poniedziałek, 31 października 2016

Rozdział 36 - Królestwo Światła

               Mad usiadła przy ognisku, trzymając części klucza. Tym razem miały stworzyć jedną całość, która miała zaprowadzić ich do odpowiedniego miejsca. Marshmallow patrzył na nią z podziwem, dotarli tak daleko,  a wszystko dzięki starożytnej magii, która istniała nie tylko w tym wymiarze.
- Mówisz, że ta cywilizacja u was już nie istnieje? – Spytał po chwili z ciekawością.
- Tak, zostały tylko ruiny na piaskach. – Połączyła wszystkie elementy ze sobą, wykorzystując magię. Klucz błysnął jasnym światłem w miejscach łączenia się, by po chwili stworzyć jedną całość. Dziewczyna w niego wzrok, rzeczywistość zniknęła, pojawiły się strzępki miejsc, w których już była. Z każdej lokacji wychodziły linie, przecinające się  w  jednym punkcie. Widziała ziemię z daleka, nad nią pojawiła się postać mężczyzny z głową sokoła, a nad nią tarcza słoneczna otoczona kobrą. Poczuła mocny ucisk w klatce piersiowej, obraz zaczął się zamazywać, zacisnęła mocno rękę na piersi, próbując wyrównać oddech.
- Mad! – Spojrzała na Marshmallowa, który pochylał się nad nią. Leżała na ziemi, w dłoni kurczowo trzymając klucz. – Wszystko w porządku?
- Marsh? – Uniosła się, dłonią ścierając kropelki potu z czoła. – Czy ty nie dodałeś żadnych grzybków do jedzenia?
               Kot zaśmiał się w odpowiedzi wesoło. To znaczy, że nic jej nie jest. Wystraszył się okropnie, gdy nagle rozłożyła się na ziemi, wpatrując się w nocne niebo. Wyglądała, jakby zapadła w jakąś śpiączkę. Dziewczyna odetchnęła głęboko, wpatrując się w tajemniczy klucz. Znała położenie ostatniego miejsca, które miało skrywać potężną moc. Uśmiechnęła się pod nosem. Teraz wszystko albo nic.
- Madie, na pewno wszystko w porządku?
- Tak, już wiem wszystko. Jutro lecimy na północ. Tam jest nas cel.
- Heee? Tak szybko? Kiedy w końcu odpoczniemy? I mieliśmy wrócić do gildii! Nie wiemy co się tam dzieje.
- Przepraszam, to musi zaczekać… - Odetchnęła. Wszystko musi się pieprzyć w tym samym czasie. Nawet, jeżeli to było ciężkie, musiała zdecydować. - Jeżeli tego teraz nie dokończymy, potem możemy już nie mieć szansy.
               Jej towarzysz spuścił głowę w zamyśleniu. Dla niego to też była trudna decyzja, chciał zobaczyć swoich przyjaciół i pomóc im, ale bez dziewczyny był nikim. Spojrzał w ognisko, krzywiąc się przy tym mocno.
- Dobrze, niech będzie. – Powiedział po chwili. – Masz rację.
- Dziękuję Marsh…
- Chodźmy spać, dobrze?
               Nie czekając na odpowiedź, położył się na swojej karimacie, zwijając się w kłębek. Westchnęła ciężko i położyła się obok, wbijając wzrok w ogień. Spokojnie przeanalizowała całą podróż, wszystko nie wydawało się takie trudne. Zastanawiała się, co przyniesie jej ostatnia próba. Zamknęła oczy, starając się odgonić wszystkie myśli, które wypełniły jej umysł.
***
               Powrócili do stolicy, aby uzupełnić zapasy i wsiąść w pociąg na południe. Jak zwykle musieli przepchać się przez tłumy, wśród których byli podróżujący jak i oczekujący. Mad trzymała kurczowo za ogon Mashmallowa, który unosił się dzięki skrzydłom ponad wszystkimi, wypatrując odpowiedniego pociągu. Do odjazdu zostało niecałe pięć minut, a oni dalej nie mogli znaleźć tego właściwego. Ludzie krzyczeli i nawoływali siebie nawzajem, drażniąc przy tym wrażliwe uszy dziewczyny.
