wtorek, 13 września 2016

Rozdział 35 - Ostateczna Destrukcja

 - Nancy, wstawaj! – Poczułam mocne kopnięcie w piszczel, aż zawyłam z bólu podnosząc się do siadu.
- Posrało cię Celia?! – Warknęłam, łapiąc się za łydkę. Ją od jakiegoś czasu posrało. Spojrzałam zaspana na swoją przyjaciółkę, otwierając oczy szeroko po chwili. Przede mną zamiast kotki stała dziewczynka, mająca około 150 centymetrów. Długie srebrzyste włosy ozdobione czarnymi pasemkami opadały na plecy. Uszy poruszały się co jakiś czas, a ogon kręcił się nerwowo. Patrząc na mnie zielonymi kocimi oczami podpierała się rękoma o biodra. Malutkie piersi unosiły się przy oddechu. Miała na sobie swoje powiększone ubranie, czyli fioletową bluzkę i czarną spódnicę.
- Co ty zrobiłaś?!
               Podniosłam się, patrząc na nieco niższą ode mnie towarzyszkę. Obeszłam ją kilka razy, starając się zrozumieć JAK.
- Umiesz robić przemianę jak Lily?!
- No jak widać. – Uniosła ręce, szczerząc zęby w uśmiechu. – Tylko jestem bardziej człowiecza. Świetnie co? Jak spałaś, to ja sobie ćwiczyłam.
- Ile mnie nie było?
- Może ze dwa dni?
- Dwa dni?!
               Jakim cudem tak długo spałam. Dlaczego? Wróciłam wspomnieniami do wydarzenia, które spowodowało moje wycieńczenie. No tak. Nikodem.  Wypowiadając to imię w myślach, nie czułam już bólu, w ogóle nie czułam nic. Byłam wolna. Odetchnęłam głęboko, rozmasowując lewą ręką kark. Nadal była czarna. Wydawało mi się, że trochę się rozniosło znowu. Czas nas gonił, powinnyśmy się pospieszyć, jeżeli chcemy pomóc Fairy Tail. Rozglądnęłam się po naszej grocie, która co raz bardziej zaczęła przypominać dom. Posłania zrobiłyśmy z większych liści i pnączy, jedzenie przechowywałyśmy na końcu, by było zimniejsze. W sumie mogłabym tak żyć. Przyzwyczaiłam się. No może nie do robali i pająków.
- Nancy. – Celia położyła rękę na moim ramieniu. – Wiesz, że jesteś gotowa?
- Huh? – Uniosłam brwi zaskoczona. Czy ona mówiła o Razarothcie? Zamugałam kilka razy. - Jak to?
- Widziałam jak go pokonałaś. Jesteś gotowa by to zrobić?
- Jesteś pewna?
- Absolutnie. – Zdjęła dłoń i zacisnęła ją w pięść. Pewnie dobrze jej teraz było z rękoma.
               Jej zaciekłe spojrzenie dodało mi otuchy. Siły zbierały się we mnie. Czułam, że mogę to zrobić. Kiwnęłam głową, marszcząc brwi w uśmiechu. Celia wyciągnęła w moją stronę pięść, a ja od razu przybiłam jej żółwika. Postanowione, po południu lecimy w góry. Teraz będzie jeszcze trening.
***
- Wrócimy tu jeszcze, prawda? – Spytała Celia, wznosząc się ze mną do góry. Przywiązała się do naszego tymczasowego domu.
- Jasne, że tak. – Odpowiedziałam szybko. – Będziesz potem musiała mi kupić ubranie. Przecież nie wrócimy w takich ubraniach.
- Masz rację.
               Przed nami rozpościerały się góry, które były naszym celem. A raczej jedna z grot. To nie było trudne, wystarczyło obserwować szlaki. Dawno nie byłam poza lasem, a co dopiero w mieście. Celia za bardzo martwiła się, że mogę coś zrobić, nie mając władzy nad demonem. I słusznie. Było zdrowo po południu, słońce grzało nas okropnie. Gdybym mogła, roztopiłabym się od razu. Śledziłam wzrokiem ścieżkę, która prowadziła między wzniesieniami. W pewnej chwili zauważyłam, że zaczyna iść wokół jednego ze szczytów i znika w pewnym momencie. Jego wierzchołek wyglądał jakby był ścięty, wpuszczając światło do wnętrza.
