie? Piękny nie pasuje do poniedziałek, prawda?  Ale w każdym razie, wracając do rozdziału.. Zaskoczyłam was, co? Kiedyś, ktoś mi napisał, że nie lubi Nikodema, bo jest dziwny. Proszę, dopiero teraz dowiadujecie się dlaczego. I co było powodem jego tak "nagłego" zniknięcia zaraz po zniknięciu członków FT z Tenroujimą. Pomysł ten zachowałam właśnie na odpowiednią chwilę, booo dzięki niemu chciałam, żeby Nanc stała się silniejsza, a teraz jak wiecie, siły naprawdę potrzebuje. 
Także, mam nadzieję, że dotrwaliście do tego momentu, że rozdział się podoba i jeżeli macie ochotę podzielcie się ze mną swoimi wrażeniami <3
~Nancy

4 komentarze:

  1. O... Mój... Jashinie...
    WIEDZIAŁAM, ŻE Z NIM JEST COŚ NIE TAK! :_:
    Zresztą... od początku był taką... bezsensowną postacią :v I teraz wiem już czemu ^-^
    No i Rouge! *^*
    Hyhyhyhyhyhyhyhyhyhy... Roncy is aliveeee! <3

    Pozdrawiam cieplutko i ślę duuuużo weno-lodów, gdyż na żelki za ciepło ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hue hue hue, a widzisz! A jednak! Wydało się! xD
      Roncy forever <3 <3

      Weno-lodów? xD Hahaha nigdy o tym nie słyszałam xD

      Usuń
  2. I tak o to demon poszedł w pizzzdu xD" Nancyś obiła mu twarz, a potem przebiła na wylot. Mogliśmy jeszcze z niego zrobić sushi i sprzedawać jak w Servampie 90 yenów za talerzyk :P" * jestem chora chyba xD"* Rozdział bardzo mi się podobał, bo lubie napierdalanie po mordach ! :D

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No muszą być walki! W końcu co to za FT bez napierdalania się? xD
      Niestety się rozpadł :C Ciężko by było wtedy z niego sushi robić :C

      Usuń