- Madie! Widzę go! – Krzyknął podekscytowany kot, wskazując na jeden z pojazdów. Rzeczywiście, na tablicy, podwieszonej na peronie, nazwa wskazywała na miejsce, do którego mieli się udać. Co prawda mieli wysiąść o wiele wcześniej, ale o tym wiedzieli tylko oni. Kot machnął skrzydłami, zmuszając ją do przyspieszenia kroku. Obok ich wagonu stał konduktor, sprawdzający czas na swoim zegarku. Uniósł gwizdek do ust i już miał wypuścić powietrze z impetem, gdy zauważył zbliżających się spóźnialskich podróżujących. Gdy wpadli do pociągu, mężczyzna pokręcił głową z niesmakiem i dmuchnął z całej siły w gwizdek, dając znać maszyniście, że można ruszać. Sam wsiadł do pociągu, witając wszystkich podróżujących. Brunetka przeszła z kotem przez korytarz, zajmując jeden z wolnych przedziałów. Zdejmując plecak, opadła na siedzenia w rozkroku, czując natychmiastową ulgę.
- Możemy trochę się przespać, zanim dojedziemy. – Jej mały towarzysz rozłożył się na wolnych siedzeniach. Opłacało się zapłacić trochę więcej za większy komfort. Oj tak.
- To się prześpij, ja poczytam. – Otworzył książkę o współczesnej historii Earthlandu. Zdążyła już nauczyć się bardzo wiele z historii tego świata, zadziwiała ją jego struktura i to, jakim cudem smoki rządziły tymi ziemiami zanim ludzie ich pokonali.  Uśmiechając się delikatnie, spojrzała na swojego przyjaciela, który już przymknął oczy. Jej nie przeszkadzał brak snu. Nadrobi to kiedy indziej, teraz mają ważną misję do wypełnienia. Co jakiś czas zerkała przez okno, starając się określić ich aktualne położenie. Doskonale zapamiętała lokację, wiedziała którędy mieli tam dotrzeć. Jej czujność polepszyła się dopiero, gdy krajobraz zaczął się zmieniać. W Fiore było wiele takich miejsc, które pod względem geograficznym nie powinny mieć miejsca. Dopiero, gdy szata roślinna stała się uboga, spakowała rzeczy i obudziła kota.
- Już czas. – Powiedziała, wychodząc z przedziału.
- H-he? M-Mad! Cz-czekaj! – Mały tygrys wyleciał za nią zaspany, próbując dojść do siebie.  Zauważył, jak jego przyjaciółka wyskakuje z pociągu, mimo lamentu konduktora. Dołączył do niej jak najszybciej. Otaczały ich palmy i trawy, które poruszały się na delikatnym wietrze. Dziewczyna szła z poważną miną. Musieli dojść do rzeki, a potem iść wzdłuż niej.
- Na pewno dobrze idziemy? – Spytał po chwili kot, rozglądając się wokoło. Było gorąco, co nie robiło dobrze na jego futro. Jakim cudem klimat tak strasznie się różnił?
- Tak. Gdy dojdziemy do rzeki, będziemy szli wzdłuż niej.
               Niebo zachodziło się czerwienią, gdy dotarli do wymarzonego celu. Uśmiechnęła się do siebie, widząc monumentalną świątynię z bloków piaskowca i wapienia. Do złudzenia przypominała jedną z ruin, które zachowały się do czasów z jej poprzedniego życia. Główne wejście zostało wykute w skale, którego strzegły figury ludzi o głowach zwierząt. Typowe dla tamtej kultury. Przeszli przez wrota, oświetlając drogę zaklęciem. Tak samo jak w poprzednich budowlach ściany były ozdobione hieroglifami. Tym razem jednakże przedstawiały one boga z głową sokoła, nad którym unosi się tarcza słoneczna, oplatana przez żmiję. Dziewczyna wypatrywała wszelkich pułapek, które mogłyby zaszkodzić ich wyprawie. Byli już naprawdę blisko, więc nie zdziwiłaby, gdyby coś ich nagle zaatakowało. Marshmallow zatrzymał się w końcu przy lewej ścianie, dotykając łapkami pięknie pozłacanych hieroglifów.