- Tam! – wskazałam szybko. Odczepiłam się od niej i zleciałam na wodnej fali. Zaklęcia szły co raz lepiej i powoli nie musiałam się zbytnio wysilać by je tworzyć. Wylądowałam przed wielkim wejściem. Na pewno zostało wybudowane przez człowieka. Czytałam o tych terenach, słynie on ze starożytnych grot. Przyjaciółka wylądowała obok mnie, zmieniając postać. Uważnie przyjrzała się wejściu. Bez słowa ruszyłyśmy obok siebie. Najpierw musiałyśmy sprawdzić, czy będzie na tyle miejsca. Poczułam ucisk w piersi, znowu czegoś chciał. „ Co ty planujesz, mała suko? – Warknął wewnątrz mnie Razaroth. – „ I tak ci się nie uda”. Zignorowałam go. Zaczął rzucać bluzgami, lecz starałam się nie zwracać n niego uwagi i nie dawać satysfakcji. Weszłyśmy w czerń.
- Nie daj się. – Mruknęła Celia, krzyżując ręce na piersiach.  – Zaraz będziemy na miejscu. Wygląda jak świątynia w górze.
               Znalazłyśmy się w ogromnej grocie, do której światło wpadało słońce. W powietrzu unosił się kurz, widoczny w świetle słonecznym. Rozglądnęłam się, starając się ogarnąć wzrokiem całe pomieszczenie. Wydrążone zostało na planie koła, więc nie było rogów. Stanęłam na środku i odwróciłam się w stronę przyjaciółki, kiwając głową.
- Zostaw mnie teraz.
- Jesteś tego pewna? – Uniosła brwi zatroskana.  Wiem, że nie chciała mnie opuszczać, ale ja muszę zrobić to sama.
- Jak nigdy. Ty pilnuj… By w razie, gdyby mi nie poszło, żebym się stąd nie wydostała…
- Nancy! Przestań pieprzyć!
- Mówię poważnie.
               Zacisnęłam pięści. Taką opcję tez musiałam brać pod uwagę. Wolałam być przygotowana na wszystko. Celi westchnęła ciężko i wbiła wzrok w posadzkę, zastanawiając się przez chwilę. Uszy lekko opadły, a ogon poruszał się, ukazując jej zdenerwowanie. Wyraźnie ją wkurzyłam. Spojrzała na mnie, marszcząc mocno brwi.
- Dobrze. – Powiedziała po chwili ciszy. – Ale nie myśl sobie przez to, że możesz sobie odpuścić.
- Nie ma sprawy! Dam z siebie wszystko.
               Odwróciła się i ruszyła  powrotem. Byłam jej wdzięczna za to, że jeszcze we mnie wierzyła. Gdy tylko zniknęła w ciemności, usiadłam na zimnej, zakurzonej posadzce, odganiając wszelkie robactwo.
- Teraz będziesz mógł się wykazać. – Powiedziałam do niego, zamykając przy tym oczy. Zobaczyłam go na ciemnej arenie. Cień, który spędza mi sen z powiek. Wyszczerzył kły i bez zastanowienia ruszył w moją stronę. Skupiłam się i szybkim ruchem zablokowałam uderzenie czarną ręką, drugą zaczęłam wchłaniać jego moc do Zabójcy Demonów. W tym samym momencie musiałam go przenieść do wodnego klona, który powstawał na zewnątrz. Nie mogłam walczyć w umyśle.