- Uuuu, ale to super. – Nim zdążył dokończyć, kostka z hieroglifami wsunęła się w ścianę. Korytarz zaczął się trząść, powodując usypywanie się sklepienia. Mad odwróciła się i spojrzała na niego z nienawiścią w oczach.
- COŚ.TY.ZROBIŁ?? – Warknęła, starając się utrzymać równowagę. Pobladła, gdy zobaczyła ogromną kamienną kulę, która rozpędzała się przez korytarz, prosto w ich stronę.
- Przepraszam Mad!
- Biegnij, bo zostanie z ciebie koci placek!!
               Chwyciła go w ramiona i sama zaczęła bieg przed siebie, rozglądając za jakimś wgłębieniem, które mogłoby ich ukryć. „Cholerne korytarze, dlaczego to zawsze mi musi się przytrafiać??” krzyczała w myślach. Pułapka zbliżała się do nich co raz bardziej, niesamowite było to, że z każdą chwilą rozpędzała się. Mad przybierała krótkimi nóżkami, starając się jak mogła. Przerażony Marshmallow wyrwał się i po rozwinięciu skrzydeł chwycił ją, przyspieszając lot.
- Lumos Activa! – Dzięki większemu światłu mogli widzieć dużo więcej. Szybciej zauważą jakąś drogę ucieczki. – W lewo!
               Kot skręcił w jeden korytarzy, tuż po nich przez korytarz przetoczyła się kula, znikając w końcu w ciemnościach. Odetchnął głęboko, stawiając swoją przyjaciółkę za ziemi.
- Czy ja mam cię rozpierdolić? – Warknęła po chwili, chwytając go za kark. – Oszalałeś do reszty? Naprawdę jesteś aż tak głupi, że nie wiesz, że ta świątynia to jedna wielka pułapka?
- Aj, aj, Madie! – Jęknął, starając trafić ją pazurami. – Zostaw! Postaw! Przepraszam, przepraszam!
               Ruszyła dalej, puszczając krzykliwego zwierzaka. Wyjęła z plecaka klucz, powinien robić za mapę, która miała doprowadzić ich do właściwego miejsca. Klucz jarzył się blaskiem, który jaśniał co kilka metrów. Czyli byli blisko. Weszli do ogromnego kwartowego pomieszczenia. Naprzeciwko nich znajdowały się ogromne drzwi, które zajaśniały, gdy dziewczyna uniosła klucz. Uśmiechnęła się szeroko i podeszła do wrót i wsunęła klucz we właściwe miejsce. Oślepiły ich jasnym światłem, które zmusiło ich do zasłonięcia oczu. Podłoga zatrzęsła się, o mało nie zwalając ich z nóg. Po chwili światło wróciło do normy, ukazując wnętrze ogromnej komnaty, ozdobionej złotem.  W Sali na kształt okręgu znajdowało się dwanaście sarkofagów, w których spoczywały mumie, gotowe do służby. Przy sporych rozmiarów ołtarzu stał mężczyzna mierzący ponad dwa metry, głowa sokoła była skierowana w ich stronę, a ogromne oczy świdrowały duszę dziewczyny. W dłoniach dzierżył laskę i anch- krzyż zakończony pętlą, który miał być symbolem życia. Obwiązany tylko w pasie białą szatą, pokazywał swoje mięśnie. Mad zmarszczyła lekko brwi. To nie jest on. To musi być jeden ze strażników. Marsh stał jak wryty, wpatrując się w to, co właśnie się dzieje.
- Dotarłaś aż tutaj  kobieto, aby posiąść moc boga Re. – Odezwał się głębokim głosem, który wywołał dreszcze u obojga. – Ale czy jesteś tego godna?
- Jeżeli nie jestem, to jakim cudem tutaj dotarłam? – Odparła, zaciskając pięści. Nie może dać ciała, nie teraz, gdy zaszła tak daleko. – Jestem gotowa, by ją posiąść.
               Patrzył na nią spokojnie, nie będąc poruszonym jej słowami. Każdy przychodził i kończył właśnie tutaj, nie będąc godnym. Wszyscy byli równie aroganccy co ona, więc nie spodziewał się wiele. Uniósł dłoń przed siebie, by zamknąć Marhsmallowa w jednym z sarkofagów. Kot krzyknął z przerażenia, próbując się wydostać. Nie mógł nic zrobić, jedynie patrzeć przez otwory na oczy.
- Marsh! – Odwróciła się w stronę trumny. Co on wyprawia, przecież nic mu nie zrobił,  a koty przecież były święte. – Co ty robisz?!
- Udowodnisz swoją wartość, lecz twój przyjaciel nie może się wtrącać. – Odrzekł strażnik, odkładając z uwielbieniem swoje insygnia. Zostawił jedynie laskę, która miała służyć mu za broń.
- Najpierw podaj swoje imię, zapamiętam je sobie.
- Imię me Horus.
               Mężczyzna  po tych słowach odbił się od ziemi i w zastraszającym tempie znalazł się tuż przy niej, nadziewając ją na pięść. Odleciała z krzykiem na ścianę, osuwając się po niej na podłogę. Co za niewyobrażalna siła. Podniosła się, ocierając ślinę z kącików ust. Horus, znany w jej świecie jako bóg nieba, opiekun monarchii królewskiej. Wierzono, że faraonowie to wcielenie Horusa, dlatego był on tak wielbiony. Przyjęła pozycję, czekając na jego następny ruch. Mężczyzna ponownie pojawił się przy niej, lecz tym razem zdążyła to zauważyć, wytworzyła tarczę, która przyjęła cios, rozpadając się na kawałki. Przywołała lancę, wyłaniającą się ze światła. W ostatnim momencie skrzyżowała ją z laską, całą siłą próbując go odepchnąć.
- Czarna Dziura…-  Szepnęła, by za nim pojawiła się otchłań wciągająca go. To wystarczyło, by go rozproszyć. Kopnęła go mocno w korpus obcasem, odpychając w stronę zaklęcia. Rozłożył ręce, gdy otoczyło go jasne światło. Zmienił się całkiem w ptaka, przelatując nad dziewczyną. Czuł, że może użyć czegoś więcej, nie była zwykłą śmiertelniczką pragnącą mocy. Śledziła uważnym wzrokiem sokoła, który wylądował na środku komnaty, ponownie zmieniając postać. W jego rąk wystrzeliło światło, które padło na pozostałe sarkofagi, budząc lokatorów do życia. Otworzyły się, ukazując postacie zawinięte w bandaże. Gdzieniegdzie ukazywały one zasuszoną skórę. Horus odezwał się do nich w nieznajomym języku. Mumie automatycznie rzuciły się na dziewczynę, która była przygotowana. Nadziała na ostry grot jedną z nich, uderzając drugą. Zwłoki powinny się rozpaść po kilku większych uderzeniach. Jednocześnie zablokowała środkiem uderzenie Horusa. Nieładnie. Pięciu na jednego? Uśmiechnęła się pod nosem, czyli brał ją za groźnego przeciwnika. Wbiła lancę w ramię jednej z mumii i odbiła się od bóstwa w powietrze.