- Rzut Wodnego Zabójcy Demonów! – Chwyciłam Razarotha i rzuciłam go w stronę klona, który powstał na arenie. Wsiąknął w niego, a ja na zewnątrz w tym samym momencie odczepiłam się od klona i otworzyłam oczy. Siedziałam przed postacią, która w małym stopniu przypominała mnie. Odskoczyłam szybko, patrząc na obrzydliwą kreaturę. Czerwone ślepia wpatrywały się we mnie, a uśmiech ukazywał ostre jak brzytwa zęby. Ręce przeistoczyły się w szpony. Razaroth powstał, wyczuwałam w powietrzu jak bardzo był na mnie wkurwiony. W tej postaci nie mógł w pełni korzystać ze swoich mocy i klątw.
- Ty! – Wrzasnął tak głośno, że aż ziemia pod stopami mi się zatrzęsła. – TY PIERDOLONA SUKO!
- Co? Niedobrze ci w nowym ciele?! – Skumulowałam przekształconą moc od niego i odbiłam się od ziemi w jego kierunku. – To masz ty szmato! Pięść Wodnego Zabójcy Demonów!
               Uderzenie spowodowało, że demon wbił się w ziemię z hukiem, powodując rozlecenie się posadzki na kawałki.  Uśmiechnęłam się, patrząc prosto w jego ślepia. Już nie będzie mnie więcej męczyć. Mimo to szybko odzyskałam poważną minę, gdy wir wody odrzucił mnie na jedną ze ścian. Wrzasnęłam, gdy tylko uderzyłam plecami o twardą skałę. Cholera jasna, muszę być ostrożniejsza. W mgnieniu oka znalazł się przy mnie i przywalił w brzuch z taką siłą, że skuliłam się, wypluwając tony śliny. Nie mogłam się dać, znowu chwyciłam go za rękę  i przy pomocy Zabójcy Demonów uderzyłam nim o ścianę obok siebie.
- Nie jest ci już tak do śmiechu! – Warknęłam, gdy tylko się odsunął. – Kopnięcie Wodnego Zabójcy Demonów!
               Przy pomocy wody pod dużym ciśnieniem przyłożyłam klonowi w szczękę. Dysząc już ciężko ze zmęczenia, złapałam się za brzuch, patrząc jak wbija się w sufit. Ale zamiast spaść, przyczepił się do niego i wyjąwszy głowę, okręcił ją o 180 stopni. Cofnęłam się przerażona, czując, że zbiera się we mnie na wymioty. Co za pierdolona poczwara, była gorsza niż moje koszmary, nie sądziłam, że kiedykolwiek zdołam coś takiego zobaczyć. Przyczepiony szponami zaczął iść szybko w moją stronę i rzucił się, gotowy wbić w mojego ciało ostre pazury. Uchyliłam się w ostatnim momencie, zdołała jedynie przeciąć moje ubranie i skórę na plecach. Zawyłam, wyczuwając wypływającą ciecz z mojego ciała. Jak tak dalej pójdzie to niedługo będzie się ze mnie lać, jak ze świni. Obróciłam się przodem do przeciwnika, ale z przerażeniem stwierdziłam, że zdążył zniknąć. Poczułam mocne kopnięcie w plecy, omal nie upadłam kilka metrów dalej. Spojrzałam w stronę Razarotha, który świetnie czuł się w moim ciele. Teraz nawet nie miał zamiaru ze mną rozmawiać, pewnie według niego nie zasługiwałam na to. Pragnął tylko mojego ciała i tego by mnie zniszczyć. Nie mogłam uciec. Nie teraz. Wysunęłam rękę przed siebie i skumulowałam moc.
- Wodny Wir Zabójcy Demonów. – Potężna fala odrzuciła mnie do tyłu, gdy wystrzeliła z mojej ręki. Nie widziałam go, ale słyszałam jego jęki bólu. Zatrzymałam się dopiero na ścianie, wstrzymując oddech na moment. Woda opadła, a ja mogłam zobaczyć wijącego się klona.