 - Deszcz światła! – Wyciągnęła jedną dłoń. Z utworzonego kręgu wyleciały wiązki światła, które trafiały przeciwników w kluczowe miejsca. Mumie po trafieniu w głowę zaczęły się rozpadać na proch, zostawiając po sobie jedynie bandaże. Horus spojrzał na nią, zasłaniając się jedynie ręką. Wylądowała niedaleko. Czas pokazać jej, co oznacza prawdziwa moc światła. Wyciągnął dłoń przed siebie, która rozświetliła się, wypuszczając ogromny promień światła. Padła na ziemię, wyczuwając ogromną moc. Energia rozwaliła wszystkie sarkofagi, zatrzymując się tuż przed Marshmallowem. Dotrzymywał słowa, nie zrobi mu nic, dopóki nie będzie się mieszać w walkę. Kot zaś, uwieziony jak sardynka w puszcze, czuł, że adrenalina, która podskoczyła gwałtownie, przyprawi go zaraz o zawał serca. Dziewczyna zmarszczyła brwi. Niewiele brakowało. Podniosła się, ruszając od razu w stronę przeciwnika. Ich bronie ponownie się skrzyżowały, mogła wpatrywać się w jego ślepia, wyrażające aprobatę i wyzwanie. Siła z jaką ją odepchnął, spowodowała, że straciła grunt pod nogami. Wylądowała na podłodze, widząc, jak szarżuje na nią, by ją zabić. Więc na tym miała polegać walka, wygrana albo śmierć. Sięgnęła po lancę i w ostatnim momencie nadziała go na nią. Lanca przebiła się pod kątem przez mięśnie i mostek, trafiając w serce. Bóstwo zatrzymało atak, wpatrując się w nią z niedowierzaniem. Dysząc ciężko, dziewczyna patrzyła jak spuszcza ręce i zmienia się w ptaka, który następnie przelatuje pod sam sufit. Sarkofag z Marshmallowem otworzył się, pozwalając mu na wyjście. Kot z przejęciem podbiegł do Madison i wtulił się w nią ze łzami w oczach. Komnata wypełniła się oślepiającym blaskiem, które pulsowało z postaci, stojącej przy ołtarzu. Spojrzała w tamtą stronę. Mężczyzna z głową sokoła z jej wizji wpatrywał się w nią z zadowoleniem. Nad jego głową królowała tarcza słoneczna otoczona przez kobrę- boginią Wadżet. Od pasa w górę nagi, wokół bioder miał obcisłą białą spódnicę z plisowaną żółtą połą. W lepiej dłoni dzierżył laskę mocy, zaś w drugiej anch.
- Podejdź do mnie.
               Dziewczyna puściła kota i wstała, zafascynowana jego postacią. Był tak niewyobrażalnie piękny, jego budowa, światłość, która go otaczała. Stanęła naprzeciw niego, intensywnie się w niego wpatrując.
- Imię me Ra, bóg Słońca, stwórca świata i ładu we wszechświecie. – Jego postać rozbłysła jeszcze bardziej, dając jej do zrozumienia, że ma styczność z czymś niezwykłym. – Pokonałaś Horusa, syna najwyższego, boga nieba i władzy królewskiej. Tyś jedna tylko godna mej mocy. Od wieków odważni magowie przemierzają krainy, by posiąść moją moc dla zdobycia władzy. W tobie zaś dostrzegam dobro, które będzie się szerzyć dzięki niej.
Wyciągnął przed anch, którego miała dotknąć. Zdziwiona, wyciągnęła niepewnie dłoń, zaciskając ją na krzyżu. Ogarnęła ich ciemność. Pod stopami pojawił się obraz, przedstawiający ziemię z lotu ptaka.
- Wojna się zbliża. – Pod nimi pojawiły się wojska magów, które walczyły ze sobą. – Źle się dziać będzie. Czarny Mag będzie chciał zdobyć coś, na co czekał latami.
- „Czarny Mag”? – Spytała. Czy to nie był Zeref? – Szykuje wojnę? Jak...