- Miecz Wodnego Zabójcy Demonów. – Oręż pojawił się w mojej dłoni, a ja uśmiechnęłam się szeroko. Wszystko szło tak gładko. Powolnym krokiem ruszyłam w jego stronę, obserwując jak podnosi się na równe nogi. Bez zawahania ruszyliśmy na siebie, on ze szponami, ja z mieczem. Pojechałam na wodzie dołem, uchylając się przed atakiem, a zarazem odcinając mu dłoń. Zawył ponownie tak głośno, aż moje bębenki to poczuły. Nim się spostrzegłam był już przy mnie, pozostałą ręką rozcinając mój policzek. Krzyknęłam, łapiąc się z krwawiącą ranę i wbiłam miecz w jego ramię, powalając go tym samym na ziemię.  Stworzyłam drugi miecz, którym przygwoździłam jego odcięte ramię.
- Przestań ty głupia suko! – Warknął w końcu. – Jeżeli mnie zbijesz stracisz całą moją moc!! Dam ci wszystko, czego potrzebujesz! Siłę, sławę!
- Nie potrzebuję od ciebie takich obiecanek . – Zmarszczyłam brwi gniewnie. Nie miał nawet honoru, by to zakończyć. Ale czego można było się spodziewać po tych plugawych demonach. Gdy tylko byli na skraju upadku, łapali się czego tylko mogli. Prychnęłam, odganiając w myślach poprzednią walkę z Nikodemem. Beznadziejne ścierwa. Przytknęłam jego głowę obcasem, dociskając ją do ziemi. Trzeba było zacząć.
- Niemiło się z tobą pracowało.
- Przestań, przestań! Zastanów się ty mała kurwo!
               Schyliłam się i skupiając moc Zabójcy Demonów w zakażonym ramieniu, przytknęłam dłoń do czarnej głowy mojego klona. Poczułam, że wchłaniam jego moc, zaczął wrzeszczeć na całą grotę, powodując, że lżej usadowione kamienie zaczęły spadać z sufitu. Czarna maź zaczęła cofać się na moim klonie od stóp w górę, a ja bez jakiegokolwiek wahania patrzyłam się w czerwone ślepia mojego największego koszmaru. Gdy tylko powłoka opuszczała twarz klona, jego głos zniekształcił się, aż w końcu umilkł, pozostawiając drugą mnie, pod obcasem. Obserwowałam jak maź cofa się z mojej dłoni i przedramienia, naznaczając na ramieniu i szyi dziwne kształty i kółka. Pewnie oznaczały zapieczętowanie jego mocy we mnie. Odetchnęłam głęboko i odwołując klona, opadłam na kolana, dysząc ciężko. Byłam wolna. W końcu byłam wolna.
***
               Celia stała w swojej kociej postaci przed wejściem. Nastała bezchmurna noc, gwiazdy lśniły na niebie niczym światła Magnolii. Czuła, że walka się skończyła, wszystkie wstrząsy, które wywołali, ustały. Uśmiechnięta miała już wejść do środka, gdy góra zatrzęsła się, wywalając ją na ziemię, a ze szczytu wystrzeliła ogromna, biała budowla, która najpewniej zawaliła komnatę i przejście. Kotka otworzyła szerzej oczy i przechodząc na kolana, otworzyła szeroko usta. Poczuła, jak do jej oczu napływają łzy, które spływają po futrzastych policzkach. Przecież tam jest jeszcze jej przyjaciółka…

- NANCY! – Krzyknęła na całe gardło, zaciskając małe piąstki z przerażenia. Nie, to nie może być prawda…. – NANCY!!!!
***
Rany, rany, bardzo was przepraszam, ale z powodu szkoły nie mam czasu na pisanie rozdziałów ;w; Dopiero jak się ogarnę, wszystko wróci do normy. Na tę chwilę rozdziały będą dodawane co dwa tygodnie lub trzy, w zależności od tego ile będę miała czasu. Bardzo was przepraszam i życzę miłego rozdziału! :D
~Nancy

2 komentarze:

  1. Zajebiste XD chcę więcej o Nancy! Boże piękna magia. .Zabójca Demonów rządzi XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki wielkie! :D Zabójca Demonów to najbardziej kozacka magia +-+ I teraz bardzo się przyda :D

    OdpowiedzUsuń