- Nieuniknione. To nie wszystko córko ma, pojawią się ludzie, których moc będzie przestawiać świat, niszczyć go. Wszystko co znasz może przestać istnieć. Pojawi się wiele zagrożeń na raz.
               Pojawił się ogromny czarny smok, który przysłonił widok. Przełknęła ślinę, aż za dobrze go znała.
- Acnologia.
- Wiesz co oznacza moja moc. Buduje i niszczy, wszystko zależy od sposobu jej użycia. Jeżeli pochłonie cię chciwość, stracisz wszystkich, których kochasz. Dlatego pytam, czy jesteś gotowa na przejęcie po mojej mocy?
               Ta wizja nie była przyjemna. Widziała ludzi, którzy padali zabici, wśród nich na pewno było Fairy Tail. Spojrzała na bóstwo z poważną miną.
- Podołam. – Kiwnęła głową. Nie mogła stracić ich wszystkich. Jeżeli ma nadejść wojna, to ona będzie przygotowana i zrobi co tylko w jej mocy, żeby przyczynić się do wygranej dla swoich przyjaciół. Wyciągnął w jej stronę laskę mocy, która miała być od teraz symbolem jej mocy. Chwyciła ją pewnie, czując, jak energia zaczyna wlewać się przez jej rękę. Ból, który temu towarzyszył, był przeogromny, ale stała niewzruszona, tak miało być. Na jej ramieniu wypalało się oko Horusa, które miało doglądać jej i chronić. Na twarzy i szyi pojawiły się czarne znaki.  Mężczyzna rozbłysnął ponownie, oślepiając dziewczynę.
-Żegnaj córo światła. Dzięki tobie mogę odpocząć i doglądać twojego daru.
- Cz-czekaj! – Krzyknęła, ale nim zdążyła cokolwiek zrobić, Ra rozpłynął się w świetle. Padła na kolana, wspierając się o laskę. Dyszała ciężko. Ręka nadal bolała ją przeokropnie, ale kurczowo ściskała otrzymany przedmiot.
- Madie! – Usłyszała, że kot do niej podbiega i dotyka jej ręki. – Wszystko w porządku?
- Tak Marsh, wszystko gra...
               Rozglądnęła się. Wszystko wyglądało, jakby przygasło. Więc cała moc, zachowana w tej świątyni zniknęła. Zostały jedynie puste ruiny, zamieszkałe przez błąkające się dusze. Wyszli stamtąd powoli, ucieszyła się, gdy poczuła powiew. Smród pleśni i grzyba nie był jednak najlepszym zapachem. Na szczęście nie musiała się więcej martwić.
- Wracamy do Fairy Ta-
               Przerwał jej głośny huk. Chwyciła przyjaciela i odskoczyła, gdy wszystko zaczęło się walić. W miejscu świątyni wyrosła dziwna budowla, która na swoim czubku miała twarz. Otworzyła szeroko oczy. Marshmallow chwycił się jej mocno, czując jakiś dziwny strach.
- M-Mad co to jest?

- Cholera jasna… Nie wiem.

***
NARESZCIE. Nawet nie wiecie, jak bardzo cieszę się z tego, że w końcu coś napisałam :D Tak z tydzień mi to zajęło. Cieszcie się poniedziałkowo-wtorkowym rozdziałem! 
~Nancy

4 komentarze:

  1. Hej.Zaprosiłaś mnie tutaj na moim blogu.Jeszcze nie przeczytałam wszystkiego ale jak to zrobie to napiszę tutaj treściwy komentarz.
    Pozdrawiam i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie *-*
    No no Maddie... Prawie koniec! ^-^
    Czekam z utęsknieniem na powrót Mad do Fairy Tail ^u^
    Pozdrawiam cieplutko ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No prawie, prawie, jeszcze trochę! :D
      Dzięki wielkie za komentarz ^^

      Usuń
  3. Zostałaś nominowana do LBA. Więcej informacji znajdziesz tutaj: http://fanfiction-of-fairytail.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń